Jak wiadomo, kraje zachodnie potrzebują gigantycznych ilości surowców, które muszą importować z innych krajów świata, ponieważ u siebie ich nie mają, albo jak USA za mało. Istnieje teoria, i jak policzyć słuszna, że na kuli ziemskiej jest tych surowców tylko na ok 1 mld. Ludzi, aby mieć zachodni dobrobyt. Taki "zloty miliard". A przecież jest już nas ponad 6 miliardów! Przed politykami krajów wysoko rozwiniętych stoi więc poważne zadanie, jak utrzymać i zapewnić dopływ surowców do swoich krajów? Zwłaszcza w sytuacji, gdy również inne, teraz dużo biedniejsze kraje,w których jednakże żyje większość ludności kuli ziemskiej, a obecnie zużywające wielokrotnie mniej surowców na mieszkańca niż w krajach zachodnich, chcą też się rozwinąć, czyli zużywać ich więcej. Przy tym dotyczy to nie tylko surowców energetycznych,
jak np. ropa naftowa lub gaz - co jest może najbardziej widoczne. Są takie pierwiastki, niezbędne np. w elektronice jak paladium czy tantal, których ilość na Ziemi jest też ograniczona. Dla przykładu gdyby tylko Chiny i Indie zużywały proporcjonalnie tyle energii jak Zachód, to ich podaż byłaby dalece niewystarczająca.
Stąd walka o surowce była niejednokrotnie przyczyną wojen. Doskonałym przykładem jest tu Japonia, która z tego powodu zaczęła wojnę w 1941 r, ze Stanami Zjednoczonymi, gdyż blokowały one podbój Azji, uniemożliwiając Japończykom eksploatację tamtejszych surowców kopalnych.
Ale wróćmy do czasów teraźniejszych. Na początku lat 90., gdy wydawało się, że USA osiągnęły panowanie nad światem, usiłowano istniejący nierówny podział surowców „zacementować” poprzez Układ z Kioto, zawarty w 1997 r. Polegał on na tym, że każdy kraj miał z grubsza nie zużywać więcej energii, jak w 1990 roku. To naturalnie uniemożliwiłoby na ZAWSZE tym 6-1=5 mld ludzi na Ziemi jakikolwiek rozwój. Za nie zastosowanie się do tego układu, w całym majestacie ONZ, byłyby nakładane sankcje na te kraje, które by go łamały np. Bangladesz, Egipt itd. Militarnie mieli tego pilnować Amerykanie z NATO. Problem surowcowy byłby w ten sposób załatwiony może na następne paręset lat? Ale nawet wtedy tych surowców byłoby w dalszej perspektywie zbyt mało.
Lecz istnieje taki kraj, gdzie jest ich ogromna ilość, tym krajem jest Rosja. Czyli zadanie: najlepiej rozbić Rosję na małe kraiki, cofnąć je do poziomu kamienia łupanego i naturalnie zabrać im przy okazji broń atomową. Ja to nie wymyślam z palca. Pod koniec swojego urzędowania Clinton odwiedził Moskwę. Tam wziął udział w audycji radia Echa Moskwy (to takie opozycyjne radio), gdzie słuchacze dzwonili i zadawali mu pytania. Jeden Rosjanin zapytał go, czy on uważa tak samo, jak mówił w 1995 roku przed swoimi najważniejszymi generałami. A mianowicie, że Rosja ma być podzielona na kilka krajów i ma być zniszczony jej kompleks militarno-wojskowy. Clinton na to pytanie się zająknął, powiedział, ze chętnie widziałby to co powiedział dosłownie, ale NIE ZAPRZECZYŁ. Całą tę rozmowę ze słuchaczami czytałem w internecie po rosyjsku.
I to nie było tylko takie gadanie w 1995 roku. Za tym szły precyzyjne działania,przygotowujące rozprawę z Rosją. Wszak Amerykanie są kiepskimi żołnierzami, chyba że wojowanie polega na przyciskaniu guzików. Więc próbowali załatwić Rosję cudzymi rękoma. Do tego użyli islamistów. Miejscem gdzie ich mogli szkolić był Afganistan. Tam było wprowadzone bezprawie i pod jego osłoną powstawały, popierane ogromnymi pieniędzmi, bazy Czeczeńców i innych ludów, rzucanych następnie przeciwko Rosji oraz azjatyckich republik postradzieckich itd. Nawet Albańczycy z Kosova tam byli. Brali np. udział w tej pakistańskiej wyprawie na Himalaje w indyjskim Kaszmirze. Obiecywano ich przywódcom, że będą mieli na terenie Rosji, po jej rozbiciu, udzielne księstwa, gdzie będą, jako amerykańscy wasale,
rządzić jak się im będzie podobało. Jednocześnie popierano ich w walkach, dostarczając doskonałych informacji wywiadowczych. Broń starano się dostarczać "miejscową" aby nie „podpadło” to opinii światowej. Ponieważ ci bojownicy dysponowali ogromnymi pieniędzmi, mogli łatwo kupować ją nawet od rozpadającej się częściowo armii rosyjskiej. Oczywiście również łatwo Amerykanie kupowali taką broń i amunicję od krajów Europy Wschodniej, no i korzystali z arsenałów byłej NRD.
Dlaczego Amerykanie to robili i właściwie dalej robią. Bo tylko zniszczenie Rosji umożliwiłoby dostęp do ostatnich i ogromnych zasobów surowcowych planety. Poza tym istnienie Rosji z bronią atomową, pozwalającą na odwetowe uderzenie, praktycznie uniemożliwia USA panowanie nad światem, co jest potrzebne chociażby do wymuszenia na ludzkości stosowania się do Kioto. Jeszcze gorzej, gdyby Rosja stała się z powrotem supermocarstwem. Dla USA to tragedia. Amerykanie potrzebują więc także sojuszników silnych, a posłusznych, jak Niemcy, Włochy, jednym słowem NATO. W zamiast za to posłuszeństwo są zobowiązani załatwić bezproblemowe dostawy stosunkowo tanich surowców. Taki jest niepisany układ, dla wszystkich jednakże jasny.
Jeżeli jednak nie uda się szerokim frontem pozyskiwać tanich surowców z Syberii, a jednocześnie świat nie będzie unipolarny, zaczną się nawet problemy z pozyskiwaniem surowców z innych regionów świata. Np. ropy z Bliskiego Wschodu. I to się już nawet zaczyna. Od 1999 roku wzrastają ceny ropy naftowej, a USA nie może tak naprawdę nic przeciwko temu zrobić. Obawiają się też , że sojusznicy mogą przestać wierzyć w silę USA i zaczną szukać jakiś innych możliwości. A na to czeka Rosja, która może zapewnić dostawę surowców wybranym państwom np. Niemcom. Oczywiście nie za darmo, ani finansowo, ani politycznie.
USA nie chcą utrwalenia takiej sytuacji, bojąc się, że utracą wtedy swych sojuszników i baz na świecie. Dlatego po nastaniu Busha politycy amerykańscy, po dotychczasowych próbach utrzymania panowania nad światem, spojrzeli realniej na sytuację i uznali, że trzeba się starać, na ile się da, być samowystarczalnym np. w energię. Stąd ten powrót planów budowy elektrowni atomowych, rehabilitacja węgla itd. Militarnie zaczęli planować tarczę rakietową, bazy w kosmosie, by móc panować nad Ziemią choćby z Kosmosu. Dlatego też przed paru miesiącami został powołany na szefa połączonych sztabów USA generał od wojsk kosmicznych. Ale realnie, to panowanie będą musieliby podzielić z Rosjanami, jako że już było jasne, ze Rosja się "odbiła od dna". Jednak uważam, że USA ostatnio zaczęły się wycofywać z tych planów.
Układ z Kioto tez jakby przestał Amerykanów interesować, jako że nie da się siłą go przeprowadzić. Usiłują przy tym wytłumaczyć, że właściwie te wszystkie wojny lat 90., prowadzone przez USA miały za cel zapewnić sobie, a również swoim sojusznikom zaopatrzenie w surowce. Były to wojny okrutne. Rozwalanie Jugosławii, Czeczenia, trzymanie Afganistanu w średniowieczu, aby tam mieć bazy szkoleniowe, ale warte próby, aby te opisane cele osiągnąć. Inne rozwiązanie, polegające na radykalnym zmniejszeniu u siebie zużycia surowców, aby było dla innych więcej, wymagałoby kompletnej zmiany filozofii działania gospodarki USA.
System amerykański ogromnego rozwarstwienia w społeczeństwie, w przypadku podrożenia cen surowców, zmusiłby te różnice zmniejszyć, ponieważ te masy obywateli, zarabiających ledwo na przeżycie, musiałyby dostać część zasobów konsumowanych przez bogatych. To też politycy USA musieli próbować innych sposobów, w tym potwornych wojen (południowa Rosja, Jugosławia, Irak). Nie robili tego dla swej uciechy, uważali, że tak muszą postępować, że robili to dla dobra swojej ludności. I to jest w tym wszystkim najgorsze.
Jednak, jak to już jest w życiu, za złe uczynki przychodzi często kara. I to zwykle proporcjonalna do zbrodni. Ich wychowankowie w szkoleniowych obozach w Afganistanie (a jest ich dziesiątki tysięcy), zorientowali się, że z tymi księstwami na terenach Rosji nic nie będzie. Jednocześnie byli tak dobrze szkoleni jak i indoktrynowani przez specjalistów od wojny z CIA, ze obracają się przeciw USA, uzyskując niemałe sukcesy.
Dodatkowym ich motorem, jako ze są islamistami, jest wrogość do popieranego przez USA Izraela, a także chrześcijan, których oskarża się o prowadzenie nowej krucjaty przeciw Islamowi. Z kolei Amerykanie podejrzewają, że islamistom pomagają służby specjalne Rosji, skrycie, ale skutecznie. Można tu choćby przypomnieć, że w dniu zamachu w Nowym Jorku, Bush gdy się o nich dowiedział, uciekł do centrum dowodzenia wojskami atomowymi. Początkowo myślałem, że to była próba zamachu stanu w USA, aby jednak swoją politykę z lat 90. jeszcze próbować zrealizować. Trochę jak Janajew w Rosji. Ale teraz myślę, że w tym bunkrze atomowym zastanawiano się nad uderzeniem atomowym na Rosję, gdyż podejrzewali, że ona za tym stoi.
I tak nie uda się Amerykanom wywinąć od odpowiedzialności za lata 90. Będą musieli walczyć teraz tak, jak musiała walczyć Rosja za ich przyczyną w Afganistanie. Teraz sami mówią, że będzie to trwało 7-10 lat. Wiedzą bowiem dobrze, jakie siły zbudowali przeciw Rosji, które teraz się zwracają przeciwko nim. Zaczynają również tracić kontynentalną Europę. Oczywiście to wszystko potrwa. Ale dzisiaj czytałem, że ten nowy szef połączonych sztabów US-Army znowu został zmieniony, z tego od spraw kosmicznych, na specjalistę od wojen bardziej przyziemnych. Nie potrzebują przecież obecnie tarcz rakietowych. Ucieczka w izolacje się nie udała.
Zaś w innych krajach panuje wśród polityków nastrój "ratuj się kto może". Francja została już ostrzeżona zamachem w Tuluzie. Jeszcze parę wybuchów i zaczną się pogromy ludności arabskiej w krajach zachodnich. Do takiego zezwierzęcenie można także kulturalnych ludzi doprowadzić. To wygląda mi tez, jako należące do planów USA. Są one przemyślane na wiele lat. Tak, żyjemy w bardzo niebezpiecznych czasach. Nic tak nie będzie jak było, zresztą tak też się mówi oficjalnie. Najważniejsze, aby ten wielki światowy kryzys polityczny nie spowodował 3 Wojny Światowej z masywną wymianą ciosów nuklearnych. Ale krew się jeszcze przeleje. Oby nie poprzez wybuchy atomowe. Starałem się napisać tutaj teorię tego co się dzieje dziś w świecie. Myślę, że jest ona logiczna i bliska rzeczywistości. Ale może się mylę i wszystko rozejdzie się „po kościach”?
2012