MONIKA ŚLADEWSKA
Watykan a ludobójstwo OUN i UPA
Deklaracja Ideowa Stowarzyszenia "attac".


Kościół rzymskokatolicki, zorganizowany jest hierarchicznie pod jurysdykcją papieża i podległych mu biskupów, ma swą siedzibę w Watykanie. Częścią Kościoła katolickiego jest też Kościół grekokatolicki, związany z tradycją bizantyjską i pełniący rolę pomostu między niekatolickimi kościołami wschodnimi a Kościołem katolickim.
Państwo Watykańskie prowadzi własną politykę, zabezpieczającą interesy Kościoła powszechnego, przy czym nie zawsze jest ona zbieżna z polską racją stanu. Od czasu Synodu w Brześciu Litewskim w 1596 r., kiedy część hierarchów prawosławnych uznała zwierzchność Biskupa Rzymu, wszystko co działo się na ziemiach Rzeczypospolitej było wnikliwie obserwowane w Rzymie. Uchwycony wówczas przyczółek zapewniał rozszerzenie wpływów na wschodnie obszary, uważane dotąd za domenę Cerkwi prawosławnej. To też zwierzchnik rosyjskiej Cerkwi prawosławnej Aleksy II obwiniał Watykan o prozelityzm i do spotkania z Janem Pawłem II nie doszło.
Po uzyskaniu niepodległości przez Ukrainę w 1991 r., polityka Państwa Watykańskiego nastawiona jest m.in. na umocnienie Cerkwi grekokatolickiej i ukraińskości. Przejawem tego było np. eliminowanie z liturgii języka polskiego. Mniejszość polska na Ukrainie fakt ten przyjęła z bólem tym większym, iż proces ten rozpoczął się podczas pontyfikatu papieża Polaka. Polacy uważają, iż Kościół ich zdradził, są przekonani, że w wyniku polityki Watykanu w niedługim czasie znikną resztki polskości, jakie zostały na byłych polskich Kresach Wschodnich. Można śmiało powiedzieć, że poprzez Kościół, w sensie duchowym, dokonuje się to, czego UPA nie zdołała fizycznie dokonać w latach 1942-1947. Podkreślić należy, iż Cerkiew grekokatolicka nigdy nie służyła interesom Polski, działała natomiast i działa nadal w zgodzie ze strategiczną polityką Watykanu, nie tylko w dziele ewangelizacji.
Polityka Stolicy Apostolskiej prowadzona jest w kierunku unikania tematu wyjątkowo okrutnego ludobójstwa, dokonanego przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i jej formacje zbrojne. Na ziemiach II RP i w czasie trwania wojny, z tą organizacją w symbiozie działała Cerkiew grekokatolicka, jej duchowym przywódcom (z wyjątkami) nie przeszkadzało przyjęcie przez OUN faszystowskiej antychrześcijańskiej doktryny Doncowa, opartej na nienawiści i zachęcającej do zbrodni.
Z tego względu prawda o największej w historii tragedii Polaków, jest niewygodna dla Watykanu, gdyż należałoby powiedzieć, że OUN współpracowała z Niemcami, że wielu działaczy tej faszystowskiej organizacji pochodziło z rodzin księży grekokatolickich, że byli szkoleni na terenie Niemiec hitlerowskich i dowodzili ukraińskimi formacjami zbrojnymi podlegającymi Abwehrze, a następnie bojówkami UPA. Wspomnieć należałoby o pomocy Niemcom przez policję ukraińską w likwidacji gett żydowskich i o tym, że w czasie okupacji niemieckiej w 1942 r. grekokatoliccy emisariusze, wychowani w duchu nacjonalizmu ukraińskiego, wyruszyli na prawosławny Wołyń, gdzie podburzali ludność ukraińską tłumacząc, że zabicie Lacha i komunisty nie jest grzechem, gdyz ich obecność na ziemi ukraińskiej stanowi przeszkodę w powstaniu samostijnej Ukrainy. Nośne hasła trafiały na podatny grunt, popi (z wyjątkami) przygotowywali lud do działań eksterminacyjnych, w wyniku których z sposób okrutny wymordowano około 200 tys. Polaków, a także wiele tysięcy osób innych narodowości, w tym Ukraińców, nie aprobujących programu UPA.
Trzeba by wreszcie przyznać, że Polaków mordowali nie tylko Ukraińcy prawosławni lecz przede wszystkim grekokatolicy w Małopolsce Wschodniej i że kres ludobójstwu w 1947 r. położyła dopiero operacja “Wisła”. Wspomnieć należy o roli grekokatolickich kapelanów w dywizji SS-Galizien i UPA oraz politycznych przywódców. Od końca 1942 r. obowiązywał rozkaz zastępcy Bandery, Łebeda – “zaszczepić nienawiść do Lachów i zabijać ich przy każdym spotkaniu”. Łebed, organizator lidobójstwa w 1944 r., za zgodą Niemców uciekł do Rzymu przed frontem wschodnim, schronienie znalazł w grekokatolickim klasztorze bazylianów. Cerkiew grekokatolicka miała swoje przedstawicielstwo w Rzymie, papież Pius XII wiedział o zagładzie polskich Kresów, ale tej zbrodni nigdy nie potępił. W wyniku interwencji P. Szandruka u gen. Andersa i papieża Piusa XII żołnierze SS-Galizien nie ponieśli kary za dokonane zbrodnie wojenne.
Na temat tego ludobójstwa trwa swoista zmowa milczenia, za ten stan rzeczy obwinia się polityków, ale milczał tez papież Jan Paweł II. Podczas pielgrzymki na Ukrainę w czerwcu 2001 r. nie wspomniał o inspiratorach i sprawcach polskiego holokaustu, mimo, że dysponował wiedzą o losach Kresowian. Wiedział o paleniu kościołów wraz z wiernymi i dziećmi przystępującymi do pierwszej komunii, o masowej zbrodni popełnionej przez OUN-UPA na niewyobrażalną skalę, a jednak nie potępił zjawiska jakim był ekstremizm galicyjski, wspierany przez Cerkiew grekokatolicką. Ten fakt natychmiast wykorzystały środowiska sprzyjające OUN-UPA w Polsce i na Ukrainie.
Jan Paweł II nie był zainteresowany ujawnieniem prawdy, chociaż głosił maksymę “Żyjcie w prawdzie”. Pamiętał o ludobójstwie Ormian, Indian, zajął stanowisko wobec inkwizycji i starszych braci w wierze, a o potwornie skrzywdzonych rodakach zapomniał. W ostatnim dniu pobytu na Ukrainie beatyfikował 28 grekokatolików, w tym 27 księży- ofiar reżymu stalinowskiego. W homilii, wygłoszonej we Lwowie, papież mówił: “Wstawiają się za wami święci i błogosławieni, którzy na ukraińskiej ziemi zdobyli koronę sprawiedliwości, którym dzisiaj oddajemy szczególną cześć”. I dalej: “W ciągu ostatnich stuleci nagromadziło się zbyt wiele stereotypów w myśleniu i zbyt wiele wzajemnych urazów i nietolerancji. Aby usunąć przeszkody z tej drogi, nie ma innego sposobu, jak zapomnieć o przeszłości, wzajemnie się przeprosić za krzywdy zadane i doznane”.
Jan Paweł II w dwóch zdaniach, w domyśle, odniósł się do ludobójstwa, chociaż tego słowa nie wypowiedział – “Odczuwamy głęboką wewnętrzną potrzebę uznania różnych przejawów niewierności ewangelicznym zasadom, jakich nierzadko dopuścili się chrzescijanie, pochodzenia zarówno polskiego jak i ukraińskiego, zamieszkujący te ziemie. Czas już oderwać się od tej bolesnej przeszłości”.
Ta wypowiedź poraziła świadków upowskiego szaleństwa i bestialstwa ukraińskich esesmanów, bowiem obciążenie współodpowiedzialnością Polaków jest fałszem historycznym. Kto nie dotrzymał wierności ewangelicznym zasadom - czy bezbronni starcy, kobiety i dzieci porąbane siekierami i wrzucone do studni lub palone? Czy mordowani księża, odprawiający nabożeństwa w obrządku łacińskim, którzy nie opuścili swoich wiernych? Dotąd żaden z nich nie został wniesiony na ołtarze, z pewnością dlatego, że byli mordowani przez OUN-UPA narzędziami święconymi w unickich i prawosławnych cerkwiach. Na podstawie niepełnych dokumentów zginęło 160 księży, 17 zakonników, 22 zakonnice, wielu zostało rannych, a ponad 100 ratowało się ucieczką. Zburzono lub spalono wiele zabytków architektury sakralnej. Było to największe na tych ziemiach uderzenie w instytucję Kościoła rzymskokatolickiego od początku jego powstania.
W homilii wygłoszonej we Lwowie papież wysoko ocenił heroiczność metropolitów Szeptyckiego, a od 1944 r. Slipyja, którzy udzielali błogosławieństwa formacjom SS-“Galizien”. O kontrowersyjnej postaci, jaką był Szeptycki papież mówił: ”Jak nie wspomnieć tu o dalekowzrocznej i konsekwentnej pracy duszpasterskiej sługi Bożego A. Szeptyckiego, którego proces beatyfikacyjny jest w toku i którego mamy nadzieję ujrzeć w chwale śwętych”.
Czy świętym może zostać duchowny, który na terenie objętym swoim duszpasterstwem tolerował zbrodnicze działania grekokatolików i nie zajął stanowiska wobec próśb abp Twardowskiego w sprawie powstrzymania mordów? Czy świętym może być człowiek moralnie wspierający Hitlera, który nie protestował przeciwko likwidacji profesorów uczelni lwowskich oraz masakrze Polaków i Żydów w 1941 r., po wkroczeniu do Lwowa wojsk niemieckich wraz z ukraińskimi batalionami “Nachtigall” i “Roland”?
W homilii, wygłoszonej 23 czerwca papież wspomniał o Wielkim Głodzie na Ukrainie, Czernobylu, pominął milczeniem tragiczne losy wiernych i duchowieństwa polskiego w jednej z najstarszych Archidiecezji Lwowskiej. W szczytowym okresie rzezi Polaków ordynariuszami tej Archidiecezji byli abp Bolesław Twardowski, po jego śmierci (22.11.1944 r.) biskup Eugeniusz Baziak. Papież wymienił obu z nazwiska, wyłącznie w kontekście osobistym, ponieważ z rąk abp Baziaka otrzymał święcenia biskupie.
Postawa Jana Pawła II, prezentowana w homiliach, wygłoszonych na Ukrainie, wskazała kierunek działań ukraińskiemu Kościołowi grekokatolickiemu w nowym układzie geopolitycznym. Kardynał Lubomyr Huzar, powołując się na przesłanie papieża, w którym mowa “o wychowaniu młodych pokoleń w duchu pojednania i budowania przyszłości bez uwarunkowań historii”, wystosował dokument na temat pojednania obu narodów, wybaczenia wzajemnych krzywd i wzniesienia się ponad historyczne zaszłości. W dokumencie brak słowa o prawdziwym obliczu OUN-UPA, kardynał dostosował się do współczesnej taktyki działań kontynuatorów, zasłaniających się narodem, którzy do dnia dzisiejszego nie odeszi od ideologii i strategicznych celów OUN. Kardynał Huzar ukrywa sprawców, nie mówi komu mamy wybaczyć, wie doskonale, że naród ukraiński nie mordował, poza tym jakim prawem występuje w imieniu narodu, skoro reprezentuje kilkuprocentową społeczność Ukrainy.
W liście opublikowanym 26 czerwca 2005 r. biskupi grekokatoliccy na Ukrainie i rzymskokatoliccy w Polsce dokonali aktu wzajemnego przebaczenia: “W imię sprawiedliwości, miłosierdzia i dobra naszych narodów”, przy tej okazji przypomnieli, iż “Wpływ papieskiej pielgrzymki (na Ukrainę) pozwolił na wspólne oddanie hołdu ofiarom bratobójczych konfliktów”. Sformułowanie wzięte wprost z ukraińskiej nacjonalistycznej historiografii. Nie było bratobójczych konfliktów, była natomiast jednostronna rzeź bezbronnych i z tego względu nie można bilansować, ani mówić o “wzajemnym przebaczaniu”. Akt przebaczania zawsze łączy się z przyznaniem winowajcy do winy, a ten warunek nie został spełniony. Zwierzchnicy obu kościołów wybaczyli bezimiennym oprawcom de facto bez aktu ekspiacji. Jak w tej sytuacji mają zachować się Polacy? Przywdziać worek pokutny i pamięć o latach zagłady zlikwidować? Byłoby to wbrew zasadom europejskiej kultury chrześcijańskiej.
Wysiłki pojednawcze podejmowane przez kardynałów i prezydentów, problemu nie rozwiązały, ponieważ pominięto kłopotliwy, ze względów politycznych, temat zbrodni OUN-UPA. Ofiary nadal wołają o pamięć, a Kresowianie o prawdę. Rozumieją to polscy biskupi i księżą, którzy biorą udział w uroczystościach religijnych, w odsłanianiu pomników i tablic inskrypcyjnych, poświęconych ofiarom OUN-UPA. Właściwie oni w homiliach przekazują historię bez zniekształceń, wielu księży utrwaliło swoje przeżycia w relacjach pisemnych.
Rodziny pomordowanych i kombatanci ubolewają, że tak ważna sprawa narodowa została podporządkowana celom politycznym. Po wojnie ukraińscy nacjonalistyczni działacze związali się z polityką amerykańską, mieli również poparcie Stolicy Apostolskiej.
Jan Paweł II jako głowa Państwa Watykańskiego 7 czerwca 1982 r. zawarł porozumienie z prezydentem USA Reaganem. Miało ono na celu podtrzymać ruch społeczny “Solidarność”, a w dalszej perspektywie doprowadzić do politycznych przemian w Europie Wschodniej. Według amerykańskiego tygodnika “Times” (artykuł Carla Bernsteina) H. Allen z Rady Bezpieczeństwa Narodowego powiedział: “Był to jeden z największych tajnych sojuszy w całej historii”. W ślad za tym do Polski popłynął strumień pieniędzy i wskazówki o znaczeniu strategicznym. Ten moment historii był darem niebios dla ukraińskiej banderowskiej diaspory, bowiem zbliżał się czas powrotu na Ukrainę. Niemcy, odpowiedzialni za unicestwienie narodów i polski holocaust, nie tylko na Kresach Wschodnich, zaczęli częściej pisać o zbrodniczym “wypędzeniu” i swojej “martyrologii” z pominięciem własnych win.
W Polsce tymczasem ideotwórcza kadra “Solidarności” odcięła się od spuścizny swoich przodków i przemawiała już w nowym antykomunistycznym duchu. Zmiana systemu realnego socjalizmu była kwestią czasu. Po transformacji w 1989 r. narzucono Polsce nowego partnera strategicznego – Ukrainę. Spadkobiercy OUN byli już dobrze przygotowani do wybielenia wizerunku zbrodniczej organizacji. Sprawa poparcia dla odradzającej się ideologii OUN i zacierania śladów zbrodniczego dziedzictwa UPA połączyła wielu ludzi.
W tym układzie nie ma nadziei na potępienie sprawców ludobójstwa, nad tym czuwają siły dla których polska racja stanu jest bez znaczenia. Społeczeństwo nie orientuje się w zawiłościach wielkiej polityki i nie wie, jak daleko sięga konspiracja mniejszości narodowych i oficjalna ingerencja ambasady ukraińskiej. Apologetom OUN-UPA udaje się ograniczyć barbarzyństwo do obszaru Wołynia, winą za “bratobójcze konflikty” obciążyć Polaków, w encyklopediach, podręcznikach i publicystyce narzucić swoją wersję historii. Jednakże w przypadku ludobójstwa nie istnieją nawet teoretyczne podstawy do jego usprawiedliwienia, należy wyraźnie wskazać kto był mordercą, a kto ofiarą.

Powrót do poprzedniej strony