MONIKA ŚLADEWSKA
Wybielanie OUN i UPA
Historia i polityka


Po upadku PRL wielu pseudohistoryków upodobało sobie historię najnowszą jako pole do uprawiania polityki historycznej, traktując ten dział nauki wybiórczo na użytek swojej propagandy. Historyk nie może stosować współczesnych schematów ideologicznych do oceny przeszłości, własne poglądy nie powinny wpływać na interpretację wydarzeń. Historyk zgodnie z zasadami nauki konfrontuje wspomnienia świadków z dokumentami i ustala fakty.
W Polsce po zmianie ustroju działają siły, dla których naruszenie zasad naukowej sumienności nie stanowi problemu, siłom tym ze względów politycznych zależy na zakłamaniu historii i zatuszowaniu prawdziwego przebiegu wydarzeń na Kresach Południowo-Wschodnich II RP, podczas II wojny światowej. Sprawców udowodnionego ludobójstwa próbuje się usprawiedliwiać, winą obciążać stronę polską, partyzantów radzieckich lub bliżej nieokreślone bandy. Tak paradoksalna sytuacja zaistniała na odcinku badań stosunków polsko-ukraińskich.
Na wstępie należy podkreślić, iż owe stosunki nie są obciążone innymi zaszłościami prócz ludobójstwa, dokonanego przez zbrojne formacje Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) – tzw. Ukraińską Powstańczą Armię (UPA). Wystarczy potępić organizatorów eksterminacji i odciąć się od zbrodniczej ideologii, wówczas między narodami polskim i ukraińskim nie będzie żadnych spornych problemów. Jeśli jednak dekret podpisany przez prezydenta Juszczenkę w sprawie rehabilitacji OUN-UPA zostanie oficjalnie przyjęty przez parlament Ukrainy, oznaczać to będzie, że państwo ukraińskie przejmuje odpowiedzialność za zbrodnie dokonane przez odłam faszystów ukraińskich na kresowych ziemiach II RP. Konfliktu ukraińsko-polskiego nie było, natomiast miała miejsce jednostronna rzeź dokonana przez zbrojne struktury OUN-Bandery, a także przez ochotników z Dywizji SS-“Galizien”.
W tym zakresie mamy do czynienia z tematem szczególnym. Żyje on we wspomnieniach wielu ludzi, którzy na zasadzie przypadku uniknęli śmierci z rąk UPA lub zostali na zawsze obciążeni bagażem z powodu utraty najbliższych. To oni i kombatanci, którzy po wojnie podjęli walkę z inwazją UPA na Lubelszczyźnie i Rzeszowszczyźnie, chcą tylko prawdy i protestują przeciwko wykorzystywaniu historii w imię doraźnych celów politycznych.
Formalnie odzyskana wolność sprawiła, iż kłamstwo zwycięża prawdę, nie obowiązuje prawo prasowe, więc bez obaw manipulować można przeszłością. Wybielacze OUN-UPA i obrońcy tradycji organizacji terrorystycznych z koniunktury korzystają. Nauka polska dotąd nie wykazała zainteresowania historią groźnej ideologii nacjonalizmu ukraińskiego, rolą, jaką ona odegrała w kształtowaniu ruchu faszystowskiego. Ideologiczno-polityczny program tego ruchu doprowadził do planowej, doktrynalnej czystki etnicznej na narodzie polskim, rozpoczętej podczas okupacji niemieckiej na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, a skończonej po wojnie, w wyniku której okrutną śmierć poniosło ok. 200 tys. Polaków.
Nieliczni badacze i historycy, dla których prawda jest rzeczą nadrzędną, w oparciu o źródła i wiedzę dokonali rzetelnej oceny najbardziej dramatycznego okresu w stosunkach polsko-ukraińskich, rzecz w tym, że dokumentaliści i znawcy problemu nie byli zapraszani na konferencje organizowane przez IPN, pod niedawnym kierownictwem L. Kieresa. Na tych konferencjach propagandziści z tytułami naukowymi zastąpili określenie – zbrodnie ludobójstwa pojęciem “konflikt polsko-ukraiński” i prezentowali swoja wersje historii z pozycji obrony struktur ukraińskiej odmiany faszyzmu. Należy podkreślić, iż obrona ta ma charakter zorganizowany. IPN pełniący rolę państwowej instytucji naukowej, zatrudnił wielu apologetów OUN-UPA. Koordynatorem badań spraw polsko-ukraińskich został dr G. Motyka, specjalista od wysuwania niczym nieuzasadnionych sugestii, aby tylko umniejszyć winę głównodowodzących banderowskich zbrodniarzy, wykreował bojówkarzy, mordujących kobiety, dzieci i starców na “partyzantów”. W wyniku protestów środowisk kresowych już w IPN nie pracuje, nadal jednak jest tolerowany w PAN.
Konferencje prof. Kieresa niczego nie wyjaśniły, poza nagłośnieniem rzekomych polskich odwetów. Jakie mogły być działania odwetowe? Na Wołyniu spontanicznie powstało ponad 100 baz samoobrony, do nadejścia frontu wschodniego przetrwało tylko kilka największych, a ponad 90 padło pod naporem UPA, ludność została bestialsko wymordowana, zagrody spalone.
Paradoksem historii jest, że władze Polski, kierując się interesem politycznym mocarstwa zza oceanu, nie przeciwdziałają dezinformacji i prymitywnym kłamstwom “uczonych”, które nie mają uzasadnienia w dokumentach, ani też w logice faktów. Brak reakcji na twierdzenia z arsenału propagandy nacjonalistycznej ułatwia szerzenie kultu UPA nie tylko w Polsce, także w krajach sąsiednich, co wywołuje zdumienie wielu solidnych Ukraińców. Takiej manipulacji historią nie było w okresie PRL. Faktem jest, ze problem wyciszano, a nie zakłamywano, jak powiedział prof. Wieczorkiewicz (“Myśl Polska”, 17.01.2008). Heroizacja członków UPA była wykluczona. W tym czasie wydano ponad 30 książek o tej tematyce, w oparciu o fakty nakręcono film “Ogniomistrz Kaleń”. Prawdą jest, że wyciszanie sprawiło, że historyczna świadomość w odniesieniu do ludobójstwa, dokonanego na ludności polskiej przez OUN-UPA pozostawia wiele do życzenia, a wśród Polaków nie związanych z Kresami jest znikoma.
Dziennikarz prowadzący rozmowę z prof. Wieczorkiewiczem nie znał metod stosowanych przez UPA, pyta o prawdopodobieństwo przeżycia Polaka wziętego do niewoli. Nie było takiego przypadku, o jakiej niewoli może być mowa? Przecież ludzie modlili się by zginąć od kuli. Niestosowna jest też odpowiedź profesora odnośnie przypisywania aktów barbarzyństwa żołnierzom radzieckim, jest to wielkie nieporozumienie. Dzięki tym żołnierzom tysiące Polaków przeżyło, a kto dostał się w ręce rizunów (w tym i żołnierz radziecki) był mordowany w sposób bestialski.
Po 1989 roku polityka informacyjna jest stronnicza, a zasada poprawności politycznej szczególnie niebezpieczna dla pamięci narodu. Obiektywni badacze problematyki, kombatanci oraz osoby dokumentujące zbrodnie OUN-UPA mają drogę zamkniętą do środków masowego przekazu. Politycy i nadworni historycy powołują się na twór językowy – “strategiczne partnerstwo”, który poza tym, że jest to sojusz polsko-ukraiński przeciwko Rosji, niczego nie wyjaśnia, sprzyja natomiast tolerowaniu obłędnego kultu nacjonalizmu ukraińskiego w Polsce i na Ukrainie. Jesteśmy zaniepokojeni faktem, że po tak wielkim dramacie jaki dotknął Polaków i Ukraińców, ideologia Dońcowa ma zwolenników.
Na Zachodzie faszyzm został potępiony, w celach politycznych jednak tolerowany i reanimowany po rozpadzie ZSRR. Spadkobiercy tradycji OUN-UPA na fali antykomunizmu z list “Solidarności” znaleźli się w parlamencie i na decyzyjnych stanowiskach, opanowali odcinek nauki, zajmujący się stosunkami polsko-ukraińskimi. Taki stan rzeczy jest skutkiem wpływu polityki na naukę, chociaż powinno być odwrotnie. Przygarniecie przez zachodnich aliantów głównych sprawców ludobójstwa i sympatyków OUN sprawiło, iż mieli tam dobre warunki do tworzenia bajecznej historii UPA, cały ten powojenny dorobek szeroką falą wpłynął do Polski i na Ukrainę. Organizacją polityczną kontynuującą tradycje OUN jest Związek Ukraińców w Polsce, powstały w 1990 roku. Związek ten uzurpuje sobie prawo nie tylko do przemawiania w imieniu mniejszości ukraińskiej i państwa ukraińskiego, do czego nie ma tytułu. Kieruje się określonym celem politycznym w odniesieniu do “Zakierzońskiego Kraju” nigdy nie deklarował lojalności wobec państwa polskiego. Od chwili powstania jest wspomagany przez opiniotwórczą prasę, przy czym wiodąca rola przypada “Gazecie Wyborczej”, “Tygodnikowi Powszechnemu” oraz “Rzeczypospolitej”.
Organ prasowy Związku rozpisuje się o krzywdach Ukraińców doznanych od Polaków w czasie II RP i podczas operacji “Wisła”. Zbywa milczeniem, że skarga w sprawie pacyfikacji wniesiona w 1930 r0ku do Ligi Narodów zoatała rozpatrzona i stwierdzono, że pacyfikacje sprowokowały terrorystyczne działania OUN. Odnośnie operacji “Wisła” nie wspomina się rebelii OUN-UPA w dziewiętnastu powiatach powojennej Polski. Nadawanie faktom wyolbrzymionych krzywd bez podania przyczyn ich zaistnienia jest niewątpliwie manipulacją.
W 1989 r. przyjęto nazwę państwa III RP, oznacza to, że niemal przez okres półwiecza nie istniało państwo polskie, było pod okupacją – jak sugerował dyrektor Biura Edukacji IPN – Machcewicz, podczas jednej z konferencji Kieresa, powołując się na profesora Roszkowskiego. Przyjęcie takiego poglądu pociąga za sobą konsekwencje, gloryfikatorzy OUN-UPA podkreślają, iż UPA nie walczyła przeciwko państwu polskiemu, tylko ze strukturami komunistycznymi. Panu Machcewiczowi należy przypomnieć, że Polska Rzeczpospolita Ludowa była podmiotem prawa międzynarodowego i członkiem ONZ.
Skutkiem tego rozumowania było wystawienie pomnika w Jaworznie, gdzie dla niezorientowanych osadzano tylko “niewinnych” Ukraińców. Ten pomnik to znak zaprzeczający prawdzie historycznej. Obóz w Jaworznie nosił nazwę Centralnego Obozu Pracy, do którego między innymi kierowano upowców, złapanych z bronią w ręku, lub z nimi współdziałających. Ukraińcy stanowili w obozie najmniejszą grupę pod względem narodowościowym. Prezydent “wszystkich” Polaków A. Kwaśniewski przepraszał za operację “Wisła”, na ten czas zapomniał przeciwko komu i o co walczyli żołnierze i funkcjonariusze państwowi, gdy świat cieszył się z zakończenia II wojny światowej.
Walkę UPA z “komunistami” doceniło 49 senatorów, wbrew polskiej racji stanu bezmyślnie w 1990 r. potępili oni akcję “Wisła”, obiecując wyrównanie krzywd. O polskich ofiarach i krzywdach senatorowie słuchać nie chcieli, mimo, że senator R. Ciesielski w swoim wystąpieniu ten fakt podkreślał. Jako oddźwięk opinii społecznej odczytał oświadczenie TML, odnoszące się do ludobójstwa, dokonanego przez OUN-UPA na Kresach Wschodnich. Przyjęcie tej uchwały skutkowało umiędzynarodowieniem żądań pod adresem rządu polskiego i kierowaniem apeli do Sejmu o potępienie operacji “Wisła”.
Po stronie neo-ounowskiej opowiedział się bojownik o wolność J. Kuroń. Na pierwszym Zjeździe Związku Ukraińców zaproponował powołanie wspólnej komisji, która ustaliłaby prawdę historyczną. Jaki cel przyświecał Kuroniowi? Skoro prawda znana jest od dziesięcioleci, oprawcy zidentyfikowani i ofiary w przybliżeniu policzone. Orędownik “rewolucyjnej OUN” prowadził cykl audycji telewizyjnych, w których zawęził rzeź do Wołynia i obciążył winą Polaków. Wiele mówił o “wojnie polsko-ukraińskiej”, operował ounowską optyką wydarzeń, od dawna przyjętą w nacjonalistycznej ukraińskiej historiografii. Słowa o “konflikcie ukraińskim" przeniknęły do publikacji rzekomo naukowych.
Stanowisko Kuronia i Związku Ukraińców oraz kierunek przedstawiający fałszywy stereotyp stosunków polsko-ukraińskich był już dobrze znany. Biuletyn informacyjny 27. Wołyńskiej Dywizji AK (nr I-29.1991) zamieścił obszerne fragmenty artykułu Olszańskiego, wydanego pod nr 90, w “Paryskich Zeszytach Literackich” o jawnie antypolskim wydźwięku, oskarżający Armię Krajową. Mimo tak przejrzystej sytuacji, prezes Światowego Związku Żołnierzy AK – Karolkiewicz wszedł w alians z partnerem zupełnie nie zainteresowanym wyjaśnieniem prawdy historycznej. Podpisano porozumienie o rozpoczęciu badań – “Nad historyczną przeszłością obu narodów”. Związek Ukraińców w Polsce nie miał mandatu od narodu ani od państwa ukraińskiego. Członkowie OUN-UPA byli obywatelami polskimi, działali na obszarze II RP, stanowili niecały 1 procent narodu ukraińskiego i też nie wszyscy byli faszystami. Galicyjscy ekstremiści to nie cały naród.
Pomysł Kuronia realizowali starannie wyselekcjonowani “uzgadniacze historii”, ze strony ukraińskiej nie został zaproszony dr hab. Wiktor Poliszczuk, który w oparciu o dokumenty zrekonstruował metody i taktykę ludobójczych działań OUN-UPA, dokonał politycznej i prawnej oceny tych organizacji.
O sukcesie osiągniętym przez Związek Ukraińców napisał nieżyjący L. Karłowicz – “Gdy decydenci ukraińscy zapoznają się z wynikami badań i wykażą jedynie zadowolenie, radość i będą serdecznie dziękować polskim naukowcom za okazaną pomoc w utrwalaniu należnego szacunku “bohaterskim” szeregom UPA”. Istotnie, lepszego prezentu jak uznanie narodowowyzwoleńczego charakteru UPA otrzymać nie mogli, takie dowartościowanie miało umacniać wpływy postounowców na Ukrainie.

Polska polityka wschodnia po 1989 r. została oparta na nierealnej w obecnej sytuacji geostrategicznej koncepcji Giedroycia, polegającej na sojuszu Polski i Ukrainy celem osłabienia ZSRR. Od 1946 r. trwała “zimna wojna” – dla całej ukraińskiej nacjonalistycznej diaspory był to dar Opatrzności. Stany Zjednoczone miały w niej pewnych sprzymierzeńców. Mogły prowadzić wojnę psychologiczną i przygotować jej działaczy do objęcia władzy na Ukrainie.
Redaktor paryskiej “Kultury” głosił: “Bez niepodległej Ukrainy nie będzie niepodległej Polski”, w imię tej idei należy zapomnieć o wojennych i powojennych zbrodniach UPA oraz uznać swój udział w konfliktach. Przez lata na łamach “Kultury” wyzbywano z bagażu faszystowskiej przeszłości i budowano obraz rycerskiej UPA w mundurach, winą zaś obciążano Polaków, którzy muszą pojednać się z narodem ukraińskim (z którym nigdy nie walczyli).
Na odcinku polskim działa znany wybielacz ounowski Osadczuk, po solidarnościowej rewolucji został rzecznikiem współpracy polsko-ukraińskiej, uwiódł salony polityczne Warszawy na tyle, że dwa razy był odznaczany. Krucjata antyrosyjska tak przysłoniła mu świat, że na planowaną wizytę premiera Tuska w Moskwie zareagował histerycznie – “nie ten kierunek przyjęto”.
Na łamach GW (8.02.2008) były wiceminister spraw zagranicznych Kowal wytknął “wschodni błąd Tuska”, zajął się wywołaniem ducha Giedroycia, napisał: “Jak z odrazą reaguję na ten prorosyjski akcent”. Z niemniejszą odrazą zareagowałby duch kolejnego kosmopolity J. Nowaka-Jeziorańskiego, inicjatora powołania we Wrocławiu Kolegium Europy Wschodniej – instytucji odziaływującej na politykę w kierunku antyrosyjskim i prounowskim. W kolegium zasiadają m.in. Osadczuk, Kowal, Wajda. Jedno jest pewne, że pan Wajda nigdy nie wyreżyseruje filmu o tragizmie kresowych Polaków, grabieży ich dobytku, pożodze i niszczeniu kultury polskiej przez najbardziej zbrodniczą organizację, jaką wydała historia XX w.
W Polsce kształtowaniem się tzw. polityki historycznej w zakresie badań stosunków polsko-ukraińskich zajęły się organizacje pozanaukowe i pozarządowe. Ośrodek “Karta” jest sponsorowany przez Fundację im. Batorego i inne organizacje zagraniczne, z tego względu działa w granicach określonych przez sponsorów. Spotkania organizowane przez “Kartę” są przykładem wpływu polityki na naukę. Artykuły zamieszczane w “Kwartalniku Historycznym”, dotyczące stosunków polsko-ukraińskich, są manipulowane, przykładowo nr 49 – akcja “Wisła”.
Można zadać pytanie, gdzie kończy się historia, rozumiana jako nauka, a zaczyna propaganda. Polityka historyczna żyje własnym życiem, manipulacjom historii stawia opór jedynie pamięć indywidualna i zbiorowa, jej nie da się ukierunkować przez działania polityczne, może być tylko złagodzona w następstwie wskazania i potępienia sprawców zbrodni.
Gloryfikacja OUN-UPA w kraju ich ofiar oraz brak zainteresowania tematyką kresową ze strony instytucji państwowych, sprawiły iż dokumentowaniem pomordowanych Polaków przez UPA zajęli się nie będący historykami: Szczepan Siekierka, Henryk Komański, Krzysztof Bulzacki, Eugeniusz Różański. Dokonali oni analogicznego wysiłku do faktograficznej pracy Władysława i Ewy Siemaszków, udokumentowali ludobójstwo dokonane na ludności polskiej w województwach tarnopolskim, lwowskim i stanisławowskim. Dzięki wymienionym autorom wypełniona została luka w historii II wojny światowej i polskich Kresów Wschodnich.

Powrót do poprzedniej strony