JOHN PERKINS - INTERIA 2004
Sposoby USA na obalenie “Dyktatur”


Motto - „Są dwa sposoby na podbicie i zniewolenie narodu: miecz, albo dług.” - 2. prezydent USA John Adams (1735-1829). My, ekonomiczni wojownicy, naprawdę odpowiadamy za powstanie pierwszego prawdziwie globalnego imperium. Działamy na różne sposoby. Ale najczęściej szukamy krajów bogatych w surowce, których pożądają nasze korporacje, jak ropa, a wtedy załatwiamy ogromną pożyczkę dla tego kraju z Banku Światowego, lub podobnej organizacji. Lecz pieniądze nigdy nie trafiają do tego kraju, a do naszych korporacji, które budują infrastrukturę w tym kraju: elektrownie, przemysł, porty. To, co daje zyski prócz naszym korporacjom i paru bogatym osobom w tym kraju. A tak naprawdę, wcale nie pomaga większości narodu. Ale to ci ludzie, cały naród zaciąga ogromny dług.
Jest to wielki dług, którego nie mogą spłacić. Więc w pewnym momencie wysyłamy tam ekonomistę, żeby powiedział: „Nie macie jak spłacić długu, więc sprzedajcie nam tanio swoją ropę naszym kampaniom naftowy, sprywatyzujcie swoje zakłady energetyczne, fabryki i sprzedajcie korpo­racjom USA lub innym międzynarodowym. Pozwólcie nam zbudować bazy wojskowe w waszym kra­ju. Wyślijcie wojsko, by wspomogło nasze gdzieś w świecie, np. do Iraku. Itp.
Takie też są typowe sposoby działania Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego. By wpakować kraj w taki dług, żeby nie mógł go spłacić, a wtedy zaoferować refinansowanie i spłatę jeszcze większych odsetek, a także żądać tzw. „dobrego zarządzania”, które właściwie oznacza, że muszą sprzedać swoje surowce, zakłady przemysłowe, firmy komunalne, systemy ban­kowy, ubezpieczeń, edukacyjny, często za bezcen.
Poniżej kilka przykładów obalania „dyktatur” i ich ekonomicznego podboju przez USA po II wojnie światowej:

IRAN 1953. Ekonomiczny podbój przez USA zaczął się we wczesnych latach 50’, gdy demokratycznie wybrano w Iranie premiera Mosaddegha. Był postrzegany jako nadzieja dla demokracji na Bliskim Wschodzie i na świecie. Magazyn „Time” wybrał go w 1951 r. Człowiekiem Roku. Jedną z rzeczy, które zaczął wprowadzać, była idea, żeby zagraniczni nafciarze płacili dużo więcej za ropę, którą wywożą z Iranu, a Irańczycy mieli mieć zyski z własnej ropy. Dziwna polityka. Nam się to oczy­wiście nie podobało. Ale baliśmy się zrobić to, co zawsze, czyli wysłać wojsko. Wysłaliśmy za to agenta CIA, Kermita Roosevelta – krewnego Teddy’ego Roosevelta. Agent Kermit wyjechał z paro­ma milionami $ i był bardzo, bardzo skuteczny. W krótkim czasie udało mu się obalić Mosaddegha, a na jego miejsce umieścić Irańskiego Szacha, który zawsze sprzyjał USA.
Jedyny problem z Rooseveltem był taki, że miał papiery agenta CIA i gdyby został złapany, konsekwencje mogły być dość poważne. Szybko więc podjęto decyzję o korzystaniu z usług prywatnych konsultantów do przesyłania pieniędzy przez Bank Światowy, M.F.W., czy podobną organiza­cję, by werbować ludzi takich jak ja, którzy pracują dla prywatnych firm. Jeśli by nas złapano, rząd nie miałby żadnych problemów.

GWATEMALA 1954. Kiedy J. Arbenz w 1951 r. został prezydentem Gwatemali, kraj był mocno trzymany przez firmę United Fruit i inne wielkie międzynarodowe korporacje. Arbenz powiedział, że chce oddać ziemię ludziom. I jak tylko dostał władzę, zaczął prowadzić politykę, która doprowa­dziłaby właśnie do oddania ludziom praw do własnej ziemi. United Fruit się to nie spodobało. Wyna­jęli więc firmę PR, i rozpoczęli ogromną kampanię w USA, by przekonać obywateli Stanów Zjedno­czonych, prasę i kongres, że Arbenz to sowiecka marionetka i że jeśli pozwolimy mu zostać przy władzy, to Sowieci będą mieli swój przyczółek na tej półkuli. A był to czas wielkiego strachu przed ZSRR. Mówiąc w skrócie, dzięki tej kampanii zrodziła się w CIA i wojsku idea likwidacji tego człowie­ka. I to właśnie zrobiliśmy! Wysłaliśmy samoloty, żołnierzy, bandziorów i zrobiliśmy wszystko, byle go usunąć. Gdy tylko tego dokonaliśmy, nowy człowiek, który przejął po nim stanowisko, zwrócił wszyst­ko międzynarodowym korporacjom, łącznie z United Fruit.

EKWADOR 1981. Ekwador przez wiele lat był rządzony przez proamerykańskich dyktatorów, często dość brutalnych. I nagle zdecydował się na demokratyczne wybory. Kandydatem na prezydenta był Jaime Roldos, którego celem miało być zwrócenie ekwadorskich zasobów naturalnych obywatelom. Osiągnął miażdżące zwycięstwo w wyborach. Dostał więcej głosów, niż ktokolwiek kie­dykolwiek w Ekwadorze. Rozpoczął wdrażanie swojej polityki, polegającej na zapewnieniu zysków z ropy własnym obywatelom. Nie spodobało się nam to w Stanach. Zostałem wysłany jako jeden z wielu ekonomistów od brudnej roboty, by zmienić postawę Roldosa. Skorumpować go. Powiedzieć mu: “Ty i twoja rodzina możecie być bardzo bogaci, o ile będziesz grać po naszemu. Ale, jeżeli bę­dziesz kontynuował swoją politykę, to będziesz musiał odejść”. Nie posłuchał. Został zamordowany. Tuż po rozbiciu się samolotu, cały teren ogrodzono. Wstęp na teren katastrofy miało tylko wojsko USA z pobliskiej bazy, oraz paru ekwadorskich wojskowych. Gdy rozpoczęło się śledztwo, dwóch kluczowych świadków zginęło w wypadkach samochodowych, nim zdążyli zeznawać. Wiele dziwnych rzeczy działo się wokół zabójstwa Jaimie Roldosa. Tak, jak większość osób, które naprawdę przyjrzały się sprawie, nie mam wątpliwości, iż było to zabójstwo. Oczywiście, na moim stanowisku ekonomiści od brudnej roboty, spodziewałem się, że coś mu się stanie. Czy to zamach, nie byłem pewny, ale wiedziałem, że jego Głowa poleci, bo nie dał się skorumpować, tak, jak chcieliśmy.

PANAMA 1981. Omar Torrijos, prezydent Panamy był jednym z moich ulubieńców. Naprawdę go lubiłem. Był charyzmatyczny i naprawdę oddany swojemu krajowi. Kiedy próbowałem go skorumpować, powiedział: “Nie chcę pieniędzy. Chcę jedynie, by mój kraj traktowano uczciwie. Chcę, by Stany Zjednoczone spłaciły swój dług za zniszczenia, których tu dokonaliście. Chcę się znaleźć w ta­kim położeniu, by móc pomagać innym latynoskim krajom odzyskać niepodległość i uwolnić się od uciążliwego sąsiada z północy. Wykorzystujecie nas straszliwie. Chcę, by Kanał Panamski wrócił w panamskie ręce. Tego chcę. Zostaw mnie więc w spokoju i nie próbuj przekupić”. Prezydent Ekwa­doru Jaime Roldos został zamordowany w maju w 1981 roku. Omar był tego świadomy, zebrał więc rodzinę i powiedział: “Zapewne jestem następny, ale jest OK, bo zrobiłem to, po co tu przyszedłem. Odzyskałem kanał i odtąd będzie w naszych rękach. Właśnie zakończyłem negocjacje z Jimmy Carterem. W czerwcu tego samego roku, zaledwie kilka miesięcy później także zginął w wypadku samo­lotu. Była to bez cienia robota bandziorów z CIA. Jest mnóstwo dowodów na to, że jeden z ochronia­rzy Torrijosa wręczył mu w ostatniej chwili przed wejściem do samolotu magnetofon. Mały magneto­fon, zawierający bombę.

WENEZUELA 2002. Interesujące jest, jak ten schemat funkcjonował przez tyle lat niezmiennie, tyle, że ekonomiści od brudnej roboty zarabiali coraz lepiej. Całkiem niedawno mieliśmy wydarzenia w Wenezueli. W 1998 roku, Hugo Chavez został prezydentem po długiej serii skorumpowa­nych prezydentów, którzy zrujnowali gospodarkę kraju. I Chavez został wybrany pośród tego wszyst­kiego. Chavez postawił się Stanom Zjednoczonym, głównie domagając się, by wenezuelska ropa pomagała Wenezuelczykom. Cóż, nam w USA się to nie spodobało. Tak więc w 2002 roku dokonano przewrotu, który, jak wszyscy wiedzą, był bez wątpienia ustawiony przez CIA. Sposób, w jaki doko­nano przewrotu, był bardzo podobny do tego, co Roosevelt zrobił w Iranie. Opłacając ludzi, by wyszli na ulice i wszczęli zamieszki, protestowali, pokazując, że Chavez nie ma poparcia. Jeśli uda się do tego namówić kilka tysięcy osób, telewizja sprawi, że będzie wyglądało, jakby cały kraj się zbuntował. Tyle, że w przypadku Chaveza, jego spryt i silne poparcie społeczne pozwoliły kryzys przezwy­ciężyć. Był to fenomenalny moment w historii Ameryki Łacińskiej.

IRAK 2003. Irak jest doskonałym przykładem sposobu, w jaki działa ten system. My, ekonomiści jesteśmy pierwszą linią obrony. Wchodzimy, staramy się skorumpować rządy i namówić do przyjęcia olbrzymich kredytów, stanowiących później element nacisku, by przejąć ich w posiadanie. Jeśli nam się nie uda, jak mnie w Panamie z Torrijosem i w Ekwadorze z Roldosem, którzy nie ulegli ko­rupcji, drugą linią obrony jest wysłanie bandytów. Bandziory albo obalają rząd, albo mordują. Gdy to się już stanie, wchodzi nowy rząd, który będzie posłuszny, bo jeśli nie, to nowy prezydent wie, co go czeka. W przypadku Iraku obie techniki zawiodły. Ekonomiści, mimo starań, nie dali rady dotrzeć do Saddama. Staraliśmy się narzucić mu układ bardzo podobny do tego, który przyjęto w Arabii Saudyj­skiej, lecz się nie zgodził. Weszli więc bandyci, aby go zdjąć. Ale nie dali rady. Jego ochrona była zbyt dobra. W końcu pracował on kiedyś dla CIA. Został wynajęty, by zamordować byłego prezyden­ta Iraku, lecz zawiódł. Ale znał ten system.
< Tak więc w 1991 roku wysłaliśmy wojsko i zlikwidowaliśmy iracką armię. Wydawało się nam wtedy, że Saddam zacznie współpracować. Mogliśmy go wtedy oczywiście usunąć, ale nie chcieliśmy. On jest typem silnego przywódcy jakich lubimy. Ma kontrolę nad społeczeństwem. Chcieliśmy, by kontrolował Kurdów, trzymał w ryzach Irańczyków i pompował dla nas ropę. Kiedy odebraliśmy mu armię, powinien pójść na współpracę. Znów więc w latach 90. wysłaliśmy ekonomistów, ale da­remnie. Gdyby im się powiodło, nadal byłby u władzy. Sprzedawalibyśmy mu wszystkie modele myśliwców, jakie by chciał itp. Ale i tym razem się nie udało. Bandyci znów nie dali mu rady, więc po­nownie wysłaliśmy armię i tym razem dokończyliśmy dzieła, usuwając go. Dzięki temu stworzyliśmy dla siebie bardzo lukratywne kontrakty budowlane, by odbudować kraj, który doszczętnie zniszczyliśmy. A to niezły interes, jak posiadasz wielkie firmy budowlane. W Iraku więc zobaczyliśmy trzy etapy. Ekonomiści zawiedli, bandyci zawiedli, aż w końcu wysłaliśmy wojsko.

Tym sposobem stworzyliśmy Imperium, ale zrobiliśmy to po cichu. Jest ukryte. Wszystkie przeszłe imperia budowano, używając armii i ludzie byli świadomi ich tworzenia. Brytyjczycy wiedzieli, że budują imperium, podobnie Francuzi, Niemcy, Rzymianie, Grecy i byli z tego dumni. Zawsze mieli ja­kąś wymówkę, jak szerzenie cywilizacji lub religii itp. Ale mieli świadomość, że to robią. My jej nie mamy. Większość ludności USA nie ma pojęcia, iż żyjemy z korzyści bycia ukrytym imperium. Że dziś jest na świecie więcej niewolnictwa, niż kiedykolwiek. Ale skoro jest to imperium, to kto jest im­peratorem? Oczywiście prezydenci USA nimi nie są. Imperator to ktoś, kto nie został wybrany, czas jego rządów nie jest ograniczony i nie tłumaczy się przed nikim. Nasi prezydenci nie pasują więc do tej kategorii. Ale mamy coś, co postrzegam jako ekwiwalent imperatora, czyli coś, co nazywam Kor­poratokracją.
Korporatokracja jest grupą jednostek stojących na czele największych korporacji. Oni zachowują się właśnie jak imperator w swym imperium. Kontrolują media, będąc ich właścicielami lub poprzez reklamodawstwo. Kontrolują większość polityków, finansując ich kampanie wyborcze poprzez korporacje lub personalne darowizny, pochodzące z korporacji. Nie są wybierani, nie rządzą w ogra­niczonym czasie, nie tłumaczą się nikomu, a na samym szczycie Korporatokracji ciężko stwierdzić, czy osobnik pracuję dla prywatnej korporacji, czy rządu, bo jest ciągła rotacja. Mamy więc pana, któ­ry jest szefem potężnej firmy budowlanej Haliburton, a za chwilę zostaje wiceprezydentem USA. Albo prezydenta, który działał w przemyśle naftowym. Dzieje się tak bez względu na opcję polityczną przejmującą władzę. Jest tylko przechodzenie tam i z powrotem, jak przez obrotowe drzwi. W pew­nym sensie nasz rząd przez większość czasu jest niewidoczny, a polityka na pewnym szczeblu uprawiana jest przez korporacje. Polityka rządowa jest zasadniczo ustalana przez Korporatokrację, a na­stępnie podsuwana rządowi, po czym staje się jego polityką. Jest to więc niesłychanie wygodny układ. To nie działa tak, jak w teoriach spiskowych. Ci ludzie nie muszą się spotykać, by wspólnie coś knuć. Wszyscy pracują według wspólnych założeń, iż muszą maksymalizować dochody, bez względu na koszta społeczne, czy środowiskowe.
Proces manipulacji Korporatokracji poprzez długi, korupcję i przewroty polityczne nazywa się Globalizacją. Tak, jak Rezerwa Federalna trzyma Amerykanów w pozycji zniewolonych sług poprzez niespłacalne długi, inflację i odsetki, tak Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy pełnią tę rolę w skali globalnej.
Oszustwo działa prosto: wpędzić kraj w dług, czy to przez jego nieostrożność, czy przez skorumpowanie jego lidera, a następnie narzucić mu “uwarunkowania”, lub “politykę dostosowania strukturalnego”, często składające się z: dewaluacji walutowej. Kiedy wartość waluty spada, spada wartość wszystkiego. Dzięki temu lokalne zasoby dostępne są dla drapieżczych krajów za ułamek prawdziwej wartości. Wielkie cięcia funduszy programów socjalnych, zazwyczaj edukacji i służby zdrowia, hamując dobrobyt i integralność społeczeństwa, powodując jego podatność na wyzysk.
Prywatyzacja przedsiębiorstw państwowych. To oznacza, iż społecznie ważne systemy mogą być kupowane i regulowane przez zagraniczne korporacje. Przykładowo w 1999 roku Bank Światowy nakazał Boliwii sprzedaż publicznych wodociągów w trzecim co do wielkości mieście, korporacji amerykańskiej “Bechtel”. Gdy tylko to zrobiono, rachunki za wodę, w tej i tak biednej społeczności, poszybowały w górę. Dopiero rewolta doprowadziła do anulowania kontraktu.
Jest też liberalizacja handlu, bądź otwarcie ekonomii poprzez zniesienie restrykcji na handel zagraniczny. Pozwala to na wiele ekonomicznych nadużyć, jak zalew rynku masowo wytwarzanymi przez ponadnarodowe korporacje produktami, tańszymi, niż produkty wytwarzane lokalnie, co rujnu­je lokalną ekonomię. Przykład stanowi Jamajka, która po zaakceptowaniu kredytów i warunków Ban­ku Światowego straciła swoje najbardziej dochodowe rynki produkcji rolnej z uwagi na konkurencję zachodniego importu. Obecnie niezliczeni farmerzy są bezrobotni, gdyż nie są w stanie konkurować z wielkimi korporacjami. Innym przykładem jest tworzenie licznych, niekontrolowanych i nieludzkich fabryk, wyzyskujących ludzi, wykorzystujących narzucone im problemy ekonomiczne.
W 1960 roku proporcje dochodów ludności najbogatszych krajów w stosunku do ludności państw najbiedniejszych wynosiły 30:1. Do roku 1988 było to już 74:1. Podczas gdy globalny PKB wzrósł o 40% w latach 1970-1985, ilość osób biednych zwiększyła się o 17%. Natomiast od roku 1985 do 2000 ilość osób żyjących za mniej niż dolara dziennie wzrosła o 18%. Nawet Komitet Eko­nomiczny Kongresu USA przyznał, iż projekty Banku Światowego odnoszą zaledwie 40% sukcesu. W miarę znoszenia handlowych barier ochronnych i manipulacji rynkami walutowymi oraz destabilizacji ekonomicznej państw na korzyść większej konkurencyjności w globalnym kapitalizmie – Impe­rium się ciągle rozszerza.

Powrót do poprzedniej strony