GRZEGORZ KRAWCZYK
Nieznana strona wojny na Bałkanach


Te wydarzenia przeszły do historii jako powód do wstydu dla całego świata. Mniej niż 50 lat po II wojnie światowej, w sercu Europy doszło do kolejnej niewyobrażalnej tragedii. Tortuy, gwałty i masowe ludobójstwa były na porządkudziennym. Konflikt na Bałkanach szybko oceniono, a w opiniach utarło się, że Serbowie byli "złymi", a Chorwaci "dobrymi". Mordowali jednak wszyscy. O tym, dlaczego jednych ocenia się inaczej niż drugich, od lat się nie mówi.

Jasno określony cel
Wojna na Bałkanach odbiła się szerokim echem na całym świecie z różnych powodów. Sprawę komentowano w największych mediach, a w mediację między stronami konfliktu zaangażowały się największe światowe mocarstwa. Przekaz wydawał się być prosty – za największe zło, jakie wyrządzono podczas wojny, odpowiadają Serbowie, reszta to ofiary ich działań.
Dowodów podtrzymujących tę tezę było wiele – masakra w Srebrenicy, obozy "gwałtów"i historie o brutalnych morderstwach dokonywanych przez serbskich żołnierzy. Najważniejsi srebscy politycy, Slobodan Milošević, Ratk Mladić i Radown Karadżić, zostali oskareni przez haski trybunał o zbrodnie przeciwko ludzkości. Miloševicia w mediach szybko zaczęto porównywać z Hitlerem, a amerykańska sekretarz stanu Madeleine Albright mówiła nawet, że dopuścił się "horroru w biblijnym wymiarze.
Wydawać by się mogło, że sprawa konfliktu naBałkanach jest prosta – w wojnę zaangażowały się narody mające dość wielokulturowej Jugosłwii i zdecydowały się walczyć, głównie militarnie, o własną niepodległość. Zaczęło się oSłowenii, której secesja przebiegła pokojowo. Z pozostałymi narodami było inaczej.
„Jestem najbardziej dumny z tego, że udało nam się zdobyć przychylność Żydów. To była bardzo wrażliwa kwestia.” - James Harff.
Tylko do połowy 1993 roku, a więc przez niewiele ponad dwa lata od rozpoczęcia walk, na terenie Chorwacji zginęło ponad sześć tysięcy jej obywateli. Dziesiątki tysięcy cywilów rniono. W tym samym czasie, kiedy Serbowie i Chorwci mordowali się nawzajem w Krajiie, do podobnych wydarzeń dochodziło w Bośni i Hercegowinie. Starły się tam trzy grupy – Chorwaci, Serbowie i Muzułmanie. W czystkach etnicznych i brutalnych walkach mogło zginąć nawet 130 tysięcy ludzi, z czego połowę stanowili cywile. Dokładna liczba nie jest jeszcze znana, bo na terenie Bośni wciąż znajduje się masowe mogiły.
Wojnę zakończył traktat pkojowy w Dayton, na mocy którego powstała niepodważalne. Czym innym jest jednak czarnobiałe przedstwienie tej sprawy w mediach na całym świecie i demonizowanie całego serbskiego narodu, a czym innym milczenie na temat zbrodni popełnianych przez inne strony konfliktu. Okazuje się, że takie działanie to nie pomyłka. Narracja i odbiór tego konfliktu w świecie był jasno określonym celem.

Ciemna strona wojennej rzeczywistości
Pod koniec XX wieku Bałkany nie były tylko areną brutalnych walk. W tym miejscu rozgrywała się również polityczna wojna o wpływy, w którą poważnie zaangażowały się największe mocarstwa świata. Szczególną rolę odegrały jednak Niemcy i Stany Zjednoczone. RFN dołożyła swoją "cegiełkę" do konfliktu, kiedy w 1991 roku nieoczekiwanie szybko zdecdowała się uznać niepodległość Chorwacji. Zdecydowano się na to bez pzednich negocjaci na arenie międzynarodowej, a ten krok wywołał efekt "kuli śnie­go­wej" – za przykładem Niemców poszły też inne kraje.
Oprócz Amerykanów i Niemców w konflikt zaangażowano jeszcze jednego "partnera". Chodzi o amerykańską firmę pijarową zatrudnioną przez Chorwatów. Choć ten fakt nie jest tajemnicą, o całej spra­wie prawie wcale się nie mówi. – Ruder Finn została zaangażowana na początku konfliktu jugosłowiański­go ze strony Chorwacji i chorwackiego lobby USA. Widząc skuteczność jej działań, z jej usług skorzystali również Muzułmanie bośniaccy, a w późniejszym czasie władze podziemne tzw. Republiki Kosowa – mówi nam dr Marko Babić z Uniwersytetu Warszawskiego.
Na czym polegała jej praca? Jak czytamy w oficjalnych oświadczeniach, na "reprezentowaniu Chorwacji, Bośni i Kosowa podczs wojny na Bałkanach". "Naszym celem było ostrzeżenie świata przed czystkami etnicznymi, które miały miejsce w tych regionach. Niestety niektóre serbskie organizacje podawały fałszywe i szkodliwe informacje na temat naszych działań - wyjaśniaja władze Ruder Finn.
Okazuje się jednak, że nie tylko Serbowie wpłynęli na wzrost kontrowersji wokół jej działalności. O zasadach, jakimi kirowali się pracownicy firmy, opowiedział w głośnym wywiadzie dla francuskiej telewizji TV2 jeden z jej dyrektorów, James Harff.
- Przez 18 miesięcy pracowaliśmy na rzecz Chorwacji oraz Bośni i Hercegowiny. Przez ten okres mieliśmy wiele sukcesów i zdobyliśmy rangę na międzynarodowej arenie – mówił w 1992 roku. Dziennikarzom zdradził też główne przesłanie firmy: najważniejsza jest prędkość i pierwsza podana informacja, reakcje nie przynoszą efektów.
– Jej działania i metody często stały w otwartej sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem, logiką i prawdą – ocenia z kolei dr Babić. – Kluczową sprawą w działalności tej i innych agencji jest to, że zaprzeczanie prawdziwości pierwszej podanej informacji nie ma najmniejszego sensu, ponieważ jest nieskuteczne. Kto pierwszy, ten lepszy – wyjaśnia. O przykłady nietrudno.
Rok 1992. Nowojorska gazeta "Newsday" publikuje artykuł o "serbskich obozach koncentracyjnyc". To pierwsza wzmianka na ten temat w USA, jednak wiadomość roznosi się bardzo szybko. - My skorzystaliśmy­ z tej możliwości natycmiast. Skontaktowaliśmy się z trzema organizacjami żydowkimi (…) i zaproponowaliśmy, aby opublikować ogłoszene w "New York Times" i zorganizować demonstrację – zdradził Harff.
- To było ogromne przedsięwzięcie.Kiedy żydowskie organizacje weszły do gry po stronie Boszniaków, mogliśmy szybko zrównać w opinii publicznej Se­bów z nazista­mi. Nikt nie rozumiał, co się dzieje w Jugosławii. Zdecydowana większość Amerykanów zapewne zadaje sobie pytanie, w którym z afrykańskich krajów jest położona Bośnia. My w jednym ruchu mogliśmy łatwo opowidzieć historię o dobrym i złym policjancie, która dalej rozegrała się sama. Wygraliśmy to, celując w żydowskiego odbiorcę – wyjaśnił.
Dzięki wzmożonym działaniom pijarowym doniesienia "Newsday" odbiły się szerokim echem na całym świecie. Tak samo jak protesty amerykańskiej diaspory Żydów przed ambasadą Republki Jugosławii. Efekty przyszły bardzo szybko. W amerykańskiej prasie doszło do zmiany narra­ocji, a w artykułach zaczęły się pojawiać liczne zwroty odnoszące się do Holokaustu. Pisano m.?in. o "czystkach etnicznych", a obozy dla jeńców nazywano "koncentracyjnymi".  Relacje z Bałkanów niejednokrotnie ilustrowano też zdjęciami nazistowskich Niemiec i komorami gazowymi z Auschwitz.
- Ładunek emocjonalny był tak potężny, że nikt nie mógł przejść wobec niego obojętnie – przyznał Harff.

Serbia = Hitler? "Zrobiliśmy to po mistrzowsku"
Do legendy przeszła też publikcja w magazynie "Time", który na okładce z 17. sierpnia 1992 r. umieścił zdjęcie wychudzonego bośniackiego Muzułmanina w jednym z serbskich obozów. Skojarzenie było proste – Serbowie, tak samo jak Hitler, tworzą obozy koncentracyjne. – W tym wszystkim chodziło o to, żeby wyglądało, że na Bałkanach trwają zbrodnie serbskich wojsk – mówi nam z kolei Witold Gadowski, polski dziennikarz i korespondent wojenny na Bałkanach. – Oni chcieli zestawić to, co dzieje się na Bakanach z Holokaustem – ocenia.
Swojego planu nie krył sam Harff, który w wywiadzie, jeszcze w latach 90., przyznał, co było jego największym sukcesem. – Jestem najbardziej dumny z tego, że udało nam się zdobyć przychylność Żydów. To była bardzo wrażliwa kwestia – stwierdził w rozmowie z francuską telewizją. Rzeczywiście, plan był o tyle trudny do zrealizowania, bo to przeciwko Chorwatom i Boszniakom dużo łatwiej było wytoczyć oskarżenia o antysemityzm.
Pod szczególnym ostrzałem byli dowódcy obu narodów – Franjo Tudjman i Alija Izebegović. Obaj w swoich książkach nie kryli nacjonalistycznych poglądów, a Izetbegović w przeszłości zdecydowanie popierał utworzenie fundamentalistycznego państwa opartego na zasadach islamu. Dodatkowo, w obozach koncentracyjnych na terenie Chorwacji podczas II Wojny Światowej zginęły dziesiątki tysięcy Żydów. - Dlate­go więc intelektualiści i organizacje żydowskie miały prawo być wrogo nastawione do Chorwatów i Boszniaków. Naszym zadaniem było odwrócić tę postawę. Zrobili­śmy to po mistrzow­sku – stwierdził Harff.
Na niesprawiedliwość w ocenie tych wydarzeń zwraca uwagę Witold Gadowski. Jak mówi Onetowi, sprawa jest szczególnie bolesna dla Serbów, bo to oni nie kolaborowali z hitlerowcami. – Serbię rozbito całkowicie, a do tego, że nie miała żadnego głosu na arenie międzynarodowej, doprowadziły działania Tygrysów Arkana – twierdzi.

Masakra w Raczaku
Po działaniach na rzecz Chorwacji oraz Bośni i Hercegowiny z usług firmy pijarowskiej skorzystali również Albańczycy. – Widziałem na własne oczy, jak ta firma działała w Kosowie – mówi nam Gadowski. Jak dodaje, pijar "ustawił narrację Albańczykom", a głównym przykładem może być niewyjaśniona dotąd sprawa tzw. masakry w Raczaku.
Masakra w Raczaku do dzisiaj budzi kontrowersje, a żadna z wersji nie została ostatecznie potwierdzona. Prof. Marek Waldenberg, wybitny polski znawca historii Bałkanów, wskazuje, że scenariusz przedstawiony przez Walkera był tylko jednym z możliwych, a przedstawiciel OBWE zdobył takie informacje po rozmowie z kilkoma okolicznymi mieszkańca­mi. Podobne wątpliwości zgłosiły też francuskie media. Dziennik "Le Figaro" napisał nawet, że nie należy wykluczyć, że to UCK zwiozła zwłoki poległych żołnierzy i upozorowała masową egzekucję. Tę samą kwestię podniósł również niemiecki "Berliner Zeitung.
Co ciekawe, do dziś nie opublikowano wyników badań, przeprowadzonych w tej sprawie przez fińskich lekarzy. Ich raportu nigdy nie ujawniono publicznie, a kierująca zespołem Helena Ranta w licznych wywiadach przekonywała, że Walker i fińscy politycy próbowali wpłynąć na jego treść. Ostatecznie świat obiegła wersja Willima Walkera.>BR?
wiat obiegła wersja Williama Walkera.

Serbię rozbito całkowicie
Ciekawy jest również wątek rozpoczęcia działalności firm pijarowskich na Bałkanach. Wśród serbskich polityków pojawiły się informacje, że szefowie Ruder Finn swoją ofertę przedstawili najpierw Slobodanowi Miloševiciowi. - Wydają się prawdziwe przypuszczenia, że Milošević odrzucił tę propozycję nie ufając skuteczności mediów. Kiedy zrozumiał swój błąd, zatrudnił londyńską agencję LoweBell dbającą m.?in. o wizerunek Margaret Thatcher. Było jednak za późno, by cokolwiek zmienić. Machina medialna już działała na pełnych obrotach – ocenia dr Babić.
Wojny bałkańskie rozgrywały się w świadomości, a Serbowie nie przegrali ich militarnie, ale pijarowo. Nigdy nie byłem zwolennikiem Miloševicia. Ale jak dzisia na to patrzę, to widzę wielką niesprawiedliwość, jaka spotkała Serbię. Ten kraj rozbito całkowicie - Witold Gadowski.
Jak dodaje, Serbwie podczas wojny również korzystali z narzędzi marketingowych, ale te działania służyły innym celom. – Serbska propaganda służyła zapewnieniu poparcia polityce Miloševicia wśród samych Serbów. Chorwacka natomiast za cel miała zdobycie poparcia międzynarodowego – tłumaczy dr Babić. – Z pomocą firm pijarowskich Chorwacja manipulowała opinią publiczną przede wszystkim w RFN i w USA. Widać to bardzo dobrze na przykładzie Dubrownika, kiedy to chorwackie media przekonały opinię publiczną, że armia jugosłowiańska niszczy to stare miasto. Nie było to zgodne z prawdą, o czym później wszyscy reporterzy mogli się przekonać na własne oczy – tłumaczy.
Na podobny aspekt wskazuje Witold Gadowski. – Związek Komunistów Jugosławii to była jedna z najbardziej otwartych wśród komunistów partii, ale miała swoje rytuały. Oni zlekceważyli pijar jako narzędzie wojny. A informacja i właśnie pijar to jego pod­sta­wa. Wojny bał­kań­skie roz­gry­wa­ły się w świa­do­mo­ści, a Ser­bowie nie prze­gra­li ich mi­li­tar­nie, ale pi­ja­ro­wo – oce­nia.
- Nigdy nie byłem zwolennikiem Miloševicia. Ale jak dzisiaj na to patrzę, to widzę wielką niesprawiedliwość, jaka spotkała Sebię. Ten kraj rozbito całkowicie – dodaje dziennikarz.
Kwestia marketingu polityczne­go i działań propagando­wych podczas wojen na całym świecie nie jest tajemnicą. Sekretem pozostaje jednak, jak do tego dochodzi. O niektórych sprawach wciąż się nie mówi, a fimy pijarowe dzięki temu łatwo rozgrywają opinię pu­blicz­ną. Nie­wy­ja­śnio­ną spra­wą jest rów­nież fi­nan­so­wa­nie tych dzia­łań. – O tym nikt nie mówi chętnie. Cele, o które walczono na Bałkanach, były jednak warte wszystkich pieniędzy – twierdzi dr Babić.
Jak się okazuje, były również warte wszystkich działań. Nawet tych niemoralnych i niezgodnych z dziennikarskimi zasadami. Najlepiej podsumowują to słowa wspomnianego już Jamesa Harffa, który w wywiadzie dla francuskiej telewizji powiedział bez ogródek: "Jesteśmy profesjonalistami. Mieliśmy zadanie do wykonania i to zrobiliśmy. Nikt nam nie płacił za to, żeby być moralnymi".
Dlaczego o tym pisze­my? Bo "o tym się nie mówi".

Powrót do poprzedniej strony