BEZ TYTUŁU

„Przemawiał dziad do obrazu,
A obraz do niego ani razu!”
Motto ze starej legendy)


O ty dziadku, mój druhu serdeczny,
Coś tak długo mówił do obrazu,
A zaś obraz (och, symbolu wieczny!)
Nic do ciebie nie rzekł ani razu,

Pójdźmy społem, stary marzycielu,
Ot, przed siebie, wszak świat jest dość duży,
Z dłonią w dłoni i w serca weselu,
Śpiewać sobie, biedni trubadurzy.

O tej naszej cichutkiej tęsknocie
Krwi się falą cisnącej do gardła,
O drobniutkiej, przymilnej pieszczocie,
Co przedwcześnie w smutku ubumarła,

O tym szczęściu, co od nas ucieka,
O tym, które mijamy w pośpiechu,
I o sercu niewinnym człowieka,
Tak dziecięco nieświadomym grzechu,

O tej tkance prześlicznej półzdarzeń,
Co tkwią w życiu zaledwie na tyle,
By się kanwą stać leciuchnych marzeń
Fruwających het, w słonecznym pyle,

I o Tobie, pachnący mój kwiecie,
Przez naturę wypieszczony na to,
By storczykiem był dziwnym poecie,
Zanim komuś tam będzie sałatą.

Idźmy śpiewać! Niech w mroku przepadnie
Cała prawdy prawdziwość obrzydła:
Trzeba myśli wszyściutkie tak ładnie
W bibułkowe poubierać skrzydła,

Trzeba włożyć im pierrotów kryzy,
Mąką ślady zamazać męczeństwa
I w żelazne zacisnąć je ryzy,
By wciąż górne C brały błazeństwa.

By, za gors się wciskając natrętnie
Wciąż cię śmiechem łechtały pod paszki,
Ciebie, śmiać się lubiącą tak chętnie,
Arcywzorze kolombiny-laszki,

Żeby każda w swych pragnień wyrazie
Była tkliwa, przewrotna i rzadka
Może wówczas, mój cudny obrazie,
Się odezwiesz do swojego dziadka ...