W KARLSBADZIE
Marzyło mi się we śnie,
Że byłem ptaszkiem małym:
Wstawałem bardzo wcześnie,
Zarówno z dzionkiem białym;
W czyściutkim, jasnym zdroju
Pluskałem dzióbek potem
I w adamowym stroju
Grzałem się w słonku złotem.
Robaczków drobnych kilka,
To było me śniadanko,
A potem - szczęścia chwilka
Z samiczką, mą kochanką.
I żyłem rad ogromnie
Wśród lubych tych igraszek
I każdy mówił o mnie:
Cóż to za miły ptaszek!
Tak mi się w nocy śniło,
Nim sen mi umknął z powiek,
I bardzo mi niemiło
Zbudzić się jako człowiek ...
. . . . . . . . . .
Jeszcze na dworze szaro,
A już jak dobra wróżka,
Dziewczę niemiecką gwarą
Za łeb mnie ciągnie z łóżka.
Herr Doktor! Schon ist sechse
Mówi ściągając koce;
Hol’ Teufl’l dich, alte Hexe
Z wdzięcznością jej mamrocę.
O, biedne moje kości,
Zgiąć was się próżno silę;
O, biedna ty ludzkości,
I za cóż cierpisz tyle!
Gdzieżeś jest, gdzieś, niebogo,
Młodości ma kochana,
Gdym władał każdą nogą
Już od samego rana!
Gdym stąpał lewą, prawą
I myślał w mym obłędzie,
Że to me święte prawo,
Że to tak zawsze będzie! ...
. . . . . . . . . .
Słoneczko pierwsze cienie
Ledwie na ziemi kładzie,
A ja już me cierpienie
wlokę po promenadzie.
Cóż tu za masa ludzi!
Cóż za zgiełk! Boże święty!
Jak tu się nikt nie nudzi,
Jak każdy jest zajęty!
Mężczyźni w sile wieku
Z minami tęgich zuchów:
Ach, pociesz się, człowieku
,
Patrząc na tylu druhów!
Ten, ów, na lasce wsparty,
Każdy przy swoim kubku,
I kroczą w ciżbie zwartej
Półdupek przy półdupku ...
Jak wszystkim jedno w głowie,
Jedną myśl każden pieści:
I niechże mi kto powie,
Że życiu braknie treści!
Jak tutaj się ocenia,
Jak tu się staje jasne,
Że celem wszechstworzenia
Jest chronić zdrowie własne!
I z łezką rzewną w oku
Pokornie staję w rzędzie,
Ślubując, iż co roku
Odtąd tak zawsze będzie ...
. . . . . . . . . . .
O, czysty, jasny zdroju,
Łagodnie alkaliczny,
O, źródło ty pokoju,
Nektarze ty mistyczny,
O, boski darze nieba,
Co wabisz nas rokrocznie,
Ileż nabłądzić trzeba,
Nim się przy tobie spocznie!
Kto w tobie usta zmacza,
Ten czuje w tym momencie,
Jak mu się przeinacza
Wszechziemskich spraw objęcie;
Wraz z piersi jego wzbiera
Zaświatów jakieś tchnienie
I życia rytm zamiera
Na jedno okamgnienie ...
Kształt bliski w dal ucieka,
Kolorów tęcze bledną.
Opuszcza duch człowieka
Ziemi skorupę biedną.
Na mgławicowej płynąc fali
W obrazy senne patrzy,
Co gdzieś się topią w dali,
W cień jakiś coraz bladszy ...
Tak u műhlbruńskich zdroi
Wmieszany w ciżbę gwarną,
Zgłębiam tajń duszy mojej
Wieczności tchem ciężarną;
I choć dzieweczka młoda
Dłoń mi podsuwa z kubkiem,
Dziwno mi, że ta woda
Mocno smakuje trupkiem ...
W Karlsbadzie, we wrześniu 1911 r.