CO MÓWILI W KOŚCIELE U KAPUCYNÓW
PIEŚŃ DZIADKOWA


Posłuchajcie ludkowie,
Co wam dziadek opowie:
Niech nastawi każdy ucha,
Bo to mądra jest psiajucha,
Z niejednej flaszki pijał.

Wiecie wy chamskie gnaty,
Z kiem ja jezdem żeniaty?
W kościele moja babina
Baczy, by każda hrabina
Miała do mszy stołeczek.

Przy tej duchowej pieczy
Słyszy też różne rzeczy,
Co tam sobie parle-franse
Wyzwirzują za romanse:
Okrutne wszeteczeństwa.

W przedostatnią niedzielę
W kapoceńskim kościele,
Mówiła mi moja starka,
Straśna była tam pogwarka
O jakimsiś b a l o n i k u.

Rzecze pani nieftóra:
To Sodoma, Gomóra;
Niewidziane rzeczy w świecie,
Co oni w tym t a b u r e c i e -
Tfu! nikiej zwykłe świnie.

chodzom się do piwnice,
Zapalone trzy świce,
Drzwi nie wprzódzi się otwiera,
Aż fto imie Lucypera
Po trzy razy zawoła.

Kompanija wesoła
Ozbira się do goła,
Potem jakieś śtuczne tańce
Wyprawuje te pohańce,
Wstyd wymówić: jakieś m a c i c e.

Syćko se tak używa,
Choć niejedna już siwa;
Niejedna - boskie skaranie -
W odmienionym chodzi stanie,
A i tak se folguje.

Z harakiem stoi balia,
Pije cała kanalia,
Od rzeźbiarza do maliarza
Każdy pysk do balii wraża
I bez pamięci chłepce

Beł tam młody chłopczyna,
Zwą go jakoś ... Stasina,
Jak nie weźmie płakać, prosić,
Ze pić nie fce, ze ma dosyć -
Przemocą w gardło leją.
Jensza bestia - tak gruba -
Straśnie sprośna choroba -
Do syćkiego ten ci pirszy,
Wszeteczne im składa wirsze
Na to rajskie wesele.

W wielkiej on ci tam chwal
Gra na klawicymbale,
Syćkie głosem mu wtórują,
Po brzuchu go przyklepują -
Niby ze pirsza świnia.

Jenszy na łbie ma kłaki
Jak u jakiej pokraki -
Ponoć jaze jest ze Zmudzi:
Ci ten gębą napaskudzi,
To ratuj Chryste Panie!

Mówiom o nim dochtory,
Ze na rozum jest chory -
Bo do kobit tak się bierze:
Zamiast użyć, jak należy,
Ino gada plugastwa.

Jenszy znów do krotofil,
Wołajom go Teofil;
Żółte kudły se fryzuje,
Szpetne figle pokazuje,
Baby skrzeczom z radości.

Ze jest chłop się patrzy,
Niejedna się zapatrzy -
Potem dziwią się ludziska,
Choć nie krewny, zasie z pyska
Wykapany Teofil.

Jak się syto napiją,
Dość se gębów pobiją,
Potem liga syćko społem,
Fto na stole, fto pod stołem,
Gorzej niśli źwirzęta.

Taką mają zabawe
Te odmieńce plugawe,
Co się same - Panie święty -
Przezywają “dekadenty”,
Po polsku: takie syny!

Tak gadali w niedziele
W kapoceńskim kościele:
Nie strzymałek ciekawości,
Przywlekłek tu stare kości,
Niech się dziaduś napatrzy ...

Pisane w r. 1906