Artykuł zamieszczony w tygodniku "Polityka" nr. 15 z 14 kwietnia 2001 r.

Postaci “Quo vadis” – u Sienkiewicza i w rzeczywistości
Niemoralny moralista Seneka

Seneka.jpg (22089 octets) Lucjusz Anneusz Seneka

Gdy ludzie cesarza niespodziewanie zabrali Ligię z domu Aulusa Plaucjusza do pałacu Nerona, stary wódz w trosce o los swej podopiecznej zwrócił się z prośbą o pomoc do Seneki. Tak opowiada “Quo vadis”. I tylko tu Seneka występuje w powieści bezpośrednio. W rzeczywistości jako senatorowie Seneka i Plaucjusz musieli stykać się często, choć chyba nie darzyli się sympatią. A z całą pewnością wódz Plaucjusz nie starałby się, by polityk Seneka interweniował u cesarza w sprawie tak delikatnej w roku 64, kiedy to rozgrywa się akcja powieści. W Rzymie wiedziano wtedy doskonale, że już nie cieszy się on łaskami dworu. Seneka nie musiał osobiście wyjaśniać tego swemu gościowi.

Ta krótka scena spełnia jednak swą rolę. Zarysowuje postać zgorzkniałego mędrca, wprowadza w atmosferę lęku, ciążącą nad polityczną elitą stolicy: bezpiecznie można pić wodę tylko z fontanny, tę bowiem zasila publiczny akwedukt! A tymczasem Seneka, choć już nie pojawia się na kartach powieści, nie miał tam bowiem żadnej istotnej roli do spełnienia, realnie wciąż pozostawał ważną postacią w zakulisowej grze politycznej – aż do jej i swego tragicznego końca.
Seneka to najlepiej nam znany Rzymianin z I wieku n.e., a więc sprzed dwóch tysięcy lat. Choćby z tej przyczyny godzi się poświęcić mu nieco uwagi u progu III tysiąclecia. I to zwłaszcza w roku 2001, jest bowiem wielce prawdopodobne, że urodził się w 1 roku n.e.! Wywarł trwały wpływ na kulturę europejską.
Znamy nie tylko podstawowe fakty z jego życia: Lucjusz Anneusz Seneka, urodzony w hiszpańskiej Kordobie w średnio zamożnej rodzinie wybitnego retora, w stolicy dzięki pomocy krewnych rozpoczął z powodzeniem karierę polityczną, wszedł w bliskie kontakty z domem cesarskim za Klaudiusza i potem za Nerona, chyba nawet zbyt bliskie; zapłacił za to wygnaniem, przywrócony jednak do łask dzięki nowej żonie cesarza Klaudiusza Agrypinie był opiekunem studiów jej syna Nerona, a w początkach jego panowania należał do najbardziej wpływowych ludzi Imperium; potem pozornie odsunął się od życia publicznego, lecz i tak został zmuszony przez swego wychowanka do popełnienia samobójstwa w roku 65. Oczywiście te informacje można jeszcze wzbogacić różnymi szczegółami. Jednakże podobnego typu elementy biografii posiadamy też o wielu osobach tamtej epoki, o politykach, pisarzach, dowódcach, a nawet o ówczesnych biznesmenach. W przypadku wszakże Seneki mamy do czynienia z czymś znacznie istotniejszym i, jeśli chodzi o postacie starożytności, bardzo rzadkim. Oto dysponujemy bogactwem jego własnych wypowiedzi, sądów, refleksji w sprawach zawsze ważnych dla myślącego człowieka. Znamy go więc niejako od wewnątrz, jego postawę – czy całkowicie szczerą, to rzecz inna – wobec problemów aktualnych w każdej epoce. Tak głęboko znana nam jest z czasów rzymskich tylko osobowość Cycerona w wieku I p.n.e. (jego spuścizna literacka jest ogromna) oraz cesarza Marka Aurelego z wieku II n.e. dzięki jego “Rozmyślaniom”, dziełku niezwykłemu. “Wyznania” św. Augustyna to rzecz już z innej epoki.

Jak żyć szczęśliwie

Stawia Seneka pytania o sens naszej egzystencji. Czym jest życie prawdziwie szczęśliwe, na czym ono polega i w jakiej mierze od nas samych zależy? Jak zachowywać spokój ducha wobec nieuniknionych ciosów losu, także wobec grozy śmierci? Jak rozumnie świadczyć dobrodziejstwa i okazywać łagodność, a powściągać gniew i mściwość? Jaką wagę przykładać do dóbr materialnych i jak spożytkować krótki moment świadomości, zwany życiem, przez los nam użyczony? Tego typu tematy porusza Seneka w sposób piękny i wręcz porywający w kilkunastu traktatach, zwanych też dialogami. Przedstawia je głównie z pozycji przemyśleń greckich stoików, wysławiając stałość ducha, obowiązek służenia prawdzie w każdej sytuacji, obojętność wobec spraw materialnych i pokus ambicji. Podobne problemy powracają w ponad stu jego listach – a właściwie esejach – zwykle w powiązaniu z drobnymi wydarzeniami życia codziennego, co daje im koloryt swobodnej rozmowy na przypadkowe tematy, choć zawsze z dbałością o literackość stylu. Były to odwieczne problemy dyskusji filozofów, co najmniej od czasów Sokratesa. Toteż Seneka korzysta w pełni z ich argumentacji, czyni to jednak w sposób naturalny, może niekiedy zbyt mentorski, zawsze jednak interesujący.
Jego żywa inteligencja kazała mu też zająć się zjawiskami i porządkiem świata przyrody. Podobnie jak wielu z nas pasjonują, niezależnie od naszego zawodu i przygotowania, tajemnice współczesnej fizyki i kosmologii, ewolucjonizm, postępy elektroniki. I temu to dyletanckiemu, lecz prawdziwemu pragnieniu wiedzy zawdzięczamy zbiór rozpraw poświęconych zagadnieniom, którymi dziś zajmuje się meteorologia, astronomia, geografia. Nie są to oczywiście badania odkrywcze. Autor referuje w sposób wybiórczy pewne kwestie rozważane przez wcześniejszych myślicieli. Ogół wywodów podporządkował jednej idei: świat nie jest dziełem przypadku, lecz tworem boskiej inteligencji, która nieustannie czuwa nad obrotami całości. Badanie więc natury jest obowiązkiem myślącego człowieka, wznosi go bowiem ponad małość i utrapienia życia codziennego ku rozumieniu boskiego i moralnego porządku. Dziś większość z nas podpisałaby się raczej pod twardym sądem Karla Sagana, np. o ewolucji życia, które “nie wie, dokąd podąża. Nie ma żadnego długoterminowego planu. Nie myśli o końcu. W ogóle nie myśli. Nie istnieje umysł, w którym odbywałby się proces myślenia. Życie jest rozrzutne i ślepe. Nie zna pojęcia sprawiedliwości”. Wielu więc nie zgodzi się z Seneką, że badanie natury to zarazem odkrywanie wyższego ładu. Ale z drugiej strony w pełni przemawiają do nas jego wręcz natchnione słowa, iż poznawanie budowy świata jest największym szczęściem, jakiego może dostąpić człowiek.

Kopalnia złotych myśli

Dzieło z ducha tak chrześcijańskie cieszyło się wielką popularnością w średniowieczu. Ba, doszło do tego, że już w starożytności sfingowano, bardzo zresztą nieudolnie, rzekomą korespondencję pomiędzy Seneką filozofem a świętym Pawłem! Jakże bowiem ci dwaj współcześni sobie głosiciele podobnych zasad moralnych mieliby się nie znać i nie dyskutować? Pokusie doprowadzenia do rozmowy pomiędzy apostołem a światłym, choć cynicznym poganinem Petroniuszem nie oparł się także autor “Quo vadis”. Tymczasem zaś, mimo akceptowania podobnych zasad etycznych, różnice pomiędzy młodą religią a filozofią antyczną, nawet tą najbardziej moralizatorską, były przepastne. Przedstawiciele tej drugiej uważali, że to dzięki rozumowi stopniowo zbliżamy się ku poznaniu prawdy o świecie i człowieku. Wyznawcy natomiast chrześcijaństwa wierzyli, że prawda ostateczna została już objawiona, rzeczą zaś rozumu jest tylko pomoc w przekonywaniu o niej tych, którzy łaski nie dostąpili.
I wreszcie Seneka poeta, tragediopisarz. To najmniej do nas przemawiające jego utwory. Tematyka mitologiczna, budowa sztuczna, język retoryczny. A przecież właśnie te tragedie odegrały ogromną rolę w kształtowaniu się dramaturgii nowożytnej w XVI i XVII w., także szekspirowskiej. Już to samo stanowi wystarczający tytuł do chwały. Był Seneka mistrzem słowa, sformułowań zwięzłych, celnych, aforystycznych. Jego pisma skrzą się ich bogactwem. Toteż przez 20 wieków należał do najchętniej czytywanych autorów łacińskich, a jego wpływy na literaturę europejską są wręcz nie do ogarnięcia. Był nauczycielem moralności, wzorem pozornie prostej, w istocie przemyślanie artystycznej stylistyki oraz umiejętnego wiązania spraw drobnych i zwyczajnych z zagadnieniami wielkimi. Był i jest wciąż skarbnicą sentencji i kopalnią tzw. złotych myśli.
Aż tyle pochwał, i to w pełni zasłużonych, pod adresem pisarza sprzed dwudziestu wieków! Chciałoby się wiedzieć, kto z tych, którzy rodzą się w tym roku, 2001, i staną się pisarzami, ba, którzy to z już obecnie sławionych literatów będą znani choćby z imienia za lat 2000, czyli w roku 4001? Najłatwiej zbyć to pytanie uśmiechem, skoro nie ma sposobu, byśmy mogli poznać odpowiedź. Ale to właśnie Seneka zastanawiał się, jakie niespodzianki gotuje nam przyszłość. I chyba można rozważyć, czy będzie wtedy w ogóle istniała literatura w znanym nam kształcie?

Cudzołożnik, intrygant, spiskowiec

To zabrzmi paradoksalnie, byłoby jednak dobrze dla samego Seneki, gdyby nasza wiedza o nim ograniczała się tylko do jego dzieł oraz podstawowych informacji biograficznych. Jaśniałby blaskiem niby brylant bez skazy, byłby, jak to dziś przyjęło się określać, niekwestionowanym autorytetem moralnym dla pokoleń. Niestety, wiemy o nim trochę więcej, tylko trochę, ale i to wywołuje pytania, niepokój, wręcz zdumienie. Oto garść faktów: Oskarżony za panowania Klaudiusza przez cesarzową Messalinę o cudzołóstwo z Julią Liwillą, siostrą poprzedniego cesarza Kaliguli, spędził trzy lata na Korsyce, skąd słał nieznośnie pochlebcze pisma pod adresem wyzwoleńców cesarza; ale później jako moralista ostro potępiał wszelkie pochlebstwa. Czy sprawa Julii Liwilli to intryga dworska, czy też jest w niej nieco prawdy? Gdy Agrypina, przypomnijmy, spowodowała odwołanie go z wygnania, został wychowawcą jej syna i cesarza siedemnastoletniego Nerona. Na Klaudiuszu, który zesłał go na Korsykę, Seneka zemścił się wyjątkowo zjadliwym pamfletem; “Udynienie” – to parodia oficjalnego ubóstwienia zmarłego cesarza. Czy już wtedy był kochankiem Agrypiny? Przez kilka lat faktycznie rządził, i to nieźle, całym Imperium wraz z prefektem Burrusem. Neronowi pozostawiono to, co ten lubił najbardziej, jak wszyscy jego rówieśnicy w każdej epoce: muzykę i piosenkowanie, igrzyska i sport, miłostki. A może należało wprawiać młodego człowieka w sztukę rządzenia i ponoszenia odpowiedzialności? Może byłoby to czymś sensowniejszym niż dedykowanie młodzieniaszkowi traktatu “O łagodności”, który stawia jako przykład władcy łagodnego właśnie Nerona? Z jakimiż to oporami, twierdzi Seneka, podpisywał on wyroki śmierci! A pisał to tuż po zagadkowej śmierci Brytanika w obecności samego Nerona.
Jednocześnie narastał konflikt z opętaną żądzą władzy Agrypiną. Zarówno Seneka jak i Neron poczuli się bezpośrednio zagrożeni. I obaj też – któż dziś osądzi, w jakim stopniu – winni są zbrodni jej zamordowania wiosną roku 59. Z całą też pewnością właśnie Seneka był autorem listu cesarza do senatu, w którym syn oskarżał matkę o straszliwe przestępstwa, w tym i o przygotowywanie zamachu na jego życie. Ohydnie cyniczne pomówienia w ustach kapłana moralistyki. Lecz już w trzy lata później, po śmierci Burrusa, możny minister odsuwa się od polityki. Czy rzeczywiście? Jest faktem, że uczestniczył w spisku Pizona przeciw Neronowi – a nie był to spisek wymyślony przez tajne służby – i z tego to powodu musiał rozstać się z życiem. Co uczynił zresztą w sposób nieco teatralny, jakby pozując na Sokratesa. Utrzymywano też w stolicy, że to właśnie Seneka miał ostatecznie, według najtajniejszych planów, objąć władzę po usunięciu i Nerona, i nawet Pizona jako imperator.
Wielbiciele Seneki, wspaniałego pisarza i wzniosłego moralisty, nie dopuszczają myśli, by ktoś tak porywająco głoszący stoickie ideały mógł jednocześnie tak ewidentnie lekceważyć je w postępowaniu własnym. Byłby to cynizm, twierdzą, niewiarygodny, przejaw wręcz rozdwojenia jaźni. A śmierć z woli tyrana, jakże wspaniale, choć może nie bez lekkiej ironii, opisana przez Tacyta przydaje Senece takiej aureoli mędrca męczennika, że wszelkie jego ewentualne winy zdają się odkupione. Toteż w podręcznikach i opracowaniach problemy dysonansu pomiędzy nauczaniem a czynami Seneki są zazwyczaj albo w ogóle pomijane, albo też umniejszane i zbywane wzmiankami. Zresztą o argumenty obrońcom Seneki stosunkowo łatwo. Oskarżenia, powiada się, zostały w większości zmyślone przez wrogów politycznych, pewne zaś fakty można usprawiedliwić realiami polityki, racją stanu. Czy poczynania Agrypiny, kobiety niewątpliwie całkowicie amoralnej, nie groziły w perspektywie nawet wojną domową? A czyż nie był koniecznością spisek Pizona?
Prawda to wręcz banalna, że nikt, nawet człowiek najszlachetniejszy, kto choćby tylko otarł się o politykę, nie wychodzi z tego spotkania bez ran, także moralnych. Gotowi więc jesteśmy do daleko idących usprawiedliwień rozdźwięku pomiędzy Seneką moralizatorem a Seneką – człowiekiem władzy. Jest wszakże inna dziedzina, w której takiego usprawiedliwienia zastosować się nie da.

Nogi z kości słoniowej

Należał do najbogatszych ludzi Rzymu. I nie był to majątek odziedziczony, lecz zdobył go różnymi sposobami w ciągu zaledwie kilku, może kilkunastu lat obracania się w świecie wielkich możliwości. A równocześnie deklamował, jak to niewiele potrzeba do prawdziwie szczęśliwego życia, jak dobrze jest być wolnym od nadmiaru rzeczy, byle móc pracować nad sobą. Na pytanie, kto jest ubogi, odpowiadał: nie ten, kto ma niewiele, lecz ten, kto chce mieć coraz więcej. W takim razie on sam należał do nędzarzy, pożądał bowiem bez miary i zachłannie. Nie był nawet w stanie zapamiętać nazw wszystkich swych majątków ziemskich (sam to pośrednio przyznaje) rozrzuconych po całym Imperium, od Egiptu przez Italię i Hiszpanię, chyba aż po Brytanię – tam miał na pewno interesy finansowe. Czy to nie o sobie mówi, drwiąc z dziwactw bogaczy? Wiadomo, że kolekcjonował stoły z drewna cedrowego o nogach z kości słoniowej – i tak dalej, i dalej. Przy tym wszystkim, jak twierdzi, jadał bardzo skromnie, ubierał się podobnie, w łazience też nie było luksusów. Powiadają, że i obecni milionerzy, ci prawdziwi, żyją skromnie – wystarcza poczucie, że się jest bogatym i że tego bogactwa wciąż przybywa.
Jaką to drogą doszedł do majątku nawet w Rzymie imponującego, ale też gorszącego? Senatora obowiązywały pewne ograniczenia, on wszakże chyba żadnych sobie nie wyznaczał. Zarzucano mu, że wręcz poluje na spadki po ludziach majętnych w samej stolicy, że udziela pożyczek na lichwiarski procent. W ciągu kilku lat zebrał 300 mln sesterców.
Panuje dość powszechne przekonanie, że filozof to człowiek z głową w chmurach, niezaradny w sprawach życiowych, a zwłaszcza finansowych. Rzeczywistość wszakże często przeczy tym potocznym wyobrażeniom. Wśród uczonych humanistów właśnie filozofowie zdają się wyróżniać zapobiegliwością, oczywiście nie w zdobywaniu wielkich fortun, ale w umiejętnym organizowaniu np. wszelkiego rodzaju wyjazdów, spotkań i konferencji, zwłaszcza międzynarodowych. I tak być powinno, filozofować bowiem z pożytkiem może tylko człowiek prawdziwie pomysłowy. I nigdy nie wolno zapominać, że praojciec europejskiej filozofii Tales był z zawodu kupcem, człowiekiem obrotnym, chętnie podróżującym. Toteż budowanie majątku wielkiej ujmy Senece by nie przynosiło – metody politycy stosowali wówczas, jak i obecnie, bardzo rozmaite, każdy interes można jakoś usprawiedliwić dobrem państwa lub nauki. Nieznośne natomiast jest ustawiczne moralizowanie. Seneka chyba sam zdawał sobie z tego sprawę. Stąd np. odpierając zarzuty tych, co wołają: filozofowie pięknie deklamują, mówią o cnotliwym życiu, sami jednak mniej pięknie postępują, wypowiada słowa znamienne: Jeśli o mnie chodzi, znajduję się na samym dnie wszelkich występków! Może istotnie tak w głębi duszy myślał o sobie? A w takim razie za samą szczerość, choćby przypadkowo ujawnioną, sporo powinno mu zostać wybaczone. Pasja moralizowania staje się jakby ucieczką od siebie samego, rodzajem zabiegu terapeutycznego za pomocą talentu pisarskiego. Myślę, że bywa tak i obecnie.

Powrót do poprzedniej strony