Forum WPROST
BRESLAU wg N.Davies'a


W pierwszym tygodniu września br. w wątku "Breslau wg N.Davies'a" przedstawiłem na forum WPROST w ok. 10 odcinkach recenzję książki Normana Davies'a pt. "MIKROKOSMOS - portret miasta środkowo europejskiego Vratislavia - Breslau - Wrocław". Tekst tej recenzji jest na stronie "ARTYKUŁY" pt. "Mikrokosmos wrocławski". Poniżej własne wypowiedzi w dyskusji internetowej.

1. - 1.09.2002
Waldemar
Co do dziedzictwa piastowskiego. Jeśli Polacy nie mają racji, powołując się na swoje "korzenie" narodowe w piastowskich państewkach-księstwach dynastycznych, no to chyba i dzisiejsi Francuzi błądzą, wskazując Gallów, jako swych przodków, Rumuni - Daków, Niemcy - plemiona germańskie itd. A Żydzi to już zupełnie są przegrani z tymi swoimi królami dynastycznymi Saulem, Judą i Salomonem sprzed 3 tysięcy lat. Powiedz to im wszystkim. I napisz tu na forum, że błądzili i błądzą, organizując tyle wojen, powstań i kłótni o te swoje niby ojcowizny.
Nie martwmy się jednak o nich, lecz przede wszystkim o siebie, skoro jak piszesz 1/3 naszej III RP leży w granicach Niemiec wg konstytucji NRF. Wnioskujesz, żeby z Niemcami o tym rozmawiać. Ale przecież rozmawiamy cały czas. I co raz mamy różne formalne umowy, uznające te nasze zachodnie granice.
Ale ja bynajmniej nie mam zamiaru w tej materii ciągnąć polemiki z twoim światopoglądem, który na pewno z "komuchowskim poglądem" nie ma nic wspólnego, ale także i z polskimi interesami, a nawet racją stanu w ogóle. Niech może inni podyskutują w temacie, zwłaszcza ci co z Breslau, których wszak sporo na tym forum. Chyba nie wszyscy już skapitulowali i nie zaczynają pakować walizek. Ja tylko relacjonuję tu, ze skromnymi komentarzami, Davies'a historyjkę o Wrocławiu, okrzyczaną przez polską prawicę jako genialną (jeszcze przed wydaniem książki). A on właśnie napisał, że ta tymczasowość polska we Wrocławiu skończyła się ostatecznie z uściskiem Mazowieckiego i Kohla. Może się przejęzyczył, albo uległ nagle "komuchowatym" poglądom?



2. - 2.09.2002
Waldemarze, zakuty rusofobie.
Nie chcę, ale muszem replikować (ostatni raz). IDEA PIASTOWSKA uformowana została w połowie XIX wieku, gdy nie było jeszcze "komuchowskiej" historiografii - to idea państwa jednolitego etnicznie, nie wykraczającego poza ziemie piastowskie (ongiś we władaniu książąt dynastii piastowskich), rdzennie polskie. Kazimierz Wielki w tym wielki, że zjednoczył i umocnił państwo po rozbiciu dzielnicowym, a Królestwo Polskie rozkwitało za jego panowania gospodarczo i kulturowo. Ale już on sam zrobił pierwsze ekspansywne kroki na Wschód (Grody Czerwieńskie) i mówiąc skrótowo zastąpił Wrocław Lwowem.
Wielka Unia z Litwą przyniosła wiktorię grunwaldzką, co zaowocowało zmniejszeniem zagrożenia od Północy i rozpoczęciem obłędnego polskiego Drang nach Osten. W okresie do czasu powstania i wzmocnienia się Prus (w czym pomogliśmy), zagrożenia Austrii Habsburgów przez Turków (od których uwolnił ich Sobieski) i pozbierania przez Iwanów III i IV ziem ruskich oraz umocnienia Rosji przez Piotra I (w czym próbowaliśmy przeszkadzać) - I RP przeżyła swój wiek chwały i potęgi oraz odrodzenia kulturalnego. Ale IDEA JAGIELLOŃSKA kazała Polakom zdobywać Moskwę, walczyć ze Szwedami o księżycowe Inflanty, i wojować Olbrachtowi na peryferyjnej Wołoszczyźnie. No i skończył się ten wiek jagielloński pod ciosami Szwedów, Chmielnickiego, Turków, Rosjan, własnego sobiepaństwa magnackiego i in.
Potem były już tylko samowola saska, rozbiory, przegrane powstania, nienawiść Litwinów i Ukraińców, germanizacja ziem zachodnich, rusyfikacja wschodnich, nędza galicyjska itd. itp. - do Powstania Warszawskiego (bo to też duch idei jagiellońskiej), z małą przerwą na cud i uformowanie państwa II RP jagiellońską metodą. Ciosem dla idei była II światowa i jej wyniki. Ostatecznie przepadły mająteczki ziemskie, skończył się błogostan przedmurza chrześcijańskiego i sny o potędze i wyższości kultury polskiej, odszczepieńcza pogarda dla wszystkich nacji słowiańskich, wiara w cuda i Zachód i jeszcze inne trele morele. No nie - teraz te cholerne upiory przeszłości się odradzają w zakutych łbach prawicowych. A powinieneś się cieszyć, że tam na wschodnich kresach Polski już nie ma, bo mielibyśmy swą Jugosławię, jak amen w pacierzu, i może by Mozanto ze swojej Kołomyi nie zdążył uciec przed wnukami niedawnych rezunów.
Powołujesz się na Cata-Mackiewicza - czytałem, ma w swym czystym antykomuniźmie jednak przebłyski realizmu. Sam przeczytaj "Dzieje głupoty" Bocheńskiego, "Bić się czy nie bić " Łubieńskiego i tryptyk Pawła Jasienicy, z II jego tomu "Polska Jagiellonów" dedykuję skromny cytat: ...- "romantyka polityczna, mierzenie sił na zamiary, rachuby na "jakoś to będzie"..... To takie śmieci postjagiellońskie.



3. - 4.09.2002
Observator
W Twym poście z 2.09 wywiodłeś logiczny wniosek, że Davies pisał pod szmal niemiecki. Ale było akurat odwrotnie. Po pierwsze propozycję napisania książki o Wrocławiu zgłosił Davies'owi Bogdan Zdrojewski, b. prezydent Wrocławia w 1996 r. Pierwszą umowę zabezpieczającą redakcję książki zawarł Urząd m. Wrocławia z Zakładem Ossolińskich, który pilotował organizacyjnie i finansowo przedsięwzięcie. Głównym autorem niemieckich rozdziałów był Anglik, student Davies'a, a powojennego Wrocławia - Polacy. Niemieckie fundacje włączyły się ze swym szmalem dopiero po roku, gdy zorientowały się jakie teksty powstają. Przy tym Davies nie z tych, których można kupić, potrafił nawet pokłócić się z władzami brytyjskimi, gdy chodziło o jego przekonania historyczne.



4. - 4.09.2002
JurekGo
Narodowości w Europie ostatecznie wyklarowały się dopiero w XIX w. Wg historyków-archeologów protoplastami Polaków w prostej linii były głównie plemiona Polan i Wiślan. A Łużyczanie to pokrewni nam Słowianie, jak Czesi, Słowacy, Rusini itd. Twardzi w swych obyczajach i języku, bo musieli walczyć z najazdami plemion germańskich od zarania swego istnienia. Część Łużyczan nadłabskich w VI w. wywędrowała na Bałkany i tam dała początek Chorwatom, Słoweńcom, Serbom itd.
Książka Normana Davies'a o Wrocławiu już w zeszłym roku wydana była po niemiecku w Niemczech (tłumaczenie polskie w tym roku). Bo głównymi jej sponsorami było kilka fundacji niemieckich, a ponadto jedna fundacja angielska i Urząd m. Wrocławia. Książka o historii niemieckiego Breslau jest napisana obszernie, wiarygodnie, świetnie, tyle że nie przez Davies'a, a jego dawnego studenta, germanistę, jako drugiego współautora książki. Sam Davies również wyczerpująco i ze swadą opisał całą prehistorię i piastowskie dzieje Wrocławia. Ostatni rozdział o powojennym Wrocławiu jest autorstwa - takie jest moje, nie bezpodstawne, domniemanie - polskiego kolegi Davies'a z Krakowa z lat 60. Zrobił on wg mnie Davies'a "w konia", bo nie ma tam prawie nic o Wrocławiu, odbudowie miasta ze zniszczeń wojennych itp., a jedynie polityczne wspomnienia martyrologiczne i kombatanckie wypędzonych Niemców, przesiedlonych zza Buga Polaków i o "Solidarności". Zaś N.Davies prawdopodobnie po prostu nie miał czasu na korektę tego materiału.



5. - 5.09.2002
JurekGo
Faktycznie we Wrocławiu było sporo tubylczych Polaków, nazywało się ich autochtonami. Sam mieszkałem z kolegami na stancji u takiej autochtonki, która zupełnie dobrze mówiła po polsku.
O pojednaniu polsko niemieckim w ostatnim rozdziale książki jest sporo, tyle, że przedstawione jest ono wyłącznie jako ideologiczne bratanie się przeciwko komunizmowi. Więc najpierw autor pisze, że Polacy przejęli Wrocław bezprawnie i że do 1989 r. istniał Breslau, zgodnie z konstytucją NRF. Stał się Wrocławiem dopiero po spotkaniu Mazowiecki - Kohl w Kreisau, które stworzyło też pełne warunki umożliwiające prawdziwe niemiecko-polskie pojednanie. Rozpoczęło się ono wszak już znacznie wcześniej, gdy Niemcy wsparli wydatnie opozycję solidarnościową w okresie stanu wojennego.
Głoszenie tego ideologicznego pojednania nie przeszkadza autorowi w relacjonowaniu fali roszczeń zgłoszonych w latach 90. do pamiątek historycznych, majątków oraz odszkodowań dla wypędzonych Niemców. Nie pisze wprawdzie wprost, że te roszczenia są słuszne, ale też nie kojarzy je zupełnie z tym polsko-niemieckim pojednaniem. Można domniemać, że dla niego pojednanie odnosi się jedynie właśnie do walki z komunizmem, zaś roszczenia to zupełnie inna parafia. W tym sensie też zrozumiałe jest, że Niemcy uważają, iż walczyli w II wojnie światowej dla dobra Polaków, a Polskę zaatakowali tylko w celu powstrzymania komunizmu, jak o tym piszesz. Jest szansa, że dopiszą to jeszcze do swych roszczeń wobec nas.



6. - 5.09.2002
Rudi
Goleniów nad Iną to stara osada słowiańska od X wieku na Pomorzu Zachodnim, miasto od 1268 r. O ziemie te rywalizowali na przełomie tysiącleci margrabiowie Ces. Rzymskiego Narodu Niem. (I Rzesza), król duński i książęta piastowscy. Pierwsze znaczące zwycięstwo odniósł książę Mieszko I w bitwie nad Odrą pod niedaleką Cedynią 24.06.972 r., broniąc się przed najazdem margrabiego Hodona, władającego sąsiednią Marchią Łużycką. Syn Mieszka, Bolesław założył natomiast biskupstwo w Kołobrzegu w 1000 r. (równocześnie we Wrocławiu), co dodatkowo integrowało te tereny z Królestwem Polskim.
Po rozpadzie dzielnicowym Pomorze znajdowało się we władaniu książąt szczecińskich do 1630 r., następnie Szwecji, a od 1720 r Prus. Dopiero wtedy nastąpiła germanizacja ludności na większą skalę, zwłaszcza pod rządami Otto von Bismarcka.
Tak więc w ub. tysiącleciu Pomorze zachodnie (Szczecińskie) przynależało do Niemiec raptem 225 lat, do piastowskiego królestwa, czy lokalnych książąt szczecińskich przez ok. 400 lat, do Szwecji 90, a Polski Ludowej 55 lat. A na dziś największe znaczenie ma aktualna sytuacja geopolityczna - to, że III Rzesza przegrała, rozpętaną przez siebie, II w. św., że od 1945 r. Goleniów wraz z Pomorzem należy do Polski, mieszka tam prawie w 100% ludność polska itd. O piastowskim Wrocławiu poczytasz w "Mikrokosmosie" Davies'a na 45 stronach.

Skąd u Was taki wrogi stosunek do naszej przeszłości piastowskiej? Z wypowiedzi Waldemara wynikałoby, że dlatego, bo PRL głosiła ideę państwa piastowskiego. Puknijcie się w swoje antykomuchowate łby - przecież to jest myślenie i działanie w prostej linii przeciwko racji stanu naszego polskiego państwa. Nie dziwię się Niemcom, ze drwią, śmieją się i pogardzają Polakami. Bo oni sami, i cała reszta liczących się nacji w Europie, myśli diametralnie inaczej, w pierwszym rzędzie propaństwowo. Połapali się już też, że wystarczy trochę szmalu i dmuchanie w polską fujarkę na melodię anty....., a dummen Polen będą mieli w saku, ze wszystkim co do nas przynależy. I jeszcze sobie policzą odszkodowania i procenty za wypędzenie, okupację i eksploatację.



7. - 6.09.2002
Brodacz, Bociann
Bardzo mi się spodobała ta dyskusja o Świętym Cesarstwie ..., bo to jest jeden z bardzo kontrowersyjnych tematów historii europejskiej. Ja sam to kiedyś trawiłem z kilku książek i mógłbym godzinami.....Więc przykro mi, ale się wtrącam ze swym materiałem, chyba będzie ciekawy, a jest bardzo słabo znany. Stąd mój podziw dla dyskutantów.
.......Pierwszym cesarzem niemieckim był Otto I, koronowany 2 lutego 962 r. w Rzymie przez papieża Jana XII. Odtąd ottońskie państwo nazywano Cesarstwem Rzymskim, Cesarstwem Zachodnim, lub Cesarstwem Teutońskim, a od 1254 r. Świętym Cesarstwem Rzymskim. Potem były zaciekłe spory między papieżami i cesarzami, którzy byli detronizowani, ekskomunikowani, sami się koronowali, były bezkrólewia i w ogóle cesarstwo jakby rozpłynęło się in Nacht und Nebel. Zaś w 1512 r., ni stąd ni zowąd, narodziło się (w oficjalnych dokumentach) Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego, zwane też później w skrócie Rzeszą Niemiecką. W sprawie tej świętej nazwy przelano już może atramentu. Twór to był bardzo efemeryczny, istniał raczej w kategoriach moralnych i tradycji niż w rzeczywistości. Po prosto jednego z królów niemieckich obwoływano (to były dopiero cyrki) cesarzem, który nie dysponował jednakże żadnymi instytucjami cesarskimi. Dopiero w 1806 r. zreflektowano się i zlikwidowano ten dziwoląg. Porzucono też nazwę Rzeszy Niemieckiej.
Ale trupa wskrzeszono w 1871 r. Po kapitulacji Paryża w styczniu 1871 r., wykorzystując euforię zwycięstwa, król pruski Wilhelm I ogłosił się dziedzicznym cesarzem Niemiec, co dokonane zostało z wielką paradą w Sali Lustrzanej pałacu wersalskiego. Powstało jedno Cesarstwo Niemieckie, obejmujące oba Związki Niemieckie, Północny i Południowy, oraz świeżo zaanektowane, dotychczas francuskie, kraje Alzacji i Lotaryngii. Nowe państwo nazwane też zostało II Rzeszą Niemiecką, w nawiązaniu do historycznej, średniowiecznej I Rzeszy. Druga Rzesza była państwem związkowym pod hegemonią Prus. Na jej czele stał cesarz niemiecki, będący zarazem królem pruskim. Też nie było prawie żadnych instytucji cesarskich. Władza bezpośrednia spoczywała w rękach kanclerza Rzeszy, równoczesnego premiera pruskiego. .....
Wszystko ma swój koniec, więc i II Rzesza skończyła się po przegranej I w.św. w 1918 r. Lecz w 1933 r. nową III Rzeszę zafundował sobie Adolf Hitler, który zakochany był beznadziejnie w tej pierwszej Świętej.. itd. Ta trzecia prosperowała najkrócej bo tylko do 1945 r.

Powrót do poprzedniej strony