Forum WPROST
"PIANISTA" Władysława Szpilana


1. - 31.10.2002
Barnaba
Film "Pianista" opowiada o wojennych, koszmarnych losach pianisty Władysława Szpilmana, który przeżył getto i skrywany był potem przez miesiące przez Polaków, a od Powstania Warszawskiego wegetował samotnie w ruinach miasta. Film osnuty na podstawie książki wspomnieniowej Szpilmana, napisanej "na gorąco" w 1945 r. Nowe wydanie ukazało się w ubiegłym roku pt. "PIANISTA - warszawskie wspomnienia 1939-1945". Ja ją przeczytałem kilka dni przed oglądnięciem filmu, poza tym mam jeszcze swą własną pamięć tamtych czasów, więc mogę ocenić, że film jest bardzo prawdziwy i rzetelny. Ale przede wszystkim film jest zrobiony przez Romana Polańskiego po mistrzowsku, bardzo sugestywnie i robi wielkie wrażenie. Projekcja "stopki" filmu wyświetlana jest na końcu filmu, trwa bardzo długo przy akompaniamencie fortepianu - lecz w krakowskim kinie "Kijów" nikt z widzów do ostatniej chwili nie poruszył się nawet. Wszyscy, jeśli nawet nie czytali przesuwających się napisów, to słuchali w skupieniu i ciszy gry wielkiego pianisty.



2. - 31.10.2002
Pstrąg
Roman Polański urodził się 18 sierpnia 1933 r. w Paryżu w mieszanej rodzinie polsko (ojciec) - żydowskiej (matka). W związku z nasileniem się antysemityzmu we Francji, Polańscy wrócili do Polski w 1937 r. Matka zginęła w Oświęcimiu, Romek ocalał dzięki ucieczce z krakowskiego getta i przechowania w polskiej rodzinie. Od najmłodszych lat przejawiał talent aktorski, występował w filmach ("Piątka z ulicy Barskiej" K. Koźniewskiego) i teatrze. W latach 1954-59 ukończył z wyróżnieniem PWSF w Łodzi. Po kilku reżyserowanych przez niego filmach krótkometrażowych i pierwszym pełnometrażowym "Nóż w wodzie" "wszedł" na światowy rynek filmowy. W 1963 r. wyjechał z Polski do USA. Obecnie przyznaje się raczej do narodowości żydowskiej. Kilka lat temu mówił o tym otwarcie w TV-krakowskiej podczas spotkania z A. Wajdą (podobne pochodzenie).



3. - 31.10.2002
Film "Warszawa - miasto nieujarzmione" był emitowany 2-3 dni temu w polskiej TV.
Pod adresem portalu filmowego podanym przez Ewika jest recenzja do filmu "Pianista" Marcina Kamińskiego pt. "Robinson warszawski". Kamiński pisze, że film "Miasto nieujarzmione" oparty został właśnie na "Pianiście", książce-pamietnikach wojennych Wł. Szpilmana. Nie sądzę. Przede wszystkim te pamiętniki wydane w 1946 r. w wersji książkowej miały tytuł "Śmierć miasta". Zaś istotą tych pamiętników jest to, że autor-bohater był pianistą i że dlatego głównie ratowali go żydowski policjant, Polacy, a nawet kapitan niemieckego Wehrmachtu. W filmie "Miasto .." nie ma nic z tego wątku, a i Jan Kurnakiewicz dobrany został bez najmniejszego podobieństwa, fizycznego czy psychicznego, do Szpilmana. Przy tym Robinsonów na gruzach popowstańczej Warszawy było więcej.
W wym. portalu filmowym są galerie zdjęć, streszczenia filmu, recenzje, dyskusje itp. Znamienite, że prawie wszystkie recenzje są bardzo pozytywne i emocjonalne. Przytaczam jedną z nich: "film jest dopracowany w każdym najmniejszym nawet szczególe: rewelacyjne zdjęcia, perfekcyjna obsada aktorska i przepiękna muzyka!", mam takie same zdanie. Taki film pozostaje w pamięci na zawsze.



4. - 1.11.2002
Nie napisałem, że film "Robinson warszawski" z 1948 r. nie był wzorowany na pamiętnikach Wł. Szpilmana z 1946 r. a tylko, że ja w to nie wierzę. Uzasadniam swe wątpliwości:
1. W dość obszernym wstępie do nowych wydań książki, napisanym w marcu 2000 r. przez syna, Andrzeja Szpilmana, nie ma najmniejszej wzmianki o jakiejkolwiek wcześniejszej ekranizacji filmowej. Również brak takiej wzmianki w 17-stronicowym postscriptum W. Biermanna. Właściwie to dopiero redaktorka Maria Nockowska we wrześniu br., w przeddzień premiery filmu w Polsce, podała w TVP1, jako pierwsza w ogóle, że pamiętniki Szpilmana miały pierwszą swą ekranizację w 1948 r. p.t. "Robinson warszawski", zmienionym na "Miasto nieujarzmione" w 1950 r.
2. Wszystkie inne relacje, wtórujące M. Nockowskiej, są późniejszej daty i coraz więcej w nich fantazji i gdybania, a żadnych konkretów. Zaś we wcześniejszych recenzjach, artykułach (np. po festiwalu w Cannes) nie ma żadnych wzmianek o "Robinsonie" czy "Mieście nieujarzmionym".
3. Film J. Zarzyckiego pokazuje samotnego człowieka, który po Powstaniu Warszawskim, przeżył kilka miesięcy w ruinach Warszawy. I tylko te autentyczne czarno-białe ruiny wiążą tego Robinsona, chłopka-roztropka, granego przez wyśmienitego aktora (komediowego) Jana Kurnakiewicza, z losami pianisty Władysława Szpilmana, nieporadnego, zagubionego w sztucznych kolorowych ruinach "Pianisty". I nic więcej "Miasto nieujarzmione" nie ma wspólnego z treścią książki "Śmierć miasta" Wł. Szpilmana. Nic w tym filmie z poetyki, muzyki, fenomenu "opatrzności", która w postaci żydowskiego policjanta, kilku rodzin polskich i oficera armii Hitlera troszczyła się o życie uzdolnionego pianisty. Widza wzruszyć mogą w tym filmie z 1950 r. tylko same ruiny. Moja notka dla autorów scenariuszy Jerzego Andrzejewskiego i Czesława Miłosza oraz reżysera i aktorów filmu - marna trójeczka. Notka dla filmu "Pianista" R. Polańskiego - piątka z plusem.
4. Kiedyś czytałem książkę wspomnieniową Polaka, który przetrwał samotnie w ruinach Warszawy do stycznia 1945 r. Więc ta książka też mogła by być kanwą "Robinsona".
5. Być może, że Czesław Miłosz teraz napomyka (?), że w swym scenariuszu z 1948 r. obrał za kanwę książkę Wł. Szpilmana, a tylko cenzura przenicowała film tak, że nic z tej książki nie zostało. Nie słyszałem tej wypowiedzi, ale ośmieszyła by ona autorów tej filmowej miernoty. I byłaby laurką dla ówczesnej cenzury, że przepuściła tyle świetnych filmów, jak "Zakazane piosenki", "Skarb", "Ostatni etap", "Ulica graniczna", "Kanał" ......



5. - 1.11.2002
Fakt, co do pochodzenia Romana Polańskiego, to są rozbieżne informacje. Ja korzystałem z niemieckiej biografii, zamieszczonej w internecie. Załączam początkowy jej fragment:
-"Roman Polanski wurde am 18. August 1933 in Paris als Kind polnisch-jüdischer Eltern geboren. Aufgrund des Antisemitismus in Frankreich kehrte die Familie 1937 nach Polen zurück. Seine Mutter starb im KZ, dem Polanski durch Flucht aus dem Krakauer Ghetto entgehen konnte. In der Folgezeit mußte er sich allein durchschlagen und sich auf dem Land vor den Nazis verstecken. Als Jugendlicher entwickelte er eine Leidenschaft für das Kino und die Schauspielerei. Unmittelbar nach Kriegsende kam er zum Rundfunk und wirkte bei Hörspielen für Kinder mit; kurz danach spielte er schon beim Theater. 1954-59 besuchte er die Staatliche Filmhochschule in Lodz, die er als ausgebildeter Regisseur verließ. Mit seinen Kurzfilmen und seinem ersten großen Erfolg "Das Messer in Wasser" (1962) machte er in der europäischen Filmwelt auf sich aufmerksam. 1963 verließ er Polen. ......"

Co do filmu "Miasto nieujarzmione" to dziś w godz. rannych wyemitowana została jego powtórka w TVP "Ale kino!". Tym razem oglądnąłem większą część filmu. Potwierdzam, że nie ma on nic wspólnego z książką-pamiętnikiem Wł. Szpilmana, prócz skrywania się głównych bohaterów w ruinach popowstańczej Warszawy. Ciąg dalszy postu z opisem tego filmu wieczorem, po zniczach na Cmentarzu Rakowieckim.



6. - 2.11.2002
Też miałem wczoraj wieczorem: - Database error! -
Po serdecznych, świąteczno-wspomnieniowych postach, jakie nadali powyżej Deadman i Ewik moje posty, jakie wczoraj przygotowałem, to właściwie powinienem nieco przepracować, by nawiązać do poprzedników. Ale ostatecznie jednak przesyłam bez zmian. Natomiast "natchniony" ich wypowiedziami zrobię coś innego. Poszperam jeszcze w czasopismach, spróbuję porozmawiać z Cz. Miłoszem, chyba też pogadam w redakcjach "ZNAK" i "Tygodnika Powszechnego", to wszystko wszak w Krakowie, i zrobię jakiś dłuższy esej. Już od dłuższego czasu szukałem tematu, by zabić nudy emeryckie, teraz już na kilkanaście (?) dni będę miał wreszcie raczej ciekawy temat. No, nie wiem, czy sobie poradzę.
1. Co do filmu "Miasto nieujarzmione" to dziś w godz. rannych wyemitowana została jego powtórka w TVP "Ale kino!". Tym razem oglądnąłem większą część filmu. Potwierdzam, że nie ma on nic wspólnego z książką-pamiętnikiem Wł. Szpilmana, prócz skrywania się głównych bohaterów w ruinach popowstańczej Warszawy. Z tym, że przez większy okres czasu "Robinson" nie był sam. Było ich czworo, w tym jedna kobieta i dwóch uzbrojonych powstańców AL Janek i Andrzej, o których w filmie zresztą najwięcej. Był jeszcze chłopiec, młodociany powstaniec, lecz zginął od strzału niemieckiego. Zginął później też Andrzej, gdy wraz z Jankiem wdali się w bezsensowną strzelaninę z patrolem niemieckim. Jednym z głównych wątków są próby przedostania się bohaterów na prawy brzeg Wisły. Udaje się to dopiero Jankowi z tą dziewczyną po zamarzniętej rzece. Dostali się wtedy do I Armii WP i Janek już w nowym mundurze wkracza potem na czele oddziału polskiego wojska na gruzy wyzwolonej Warszawy. Takich akcentów-wątków hurrapatriotycznych jest w filmie sporo.
Film jest przede wszystkim batalistyczny, z masą wojska, sztabami, meldunkami, kanonadą armatnią i rakietową, szturmami i przemarszami. A najwięcej w nim scen z palenia i burzenia całych kwartałów zabudowy przez Niemców (koszty tych wyburzeń zapewne opłacone zostały w ramach odbudowy Warszawy). Film zrobiony z rozmachem, bardzo realistyczny, bo ruiny, uzbrojenie, mundury, cała sceneria - wszystko to było jeszcze świeżutkie. Nawet aktorzy, odpowiednio do ról, mówili po polsku, niemiecku czy rosyjsku.
Najbardziej "poetycki" moment to, gdy niemiecki oddział minerów i podpalaczy śpiewa kolędę "Heilige Nacht" na tle palących się budynków i ruin. Najbardziej dramatyczny, gdy radziecki radiotelegrafista, osaczony przez Niemców, skierowuje ogień artylerii na siebie samego. Najbardziej symboliczny, gdy sztab niemiecki zostaje wzięty do niewoli chwilę po naradzie o kontynuowaniu obrony. Najbardziej zaskakujący, gdy Robinson ujęty przez niemieckiego agenta, zabrany zostaje przez dwu żołnierzy niemieckich na ciężarówkę, a zaraz potem przez nich uwolniony. Zaś najbardziej pompatyczne jest zakończenie filmu z salutem z pepesz zwycięskich polskich żołnierzy u stóp wielkiego pomnika Syrenki Warszawskiej.
I to by było na tyle w temacie filmu "Miasto nieujarzmione", obecnie podszywanego pod "Pianistę". A w ogóle kto na tym chce ubić jakiś interes? Że niby Polański nie był pierwszy w ekranizacji wspomnień W.Szpilmana? Że byli równie utalentowani autorzy genialnego dzieła z 1950 r. o tym Robinsonie, tylko im wstrętna cenzura wszystko pozmieniała? Kwadratowe wymysły. W każdym bądź razie nic wspólnego z tym podszywaniem się nie ma nasz noblista Czesław Miłosz. Wyjaśnia to jednoznacznie artykuł Mariusza Kubika z 2000 r., jaki podrzuciła na forum Ewik, za co wielkie dzięki. Ale na to też potrzeba trochę tekstu i post byłby nieprzyzwoicie długi - więc ciąg dalszy nastąpi.



7. - 2.11.2002
2. Otóż w rzeczonym artykule autorstwa Mariusza Kubika, zamieszczonym w "Tygodniku Powszechnym" z lipca 2000 r. jest obszerne streszczenie planowanego nowego wydania książki W.Szpilmana z 1946 r. Nowa książka wydrukowana została w 2001 r. przez Wydawnictwo "ZNAK" pod nowym tytułem "Pianista", a udostępniona Kubikowi najwidoczniej w maszynopisie, zestawionym już w 2000 r. przez W. Szpilmana. Tyle, że do swego artykułu Kubik wplótł, ni w pięć ni w dziesięć, wywiad z Czesławem Miłoszem na temat jego, i Jerzego Andrzejewskigo, scenariusza do filmu "Robinson warszawski", jaki napisany został w 1945 r. W wywiadzie Miłosz nic nie mówi o Szpilmanie, a jedynie wyjaśnia, że zamiarem ich scenariusza było - "pokazanie przeżyć samotnego człowieka pośrodku "księżycowych" ruin, zaczynającego wszystko od początku". (Takich "robinsonów" w zniszczonej Warszawie szacowano na setki). Dalej Miłosz pożalił się, że cenzura dodała do scenariusza dalszych bohaterów, przez co zatracona została idea pokazania samotnego Robinsona i dlatego trzeba było zmienić tytuł filmu na "Miasto nieujarzmione". I nic więcej w temacie. Natomiast sam Kubik stwierdza, że -"realizowana ekranizacja Polańskiego nie jest pierwszą inicjatywą filmu, opartego na relacji Szpilmana". To taki odredaktorski "wolny" wtręt, nie liczący się w sposób oczywisty choćby z chronologią. Można by z równym powodzeniem powiedzieć o kimś: -"zmarł, zanim się narodził".
To gołosłowne domniemanie, że scenariusz "Miasta nieujarzmionego" oparty został na pamiętnikach Szpilmana podniosła wtórnie we wrześniu br., w przeddzień premiery "Pianisty" w TVP 1, red. M. Nockowska. A za nią, jak za panią matką, kuka na tę melodię już cały chór dyżurnych dzięciołów. Piszą o treści obu filmów? Wyszukują podobieństwa obrazu, psychiki, dramatu? Nie, tego żadne ludzkie oko się nie dopatrzy, więc piszą tylko o niecnej cenzurze w brzydkiej PRL. To znacznie łatwiej, chwalebniej i za to chyba najlepiej płacą. Obecnie na pewno lepiej niż za opisywanie tragedii rodzinnych, skandali obyczajowych i innych "nienormalności" autora filmu "Pianista", opisywanych ongiś z lubością przez tych samych żurnalistów. Ale dziś one nie są w topie. Mnie akurat nigdy te "rewelacje" nie interesowały, a sam Roman Polański liczy się dla mnie przede wszystkim jako genialny reżyser, najlepszy z najlepszych, zaś film "Pianista" jako świetny. Tak też powiedziałem do żony w kinie po ostatnich szopenowskich akordach filmowego Szpilmana.


Powrót do poprzedniej strony