BRONISŁAW ŁAGOWSKI
Wojna słów czy coś gorszego?

W gazetach piszą, że toczy się wojna polsko-polska, a jej zarzewiem mają być złe słowa. Jakież to słowa mają moc wywoływania wojny polsko-polskiej? Ja wiem, że Polacy z chwilą przystąpienia do polityki stają się niezwykle nadpobudliwi i byle co ich wyważa z zawiasów zdrowego rozsądku, ale żeby żartobliwe wyrażenie „moherowe berety" mogło kogoś do agresji pobudzić, w to nie bardzo wierzę. Równie żartobliwe jest „dorżnięcie watah", chyba tłumaczenie z obcego idiomu. Także nieco przygrube hiperbole Palikota („wypatroszenie" itp.) są wygłaszane w poetyce teatru, a nie na połnom seriozie. Jacek Kurski nie wydaje mi się tak złowrogą postacią, za jaką uchodzi. Jego cynizm jest tak ostentacyjny, doprowadzony do takiej skrajności, jakby pan Jacek chciał powiedzieć: jeżeli kogoś to choć trochę nie rozbawi, to znaczy, że nie ma poczucia humoru. „Dziadek z Wehrmachtu" - o co tu się obrażać? Słowne rękoczyny posła Niesiołowskiego: „nikczemny", „podły”, „haniebny" itp. były w pierwszych latach jego kariery typową mową nienawiści, ale z czasem, gdy z taką samą regularnością jak kiedyś „zbrodniczej komunie" zaczął je wymierzać także swoim, nabrały wydźwięku parodystycznego. Słuchając teraz pana wicemarszałka, jestem zawiedziony, gdy nie usłyszę, że coś jest nikczemne, coś podłe i coś haniebne.
Mowa nienawiści może się obejść bez słów obelżywych. Księża, jak to nieraz słyszeliśmy, potrafią znakomicie siać nienawiść, mówiąc o przebaczaniu i miłosierdziu. Platforma Obywatelska ma rzeczników, którzy jadowite oceny potrafią wyrażać w pontyfikalnym stylu; i ci są najgorsi.
Jeżeli jesteśmy przekonani, że przyczyna rzekomej wojny polsko-polskiej tkwi w słowach, to co mamy myśleć o zachowaniu prezydenta Komorowskiego, który miał powiedzieć, że „Czas budować front walki przeciw agresji w polityce..." („Gazeta Wyborca", 21.10). l front, i walka kojarzą się nie z pokojem, lecz z wojną i agresją. Nie po słowach jednak będziemy oceniać intencje prezydenta. On prawdopodobnie w tę całą wojnę słusznie nie wierzy, skoro jako metodę jej zakończenia proponuje „podanie sobie rąk".
Wojny polsko-polskiej nie ma, ale wojna PiS-u z Platformą trwa w najlepsze i w najgorsze, tu podania sobie rąk nie będzie, chyba że w tym celu, aby je sobie nawzajem połamać. Może ona zgasnąć nagle tylko pod tym warunkiem, że pojawi się trzecia siła zdolna wygrać wybory i objąć rząd razem z dziesiątkami tysięcy dobrze płatnych posad. Wtedy wszystkie dziadki z Wehrmachtu pogodzą się z moherowymi beretami i stworzą wspólny front walki przeciw agresji w polityce.
Platformę Obywatelską i Prawo i Sprawiedliwość łączy rodowód, a różnice ideowe i programowe mają charakter niuansów i polegają na nieco odmiennym rozłożeniu akcentów. Rozróżnienie na liberalnych i solidarnych jest grubo na wyrost. Widoczna różnica polega na tym, że w PO karierę robią cwaniacy, a w PiS-ie raczej paranoicy. Czołowe postacie PiS-u jak Macierewicz, Romaszewski, Kaczyński już pierwszymi wypowiedzianymi zdaniami płochliwszych ludzi napawają strachem. W PO nawet Gowin nie jest taki straszny. Wrogość między tymi partiami przybiera tak przesadne natężenie z tego powodu, że obie przeszły przez tę samą szkołę podstawową politykowania. Opozycja antypeerelowska wychowała sama siebie w nastroju nienawiści, podejrzliwości i swoistym, moralistycznym i politycznym manicheizmie. Polityka dzieli się tylko na Dobro i Zło. Niemal cała Polska cierpi na prostacki manicheizm; obecny patriotyzm polski konserwuje w swojej symbolice prawie wyłącznie uczucia negatywne jak złość, nienawiść, małoduszność.
Najbardziej drańskie ustawy PiS uchwalał razem z PO. Dopóki te partie się nie pogodzą, ludzie mogą być spokojni, że emerytury ni stąd, ni zowąd nie zostaną im odebrane i nowa policja partyjna nie zostanie ustanowiona, dzika lustracja się nie rozpęta w majestacie prawa. Nawet IPN, ta instytucjonalizacja ducha zemsty, nie rozwinie wszystkich swoich możliwości. Obie te partie przyzwyczaiły się do kryminalizowania PRL-u i teraz przeniosły ten sposób myślenia o polityce na stosunki między sobą.

Powrót do poprzedniej strony