Przesłanie Października ’56
- Liberalizacja społeczno-polityczna


Polityczny przewrót i ustrojowa korekta jesienią 1956 r. były w dziejach Polski Ludowej wydarzeniem, które wywarło najsilniejszy i pozytywny wpływ na kształt państwa i życie obywateli. Polska również uprzednio, w fazie stalinizmu, odróżniała się pod wielu względami od innych państw Europy Środkowej, intensywnie uniformizowanych politycznie i gospodarczo na radziecką modłę. Jednak po 1956 r. odrębność ta nie tylko powiększyła się, ale nabrała wyrazistości i trwałych cech. Przetrwała czternastolecie rządów Władysława Gomułki, wycisnęła piętno na całych późniejszych dziejach PRL. Dotyczyło to zwłaszcza kilku dziedzin życia publicznego.
Kluczowe znaczenie miało wyraźne zmniejszenie ograniczeń suwerenności państwowej. Samo wyłonienie przez PZPR w październiku 1956 r. nowego przywództwa i wprowadzenie zmian w polityce wewnętrznej było aktem samodzielnym i wykonanym w konfrontacji z radzieckim hegemonem. Po częściowej destalinizacji za rządów Chruszczowa i pod wpływem rozłamu chińsko-radzieckiego bezpośrednia kuratela Kremla nad państwami zależnymi w ogóle zmniejszyła się, ale Polska zyskała w tym zakresie najwięcej i najszybciej, przede wszystkim w obszarze polityki wewnętrznej, a częściowo także zagranicznej. Miało to rozliczne konsekwencje, również takie, że wielu spornych decyzji władz PRL po 1956 r. nie da się wyjaśnić i usprawiedliwić zewnętrznymi naciskami.
Po październiku ’56 Polska pozostała pod radziecką hegemonią, ale ze znacznie mocniejszą pozycją. Wbrew temu, co wmawia obecna „politycznie poprawna” wykładnia historii, nie zdecydowały o tym partykularne interesy rządzącej partii. Doświadczenie Jugosławii marszałka Tity, czy Rumunii Ceauşescu dowodzi, że w warunkach „zimnej wojny” i podzielonego świata, utrzymanie rządów partii komunistycznej i systemu etatystycznego socjalizmu możliwe było – przy modyfikacji polityki w kierunku nacjonalistycznym – również niezależnie od ZSRR, a nawet w konflikcie z nim. Przywódcy PZPR jednakże przez cały czas pozostawali pod presją szczególnych konsekwencji geopolitycznego położenia państwa: główna linia strategicznego styku dwu bloków wojskowych i wciąż niepewna sytuacja 40 proc. terytorium narodowego.
Zbigniew Brzeziński, niedawno, z okazji wyróżnienia go przez „Gazetę Wyborczą” tytułem Człowieka Roku, snuł zadziwiające, ale trafne rozważania o tym „co by było, gdyby...” imperium radzieckie znalazło się w odwrocie, a Polska uniezależniła się już w 1956 r.: „No i co dalej? Na Zachodzie głównym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych były wtedy Niemcy zachodnie. I ani Ameryka, ani Niemcy zachodnie nie uznawały wtedy granicy na Odrze i Nysie. Czyli atmosfera niepewności. Może rozpoczyna się ucieczka części ludności z ziem zachodnich i spontaniczny powrót przynajmniej pewnej części Niemców wysiedlonych. A co wtedy na wschodzie? Może początek nowych walk o Lwów? Może marsz na Wilno? A co wtedy w Polsce? Skąd demokracja, prawdziwa demokracja?”. Brzeziński wie, co mówi. Gomułka i każdy jego następca musiał się z tym liczyć. Świadomie lub instynktownie.
Październik 1956 r. dał obywatelską legitymizację Polsce Ludowej. Nikt nie kwestionuje powszechnego wówczas poparcia dla Władysława Gomułki. Panował nastrój zdecydowanie antystalinowski, ale nie antysocjalistyczny, żadna licząca się siła nie domagała się restauracji kapitalizmu. Nie tylko ze względu na uświadamiane lub wyczuwane konsekwencje geopolityczne, ale również – a może głównie – dlatego, że znaczna część, podówczas zapewne większość społeczeństwa, wiązała jeszcze sporo nadziei z etatystycznym socjalizmem, z jego egalitarną obietnicą, z forsownym uprzemysłowieniem i urbanizacją, z rewolucją oświatową. Wybory styczniowe do Sejmu w 1957 r. odbywały się w warunkach paraliżu państwowych sił przymusu. Choć nie odpowiadały standardom pluralistycznej demokracji, były jednak wolne i w tym sensie legitymizujące.
Stosunki polityczne zmieniały się odczuwalnie. Ukrócony został masowy terror policyjny. Ofiary stalinowskich represji rehabilitowano i zwalniano z więzień. Znacznie poszerzono zakres wolności słowa, prasa stała się bardziej różnorodna, literatura bogatsza. W pewnym zakresie pojawiła się debata publiczna. W odróżnieniu od innych państw regionu, publicznie konfrontowały się różne frakcje rządzącej partii, od nacjonalistycznych moczarowców do liberalnej „Polityki”, do głosu dochodziła opinia katolicka. Władysław Gomułka świadomie wybrał drogę liberalizacji a nie demokratyzacji systemu politycznego, drogę wycofywania ingerencji państwa w sfery mniej polityczne, jednak bez poszerzania pluralistycznej partycypacji w życiu politycznym.
Totalitarny system wszechogarniającej ideologizacji i mobilizacji ustąpił miejsca pragmatycznemu autorytaryzmowi. Była to zmiana ważna dla samopoczucia obywateli, również dla nauki i kultury. Jednakże ten autorytaryzm, chwilami bardziej oświecony i liberalny, chwilami bardziej policyjny i represyjny, okazał się barierą nie do przekroczenia dla formacji ustrojowej etatystycznego socjalizmu. Rządów prawa w pełni nie przywrócono, policja polityczna (choć zredukowana w liczbie i pozycji) pozostała silna i wpływowa. Brak politycznej demokracji był piętą achillesową Polski Ludowej. Paraliżował krążenie idei, wykluczał poprawną weryfikację koncepcji politycznych i gospodarczych, uniemożliwiał pokojową sukcesję zespołów kierujących w samej rządzącej partii. Pozbawiał państwo skutecznych mechanizmów rozładowywania napięć społecznych i zażegnywania kryzysów. To również było najgłębszą przyczyną wielu konfliktów, których można było uniknąć, a w szczególności bezsensownych i społecznie kosztownych konfrontacji z Kościołem o kształt i treść obchodów Tysiąclecia, z inteligencją i młodzieżą o zakres wolności czy kompromitującej nagonki antysemickiej w 1968 roku.
Mimo to popaździernikowa Polska wyróżniała się w bloku radzieckim zakresem wolności i liberalizmu, a przez to również szansami masowych ruchów społecznego protestu. Bez Października 1956 nie byłoby zapewne sukcesu „Solidarności” 1980. Z wielu wymiarów kryzysu, w jakim w połowie lat 50. znajdowała się Polska Ludowa – narodowego, socjalnego, ekonomicznego – ten ostatni był szczególnie dotkliwie odczuwany. Miasta cierpiały niedostatek żywności i artykułów codziennego użytku, wieś zaś konsekwencje kilkuletniego drenażu fiskalnego i presji kolektywizacyjnej. Spadek realnych dochodów był powszechny. Dramatyzm sytuacji poświadczył spontaniczny i krwawo stłumiony bunt poznańskich robotników w czerwcu 1956 roku.
Obok politycznych, październikowy zwrot miał również doniosłe konsekwencje ekonomiczne. Odmienił zasadniczo sytuację wsi poprzez ostateczną rezygnację z pomysłów kolektywizacyjnych i trwałe nastawienie na rodzinne gospodarstwo chłopskie. Skorygowano politykę gospodarczą, wycofano się z zimnowojennego wyścigu zbrojeń. W rezultacie, lata 1957-1960 przyniosły największy w dziejach PRL wzrost płac realnych. Pomyślnie uporano się z zapewnieniem szans oświatowych dla najliczniejszego w narodowych dziejach pokolenia powojennego wyżu demograficznego. Horyzonty zmian w polityce gospodarczej pozostały jednak ograniczone. Kolejne ekipy rządzące podtrzymywały scentralizowany i biurokratycznie koordynowany system ekonomiczny, marginalnie tylko dopuszczający rynkowe regulacje. Polityka ta potykała się o systematyczne kryzysy równowagi rynkowej i wywoływała coraz silniejsze konflikty społeczne. Wynikała jednakże nie tylko z krótkowzroczności i ekonomicznego doktrynerstwa rządzących, lecz również z ustępowania przed siłą demograficznej presji urbanizacyjnej i nastrojów egalitarnych. Był to wielki i trudny dylemat epoki, choć w przypadku Polski Ludowej można było znaleźć dlań rozwiązanie lepsze i z większą wyobraźnią.
Polski Październik 1956 ma wielu ojców. Unosi się nad nim samorodny talent polityczny i charyzmatyczna postać Władysława Gomułki, twórcy koncepcji polskiej drogi do socjalizmu, więźnia stalinizmu. Siłę decydującą o sukcesie stworzyło zespolenie coraz potężniejszego ruchu społecznego z antystalinowską opozycją w łonie PZPR. W odróżnieniu od innych kryzysów politycznych w dziejach PRL, w latach 1954-1956 walkę o odrzucenie represyjnego reżimu i rozluźnienie więzów zależności zainicjowała silna proreformatorska frakcja, jaka sformowała się w centralnym aktywie rządzącej partii z udziałem wielu starych komunistów. Wykorzystała ona zajmowane stanowiska do rozluźnienia cenzury i osłabienia aparatu przemocy, co umożliwiło rozwinięcie się debaty publicznej i szybkie organizowanie się społecznego ruchu na rzecz przemian. W krytycznej fazie, poparcia dla październikowego zwrotu udzieliły siły od lewicy dalekie. Przede wszystkim hierarchia Kościoła katolickiego i osobiście prymas Stefan Wyszyński, który dopiero co odzyskał wolność po trzyletnim więzieniu. Nie dochodził jednak krzywd i nie wzywał do rozliczania prześladowców, lecz wspierał politykę respektującą narodowe i państwowe racje. Nawet polska rozgłośnia RWE przekonała swych amerykańskich mocodawców do umiarkowanego, ale konstruktywnego wsparcia dla zwrotu politycznego, któremu przewodzili znienawidzeni „komuniści”. Było to doświadczenie bez precedensu.
Październik 1956 pozostawił przesłanie o wadze epokowej. Był bardzo rzadkim w nowożytnych dziejach Polski przykładem świadomego i konsekwentnego realizmu politycznego. Z wielkim wyczuciem wykorzystano okazję, zwłaszcza osłabienie radzieckiego hegemona przez wewnętrzne walki sukcesyjne po Stalinie oraz zarysowujące się napięcia między ZSRR a Chinami. Nie zlekceważono jednak implikacji równowagi sił, która ukształtowała się w tej fazie zimnowojennej rywalizacji i przesądzała o trwałości podstawowych realiów pojałtańskiego świata. Nie żywiono romantycznych iluzji, liczono się z realnym układem sił i interesów, własnych i – co ważniejsze i trudniejsze – również cudzych. Mierzono zamiary i postulaty na siły i szanse. Uniknięto maksymalizmu, który zgubił węgierskie powstanie.
Jeśli nawet chwilami ostrożność i powściągliwość szły za daleko, w rezultacie osiągnięto ogromnie dużo, pokojowo i bez strat. Głównym protagonistą tej polskiej Realpolitik był Władysław Gomułka, ale sprzyjało jej wielu. Wśród najwybitniejszych – prymas Wyszyński. Sprzyjała też postawa narodu, któremu nie spieszno było do powstańczych klęsk. Podobny sukces realizmu politycznego został powtórzony dwa pokolenia później, w porozumieniach Okrągłego Stołu. Można w tym dostrzec odległy triumf październikowego przesłania. Zasługuje ono dzisiaj na szczególną obronę przed deprecjacją i zakłamaniem.


Powrót do poprzedniej strony