Katastrofa w Gibraltarze


W styczniu 2000 r. prezydent Rosji W. Putin, przebywając z oficjalną wizytą w Polsce, przekazał prezydentowi A. Kwaśniewskiemu teczkę z historycznymi materiałami dotyczącymi gen. Władysława Sikorskiego, premiera emigracyjnego rządu polskiego w latach 1939-43. Od razu było wiadomo, że w teczce jest kilka osobistych dokumentów generała, jak np. świadectwo dojrzałości. Ale w sensacyjnej prasie krajowej pojawiło się mimo to znaczące gdybanie, czy przypadkiem dostarczone dokumenty nie dotyczą też okoliczności śmierci gen. Sikorskiego. Jak wiadomo zginął on w dniu 4 lipca 1943 r. w Gibraltarze w tragicznej katastrofie brytyjskiego samolotu Liberator AL 523 (z eskadry obsługującej członków rządu brytyjskiego), którym wracał do Londynu ze swej inspekcji wojskowej II Korpusu Polskiego na Bliskim Wschodzie. Przyczyny tej katastrofy nie zostały wówczas do końca jednoznacznie wyjaśnione.

Ja sam mam od wielu lat własną wersję wyjaśnienia śmierci gen. Władysława Sikorskiego, zbudowaną głównie na podstawie książkowych opisów wydarzeń w dniu katastrofy i relacji wspomnieniowych osób z otoczenia generała. Sprowadza się ona właśnie do wyświetlenia przyczyn rozbicia się samolotu, którym gen. Sikorski wracał z Gibraltaru do Londynu, tuż po jego starcie z lotniska.
Otóż w Anglii w owym czasie istniały wielkie niedobory żywności w ogóle, zaś owoców i używek w szczególności. Stąd powracający do Londynu oficerowie, towarzyszący Sikorskiemu, również jego córka, Zofia Leśniowska, a także inni pasażerowie (Anglicy), mieli wszyscy wielkie bagaże, załadowane zwłaszcza tymi kolonialnymi towarami. Było też wiele (przemycanych) kartonów drogich wódek, papierosów tureckich, kilka kufrów odzieży, pewna ilość futer, skrzynia z nowymi aparatami fotograficznymi w pudełkach, kilka waliz z aparatami typu Leica w skórzanych futerałach, nie wiadomo do kogo przynależnych i inne. Wszystko to upchane zostało w Kairze w ładowniach samolotu, a skrzynki z pomarańczami także w kabinie pasażerskiej.
Start odbył się nocą, o godz. 23:06, przy bezchmurnym niebie, przy lekkim, a więc nie nośnym, wietrze wschodnim, przy czym samolot szybko oderwał się od pasa startowego, który wchodzi w morze i jest zresztą wyjątkowo krótki. Samolot nie osiągnął chyba wymaganej szybkości na krytycznej wysokości 150(?) stóp, na jaką wzleciał. W rezultacie nie uzyskał też odpowiedniej nośności i przeciążony generalski „Liberator”, zamiast wznosić się dalej do góry, zaczął z szybkością ok. 150 mil tj. 243 km/godz. opadać ostro w dół pod katem 15-20 stopni i, po 16 sekundach lotu, uderzył w taflę wodną Cieśniny Gibraltarskiej, rozbił się, skapotował i przełamał, a po kilku minutach zatonął.

Ta moja "losowa" hipoteza przebiegu katastrofy znalazła jakby potwierdzenie w 1995 r. w Polsce, gdy śmigłowiec, przeciążony pasażerami (wycieczka szkolna), runął na ziemię, krótko po swym starcie. Podobnie jak np. 27.IX.1989 r. pasażerski Boeing 737, startujący z lotniska w Nowym Jorku, który runął do oceanu, oraz samolot DC-10 startujący 24.XII.2000 na Hawajach i wiele innych. W tym w 1998 r. naddźwiękowy "Concorde", który po starcie na lotnisku de Gaulle'a w Paryżu nie uzyskał odpowiedniej szybkości (i siły nośnej) wobec skrętu samolotu przez pilota, w związku z zapaleniem się benzyny, wyciekającej ze zbiornika lewego skrzydła, i runął na ziemię.
Natomiast śmierć gen. Sikorskiego nastąpiła w trakcie gwałtownej katastrofy, można domniemać że wskutek uderzenia w głowę przez skrzynkę pomarańczy, gdyż po wyłowieniu zwłok generała z morza stwierdzono, że ma rozległą ranę na twarzy.
Przedstawione przeze mnie legendy katastrofy i śmierci gen. Władysława Sikorskiego są bardzo proste, chyba logiczne i prawdopodobnie zgodne z rzeczywistością. Jednakże raczej nie do przyjęcia przez tych wszystkich, którzy wszelkie zdarzenia, zwłaszcza politycznej rangi, przywykli oceniać wyłącznie według spiskowej teorii dziejów.
Przeprowadzone po 7 lipca oficjalne śledztwo komisji brytyjskiego ministerstwa lotnictwa przypisało katastrofę awarii sterów wysokości, nie ustalając wszak przyczyn tej awarii, za to wykluczając sabotaż. Oparto się głównie na oświadczeniu ocalonego pilota Eduarda Prchala, że miała miejsce blokada sterów, być może spowodowana nieświadomie przez drugiego pilota. Orzeczenia kolejnych komisji, w tym polskiej, nie były już tak kategoryczne, w każdym bądź razie nie dały jednoznacznej odpowiedzi, co było przyczyną katastrofy. Moja hipoteza potwierdza nieskuteczność sterów przez brak odpowiedniej szybkości i siły nośnej samolotu.
Natomiast według wszelkich "spiskowców" katastrofa była wynikiem wykonanego z premedytacją zamachu na życie generała. Faktycznie miała wcześniej miejsce próba zamachu, przypisywana grupie opozycyjnych lotników, przy pomocy bomby umieszczonej w samolocie, którym 21 marca 1942 r. leciał Sikorski do Stanów Zjednoczonych. Ponad to generał przeżył już dwa wypadki samolotowe, z których jeden (w grudniu 1942 r. w Montrealu) był prawdopodobnie spowodowany sabotażem. O sabotaż obwiniano więc wszystkich: Niemców, Rosjan, Brytyjczyków, Polaków w Londynie, a nawet czeskiego pilota kpt. Edwarda Prchala.
Niemcy to nawet chełpili się, że to ich wyczyn, spowodowany dosypaniem cukru do paliwa. Jednakże badania benzyny, pobranej z baków samolotu, nie potwierdziły domieszki cukru. Rosjan obwiniano, gdyż w tym samym dniu, co Sikorski, rano w godz. 9-12 przebywał w Gibraltarze ambasador ZSRR w Londynie, Iwan Majski, lecący angielskim liberatorem z Londynu do Moskwy. Lecz wszystko wskazywało na absolutną przypadkowość tego spotkania, przy czym najprawdopodobniej ani sam Majski i towarzyszący mu oficer rosyjski, ani osmiu innych pasażerów samolotu, wojskowych i cywilnych Anglików, w ogóle nie wiedzieli o równoczesnym pobycie Sikorskiego w Gibraltarze.
Brytyjczycy, gdyby chcieli pozbyć się generała, mogliby to uczynić prościej i łatwiej na terenie samej Wielkiej Brytanii. Podobnie zresztą jak londyńscy Polacy, wrogowie Władysława Sikorskiego, przy tym bez uśmiercania wielu innych towarzyszących mu ludzi. Natomiast pilot samolotu Prchal przeżył katastrofę tylko dzięki przypadkowi, graniczącemu z cudem, a to na skutek posiadaniu nadmuchanej kamizelki ratunkowej i wyrzuceniu go z rozbitej przeszklonej kabiny pilota, znajdującej się na grzbiecie samolotu.
Zaś wszyscy pasażerowie zginęli w zdruzgotanej kabinie pasażerskiej, przy czym od razu wypłynęły na wierzch tylko zwłoki trzech osób, posiadających założone kamizelki awaryjne: generałów Sikorskiego i Klimeckiego oraz Anglika brygadiera Whiteley’a (zmarł na brzegu), których zabrała pierwsza łódź pontonowa j dwie motorówki ratunkowe. Później, na przestrzeni kilku dni, wyciągnięto jeszcze z wraku, lub morze wyrzuciło na brzeg, ciała dalszych osiem osób, w tym trzech członków załogi bombowca. Ciał pozostałych 5 osób, w tym 2 z załogi, nie odnaleziono i uznano je za zaginione.

Z biegiem czasu w sprawie okoliczności śmierci gen. Sikorskiego pojawiają się zresztą coraz bardziej fantastyczne hipotezy. Niewątpliwy prym w tym względzie wiedzie historyk Dariusz Baliszewski, który swe własne wieloletnie śledztwo opublikował latem 2002 r. w cyklu ośmiu artykułów w tygodniku "Newsweek Polska". Wg jego wersji, zarówno gen. Sikorski, jak i towarzyszące mu osoby, Polacy, zostali zamordowani w czasie sjesty popołudniowej w pałacu gubernatora Gibraltaru. Potem wszystko było już aranżowane i fingowane: załadownie nagich zwłok do samolotu, zwiedzanie twierdzy przez przebranych za Polaków osób, ich udział w uroczystej kolacji, pożegnania na lotnisku, start samolotu (bez paliwa na dalszy lot), wreszcie lądowanie na wodzie tuż przed północą. Wszystko to miało być oczywiście dziełem "spisku sowiecko-brytyjskiego", z niewykluczonym współdziałaniem Niemców, choć w ostatnim akapicie opowieści napisał, że „Na pewno to nie Anglicy (i nie Rosjanie) zabili Sikorskiego”.
Osobiście zaliczam wszystkie te spiskowe hipotezy i bajeczkę p. Baliszewskiego do manipulacji historią i nadymam się jak paw, że moja wersja katastrofy gibraltarskiej jest wolna od takiej manipulacji. Dręczy mnie tylko nieco pytanie: dlaczego w 1993 r. przesunięte zostało z 50 na 75 lat odtajnienie brytyjskich protokołów pokontrolnych z katastrofy? Tylko one jeszcze mogą przynieść jakieś nowe fakty w konkretnej materii. Ale jakie? Tego już na pewno nie dowiedzą się ci, co nie dożyją do 2018 roku.
Jednak wcale nie uważam, że te odtajnione protokoły wskażą, że przyczyną katastrofy był jakiś zorganizowany spisek i zamach. Osobiście sądzę, że będzie to raczej ujawnienie błędów, nieprawidłowości, czy zaniechania ze strony obsługi i władz lotniska. Np. wyrażenie, czy wymuszenie, zgody na załadunek nadmiernych bagaży, co jest też wysoce karygodne, zwłaszcza z punktu widzenia formalnej odpowiedzialności władz brytyjskich za bezpieczeństwo pasażerów.


Dla podtrzymania mej losowej, a nie sabotażowej przyczyny śmierci gen. Sikorskiego, obalam poniżej, choć jedną spiskową dedukcję historyka Dariusza Baliszewskiego. Większość z nich nie zasługuje w ogóle na jakąkolwiek uwagę, przytoczona jest jak mętne fusy, po tureckiej kawie, na dnie filiżanki.
Otóż p. Baliszewski pisze, między innymi - „Każdy, kto sięgnie po publikowane wspomnienia Majskiego, dowie się, że rzeczywiście lądował w Gibraltarze w drodze do Kairu. Dowie się jednak i tego, że jeśli Majski opuścił Gibraltar 4 lipca w niedzielę około południa, to w Kairze znalazł się 6 lipca rano, gdzie podczas śniadania z ambasadorem brytyjskim przyniesiono mu pilną depeszę z Gibraltaru, donoszącą o śmierci Sikorskiego”. I tu Baliszewski stawia sobie całą serię pytań: dlaczego lot trwał 50 godzin zamiast około 12 godzin, dlaczego dopiero 6 lipca Majski dowiedział się o śmierci Sikorskiwgo itd. W wielu akapitach stara się odpowiedzieć na te pytania, na różne swoje „spiskowe” sposoby. Ostatecznie wychodzi mu „prosta” układanka, że samolot z Majskim wystartował z Gibraltaru już po katastrofie „Liberatora” z Sikorskim na pokładzie, a więc „... ambasador Majski i kilkunastu nieznanych Rosjan, towarzyszących mu w podróży, byli świadkami śmierci gen. Sikorskiego”.
Mnie zaś wychodzi, że jak ktoś ma na oczach okulary przyciemnione spiskowymi teoriami dziejów, to nie jest w stanie nawet zrozumieć normalnie napisanego tekstu. Otóż Iwan Majski dokładnie, zresztą z literacką swadą, opisuje swój ok. 3-godzinny (9:00 do 12:00) pobyt "na Skale” w Gibraltarze w dniu 4 lipca, przelot z Gibraltaru, z międzylądowaniem w jakiejś bazie brytyjskiej na Pustyni Libijskiej, do Kairu i dwudniowy pobyt w tym mieście (str. 425-451). Po lądowaniu o godzinie ok. 7:00 rano 5 lipca na lotnisku w Kairze, oczekujący sekretarz ambasady brytyjskiej zawiózł ambasadora Majskiego wraz z towarzyszącym mu jednym (jedynym!) oficerem rosyjskim do ambasady brytyjskiej, gdzie zakwaterowali. Zaraz potem obaj udali się na proszone śniadanie do ambasadora brytyjskiego lorda Killaern i wtedy Majski dowiedział się o śmierci Sikorskiego, które miało miejsce „wczoraj” w nocy. Następnie w dwóch rozdziałach swej książki wspomnieniowej Majski opisuje spotkania i rozmowy, związane z nawiązywaniem stosunków dyplomatycznych między Egiptem a ZSRR i zwiedzanie Kairu w dniu 5 lipca oraz wycieczkę z brytyjskim archeologiem w dniu 6 lipca za Kair celem zwiedzania świeżo odkrytej piramidy schodkowej.
Skąd więc Baliszewski wziął tą nieszczęsną datę 6 lipca lądowania samolotu Majskiego w Kairze? Otóż faktycznie w książce („Wspomnienia ambasadora radzieckiego” t.III, str. 433) jest zapis: „...”Liberator” o siódmej rano 6 lipca bez jakichkolwiek przygód dotarł do Kairu”. Ewidentny błąd-palcówka (tłumacza, zecera, korektora?), wyraźnie zauważalny wobec tekstu przed i po akapicie. Lecz nie dla czytelników ze spiskowymi okularami na nosie.

X.2002 r.

P.S.
1. Lista ofiar Katastrofy Gibraltarskiej.
Wypis z książki Tragiczny lot generała Sikorskiego - fakty i dokumenty, autor Wacław Subotka, wyd. 1986:
- Według sprawozdania Komisji Śledczej, działającej od 7 do 23 lipca 1943 r. w Dowództwie Lotnictwa na Gibraltarze na pokładzie samolotu było 17 osób, w tym 6 osób załogi i 11 pasażerów (7 Polaków i 4 Anglików). Byli to:
Kpt. Iotn. E. M. Prchal - 1 pilot, ranny w katastrofie
Mjr. lotn. W.S. Herring - 2 pilot, zaginiony
Chor. lotn. L. Zalsberg - nawigator
Sierż. lotn. F. Kelly - mechanik pokładowy
St. Sierż. lotn. C.B. Berrie – strzelec pokładowy i radiotelegrafista
St. sierż. lotn. D. Hunter – strzelec pokładowy i radiotelegrafista, zaginiony
Gen. Władysław Sikorski - Polskie Siły Zbrojne
Gen. bryg. Tadeusz Klimecki - PSZ
Płk dypl. Andrzej Marecki - PSZ
Por. mar. Józef Ponikiewski - adiutant Skorskiego, PSZ
Adam Kułakowski – sekretarz Sikorskiego, osoba cywilna, zaginiony
Ppor. Zofia Leśniowska – córka, sekretarka Sikorskiego, zaginiona
Płk (?) Jan Gralewski – kurier, PSZ
Płk Victor Cazalet – członek parlamentu, łącznik Churchilla przy rządzie polskim
Brygadier John Parcival Whitley – członek parlamentu, pracownik wywiadu bryt. na Indie
Walter H. Lock – pracownik transportu wojennego, zaginiony
Harry Pinder – szef stacji telegraf. w Aleksandrii

2. Ekshumacja zwłok gen. Sikorskiego.
W kwietniu 2010 r. na wniosek IPN dokonana została kolejna ekshumacja zwłok-prochów gen. Władysława Sikorskiego, spoczywających na Wawelu w Krakowie. Chodziło o sprawdzenie hipotezy (Baliszewskiego) o śmierci generała w zamachu przez zastrzelenie. Żadnej kuli, ani jej śladów, oczywiście się nie doszukano, natomiast w komunikacie, po „sekcji zwłok", umieszczona została wzmianka, że w twarzy denata znaleziono drzazgi drew. W ten sposób jakby potwierdziła się moja hipoteza, że gen. Sikorski zginął, podczas katastrofy samolotu, od gwałtownego uderzenia drewnianą skrzynką pomarańczy. Były one prawdopodobnie luźno poupychane w kabinie pasażerskiej Liberatora AL523.

Powrót do poprzedniej strony