Mit śmierci Stanisława Pyjasa
Medialna martyrologia

W czasie I Rzeczpospolitej jej historię pisało duchowieństwo i szlachta, potem poszlachecka inteligencja. Naświetlali ją według swoich wyobrażeń i interesów, nie stroniąc od mitów i zafałszowań. Tak przykładowo jednym z pierwszych największych kłamstw było poćwiartowanie biskupa krakowskiego Stanisława ze Szczepanowa na ołtarzu kościoła „Na Skałce” w Krakowie przez króla Bolesława II Śmiałego, co wymyślił biskup Kadłubek 120 lat po tym fakcie. Czytałem dopiero co, bogato udokumentowaną, książkę poświęconą tylko temu tematowi pt. “Bolesław Śmiały-Szczodry i biskup Stanisław”, autorstwa historyka Tadeusza Grudzińskiego, wydanej w 1986 r., która te tezy obalała. Przykładów mniejszych, czy większych, matactw jest bez liku, trzeba tylko wczytać się krytycznie w wiele różnych źródeł, żeby się w tym połapać.
Te metody przeinaczania historii kwitną nie mniej bogato obecnie. Niektóre kłamstwa stały się fundamentami mitów i podstawą istnienia i uzasadnienia działań narodowych partii politycznych. Trzy ostatnie największe polskie przykłady to: Afera Rywina, Zamordowanie Pyjasa i Zamach Smoleński.

Afera Rywina, spreparowana została w 2002 r. i obrobiona wirtualnie w roku następnym przez śledztwo specjalnej komisji sejmowej, której obrady transmitowane były na żywo w polskiej TV. W wyniku tych działań społeczeństwo polskie (w większości) przyjęło za świętą prawdę, że SLD dokonał w 2002 r. największej współcześnie łapówki 17,5 mln dolarów, choć realnie nikt nikomu nie dał, ani wziął nawet jednego centa, a w nagranej na magnetofonie przez Adama Michnika jego rozmowie z przyjacielem Rywinem, nawet nie padło słowo “SLD”. Mając ostatecznie dwie wersje wniosków ze “śledztwa”, jedną oficjalną Komisji Śledczej, a drugą Zbigniewa Ziobry, jednego z członków komisji, Sejm, czyli pospołu PO i PiS, przegłosował i przyjął wersję Ziobry o realizacji łapówki. Potem na “oczach” kamer posłowie obu partii obcałowywali się z wielkiej radości. Mieli ku temu powody, bo w efekcie SLD z kretesem przegrał wybory parlamentarne i zepchnięty został na margines polityczny.

Śmierć Stanisława Pyjasa. Oskarżenie funkcjonariuszy krakowskiego SB o zabójstwo studenta Pyjasa w 1977 r., spowodowało bunt środowisk studenckich, a następnie powstanie opozycyjnych organizacji studenckich, które znacznie przyczyniły się do obalenia Polski Ludowej i “komunizmu”. Oczywiście wiara w to zabójstwo jest powszechna i absolutna, wbrew faktom, jakie wykazały wielokrotne śledztwa. Załączam ich bilans wg stanu w styczniu 2015 r.

Zamach smoleński z 10 kwietnia 2010 r. jest już obrabiany przez 5 lat. Wierzy w niego prawie co trzeci Polak i ich ilość ciągle rośnie. Jarosław Kaczyński jest wystarczająco “inteligentnym” politykiem, najwidoczniej rozumie sarmacką duszę prawdziwych Polaków, wystarczy, że utrzyma swą grę do wyborów parlamentarnych, a naród uwierzy święcie, że premier Tusk zamach zorganizował (w zmowie z prezydentem Rosji, Putinem), i obali z trzaskiem jego „zbrodnicze” rządy. Pomoże mu w tym zabieganie o pomnik dla brata prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który zginął w katastrofie samolotu Tu-154 oraz ewentualnie także kryzys finansowy, jaki zafundował sobie aktualnie globalny kapitalizm. Zaś same fakty, związane z katastrofą, nikogo nie będą już wtedy interesować.

Śmierć Stanisława Pyjasa
W 1977 r. bodaj największym wydarzeniem politycznym w PRL była tragiczna śmierć 24-letniego studenta UJ, jaka miała miejsce w nocy 6/7 maja w bramie kamienicy przy ul. Szewskiej 7 w Krakowie, gdzie niekiedy nocował. Śmierć tego studenta, właściwie nikomu wcześniej nie znanego, stała się bowiem wkrótce wielkim impulsem dla buntu studenckiego przeciwko systemowi ustrojowemu PRL Mieściła się ona mianowicie doskonale w martyrologicznym micie narodowym, krzewionym przez NSZZ „Solidarność” i KOR, główne ośrodki opozycji politycznej w kraju. Już następnego dnia od poludnia na ul. Szewskiej zgromadził się tłum studentów ze zniczami. W kolejnych dniach było kilka mszy żałobnych, „Czarna procesja” pod Wawelem, na której odczytano deklarację o utworzeniu Studenckiego Komitetu „Solidarności” oraz zbojkotowane zostały studenckie Juvenalia. Wszystko w proteście przeciw zbrodni dokonanej przez funkcjonariuszy krakowskiej Służby Bezpieczeństwa.
Lecz wszczęte śledztwo wkrótce ustaliło (z trudem), że Pyjas wieczorem z kolegą był w restauracji, gdzie wg zeznań dwu kelnerów wypili 8 wódek(?), zaś sekcja zwłok potwierdziła wysoką zawartość alkoholu we krwi denata i stwierdziła zgon w wyniku upadku ze schodów, krwotoku i zachłyśnięcia się krwią. Środowisko opozycyjne, z którym powiązany był Pyjas, nie aprobowało wyników sekcji, więc została ona powtórzona przy obecności jego przedstawicieli, a następnie śledztwo umorzono. Jednakże przekonanie o zabójstwie nadal było szerzone, przy co raz to innych hipotezach jego przebiegu. Przy czym pomawiano kierownika Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej w Krakowie, prof. Zdzisława Marka o przeprowadzenie sekcji wg zaleceń krakowskiej Służby Bezpieczeństwa. To oskarżenie władzy o popełnienia morderstwa politycznego stało się realnie jakby kamieniem węgielnym idei walki patriotycznej opozycji narodowej z władzami Polski Ludowej w celu ich zdyskredytowania w opinii społecznej i obalenia. Warto więc prześledzić w jaki sposób zostało wykorzystane w czasie dłuższym.
Otóż po przejęciu w 1989 r. władzy w kraju przez „Solidarność” śledztwo w sprawie okoliczności śmierci Pyjasa zostało wznowione, by ostatecznie fakt dokonania mordu przez SB udowodnić na drodze sądowej. Wznowiono też nagonkę na prof. Z. Marka, choć on sam nawet nie brał udziału w sekcji zwłok, gdyż nie było go wtedy w Krakowie. Proces o zniesławienie, jaki wytoczył on oszczercy Bronisławowi Wildsteinowi, koledze Pyjasa, więc ostatecznie wygrał po latach, lecz wcześniej zwolniony został z uniwersyteckiej katedry ZMS, jaką praktycznie zlikwidowano.
Do 2006 r. przeprowadzono jeszcze 3 dalsze śledztwa, 2 ekshumacje (1991 i 2005 r.) i oględziny zwłok, ujawnione i przeszukane zostały archiwa SB, odbył się także proces oficera SB, oskarżonego o utrudnianie śledztwa, gdyż twierdził, że Krakowska SB w ogóle nie prowadziła żadnych materiałów, tyczących St. Pyjasa. Nakręconych także zostało 5 filmów o zabójstwie Pyjasa, napisano kilka książek oraz niezliczoną ilość artykułów i audycji medialnych, w których roztrząsano problem zabójstwa, niczym średniowieczni mnichowie, którzy dociekali z uporem ile diabłów może zmieścić się na końcu szpilki.
W 2008 r. śledztwo przejął nowo utworzony Instytut Pamięci Narodowej (IPN) zlecając dokonanie kolejnej ekshumacji i badań zwłok Pyjasa, tym razem w aspekcie sprawdzenia hipotezy zabójstwa przez znokautowania przez b. boksera Cracovii Mariana W., którego IPN pośmiertnie zlustrował jako agenta SB. Wersja ta wydawała się najbardziej prawdopodobną, gdyż bokser nie mógł już się bronić przed oskarżeniami, podobnie jak prowadzący go ponoć oficer SB, który też już nie żył. Wówczas ostateczne świadectwo zbrodni mieli przedstawić medycy sądowi z Wrocławia, Bydgoszczy i Gdańska. Lecz oświadczyli oni zgodnie, że nie ma żadnych śladów pobicia, a wyniki analizy zdają się potwierdzać wnioski śledztwa z 1977 roku i późniejszych, że „Stanisław Pyjas zmarł z powodu nieszczęśliwego wypadku, spowodowanego przez niego samego”.
Jednakże realnie te ekspertyzy i oświadczenia nie miały już większego znaczenia wobec rozpowszechnienia się w społeczeństwie wiary w zabójstwo studenta. Został on pośmiertnie odznaczony w 2006 r. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, zaś na ścianie kamienicy przy ul. Szewskiej 7 w Krakowie już w 1994 r. wmurowana została tablica z napisem: “Pamięci Staszka Pyjasa studenta UJ, opozycjonisty, zamordowanego przez komunistów 7 maja 1977 r. – MŁODZIEŻ KRAKOWA 1994.”.
W kwietniu 2010 r. ponownie ekshumowano szczątki Pyjasa. Domagała się tego rodzina, biorąc pod uwagę wersję, przytoczoną w filmie „Trzech kumpli”, mówiącą o zabójstwie strzałem w głowę. Ekshumacja tę hipotezę nie potwierdziła. A biegli znów przedstawili tezę o śmierci Pyjasa „w wyniku upadku z wysokości”. Podtrzymali swe opinie również w styczniu 2011 r., gdy odpowiadali na 22 pytania, a następnie na dalsze 23 pytania, przygotowane i zadane przez prokuratora.
Z powództwa przyjaciół Pyjasa oskarżeni więc zostali o utrudnianie śledztwa przez składanie fałszywych opinii. Jednakże w lutym 2012 r. łódzka prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie, wobec braku dowodów, że biegli popełnili przestępstwo zafałszowania swych opinii. Łącznie w procesach, tyczących zabójstwa Pyjasa o utrudnianie śledztwa oskarżonych zostało 6 osób, cztery w międzyczasie zmarły, dwie zostały skazane na 2 lata pozbawienia wolności z zawieszeniem na 3 laa.
W połowie 2011 r. IPN otrzymał też z Instytutu Ekspertyz Sądowych dodatkową opinię stwierdzającą, że „przeprowadzone symulacje i analizy doprowadziły do wniosków, że wszystkie obrażenia na ciele Pyjasa są spójne z możliwością upadku ze schodów”.
Od tragicznej śmierci Stanisława Pyjasa minęło już 38 lat, czyli więcej niż okres życia jednego pokolenia. Trwa też kolejny n-ty proces w sprawie wykrycia dowodów domniemanego zabójstwa, polegający na przeglądnięciu i dokładnej analizie wszystkich kilkadziesiąt tomów akt dotychczasowych procesów w sprawie. Dokonujący analizy prokurator Ireneusz Kunert ma za zadanie wyszukać w nich wypowiedzi, zeznania, oświadczenia, jakie można by uznać za dowody zabójstwa Pyjasa przez funkcjonariuszy SB w 1977 r. Prokurator zapowiada, że zakończy swą syzyfową pracę do końca bieżącego 2015 roku. Potem będzie głosowanie w Sejmie, w którym zgłoszone „dowody” zostaną oficjalnie przyjęte? Nie, raczej dylemat „wypadek czy zabójstwo” zostanie utrzymany, by kolejne pokolenie sprawiedliwych „wierzących” mogło dalej oskarżać i sądzić „niewiernych” i w ten sposób siedzieć na „świeczniku” Rzeczypospolitej, jak długo się da.

Powrót do poprzedniej strony