Tam i wtedy
Wojna „Puhacza” - Ryszarda Kiersnowskiego


W 1994 r. ukazała się kolejna książka wspomnieniowa o walkach niepodległościowych w czasie II wojny światowej na Wileńszczyżnie pod tytułem: Tam i wtedy – W Podweryszkach, w Wilnie i puszczy w 1939-1945, stron 216. Autor Ryszard Kiersnowski w dniu wybuchu wojny miał 14 lat, wywodził się ze starej ziemiańskiej rodziny szlacheckiej, jego dziad, Roman Rymsza, był dziedzicem majątku i dworu w miasteczku Podweryszki, położonym 50 km na południe od Wilna. Dwór ten spalił się w czasie I wojny światowej, nowy wybudowany został w 1930 r. przez ojca Ryszarda, będącego adwokatem w Wilnie, gdzie też mieszkała rodzina, zanim przenieśli się do Podweryszek.
Ojciec Jan brał udział w wojnie „polsko-bolszewickiej” w 1920 r. i często o walkach z „bolszewikami” opowiadał Ryszardowi, jako o głównych wrogach Polski. Gdy więc „ruszyli się” oni 17 września1939 r., rodzina udała się do Wilna, zajmując stare swe mieszkanie. Po ich wyjeździe dwór w Podweryszkach został doszczętnie obrabowany przez fornali i chłopów z okolicznych wsi.
Wkrótce oddzieliła je granica, gdyż Podweryszki znalazły się w Białoruskiej Republice ZSRR zaś Wilno w niezależnej Republice Litewskiej. Lecz w kwietniu 1940 r. Republika Litewska straciła swą niepodległość i stała się sama Republiką Związkową ZSRR. W lipcu 1940 r. Jan Kier­snowski został aresztowany i był przetrzymywany w wileńskim więzieniu śledczym, po rozpoczęciu wojny niemiecko-radzieckiej przewieziony został do więzienia nad Wołgą. Stamtąd wraz z Armią An­dersa przedostał się na Bliski Wschód, a następnie do Londynu, gdzie przez wiele lat był posłem Stronnictwa Narodowego w Radzie Narodowej RP tj. w emigracyjnym Parlamencie polskim. Z synem zobaczył się ponownie dopiero w 1956 r. w Paryżu.
W czerwcu-lipcu 1941 r. cała Wileńszczyzna zajęta została przez Niemców. Wówczas rodzina Kiersnowskich wróciła do Podweryszek, uzyskując zatrudnienie w swym własnym majątku, znacjonalizowanym przez Rzeszę Niemiecką. Ryszard był magazynierem, matka księgową, młodsza siostra zajmowała się kurnikiem. W Podweryszkach od lata 1941 r. do końca 1943 r. było względnie spokojnie, nie odczuwało się szczególnie problemów wojennych. Sytuacja zaczęła się zmieniać, gdy w puszczach Wileńszczyzny zainstalowały się oddziały partyzantki rosyjskiej, starającej się zdezorganizować i zniszczyć szlaki kolejowe, służące Niemcom do przewozu wojska i zaopatrzenia na fronty wojenne w głębi Rosji. Ryszard był przypadkowym obserwatorem ekspedycji oddziału nie mieckich żołnierzy, którzy przyjechali na kilku samochodach do Podweryszek, a następnie dokonali oblężenia i spalenia gospodarstwa pod lasem, zabijając przebywających tam partyzantów rosyjskich i rodzinę chłopską. W latach 1940-41 Ryszard uczył się w technikum budowlanym we Wilnie, potem dwa lata jako samouk przerabiał materiał licealny z podręczników i w 1943 r. zdał maturę na tajnych kompletach w Wilnie. W tym czasie powstały też w Podweryszkach pierwsze komórki konspiracyjnej Armii Krajowej. Ryszard miał 17 lat, gdy został 4 czerwca 1943 r. przyjęty i zaprzysiężony w szeregi AK, przyjmując pseudonim Puhacz. Wraz z kilkoma rówieśnikami tworzył grupę, podległą podchorążemu o pseudonimie Licho. Ćwiczyli nocne marsze w lesie oraz zbierali broń od miejscowej ludności, pozostałą i schowaną po dwóch frontach.
W listopadzie trafił do oddziału w okolicy Lidy na kurs młodych dowódców AK. Po jego zakończeniu grupa miała wykonać pierwsze swe działanie bojowe. Polegało na zajęciu zameczku w pobliskim miasteczku, i przejęciu broni od stacjonującego tam wojskowego oddziału litewskiego. Akcja się udała, gdyż Litwini uciekli, pozostawiając broń, lecz atakujący w mroku Polacy zastrzelili przez pomyłkę jednego z własnych dowódców.
Na wiosnę 1944 r., po okrzepnięciu struktur budowanej Armii Krajowej, na Wileńszczyźnie rozpoczęła się jej partyzancka wojna z Niemcami i ich sojusznikami Litwinami, stacjonującymi w miastach i miasteczkach wzdłuż linii kolejowych oraz z sowieckimi brygadami partyzanckimi, bazującymi w puszczach Rudnickiej i Nalibockiej i ich sojusznikami chłopami białoruskimi. Niektóre oddziały AK działały otwarcie, opanowując tereny i wsie oddalone od szlaków komunikacyjnych. Jednak większość członków AK działało w konspiracji i powoływano ich i formowano do konkretnych zadań. Do takich należał też V batalion wileński, w skład którego wchodził Puhacz – Ryszard Kiersnowski. Brał udział w szeregu potyczek z policjantami czy wojskiem litewskim, które na ogół kończyły się wycofaniem i ucieczką Litwinów i zdobyciem nieco broni przez Polaków. Potyczki te miały zwykle miejsce w porze nocnej, kiedy była pewność, że jeśli nawet w pobliżu znajdowały się jakieś posterunki, czy obiekty, chronione przez załogi niemieckie, to nie przyjdą oni Litwinom z pomocą, gdyż nie wdawali się w nocne walki.
Pierwszy poważniejszy chrzest ogniowy przeszedł Puhacz w przypadkowym boju z partyzami sowieckimi, którzy wracali z jakiejś wsi do swej bazy leśnej z wozem pełnym żywności. Licho ze swym oddziałem zaatakował partyzantów radzieckich i zdobył ten wóz z mięsem i workami zboża. Podobnych utarczek z bolszewikami z Puszczy Rudnickiej było więcej: zasadzki, pogonie, odwet. Autor zauważa, że we wspomnieniach wileńskich dowódców AK i w opracowaniach historyków są również przykłady rozmów i pertraktacji z formalnymi przecież sojusznikami sowieckimi, ale szeregowi żołnierze AK o tym nawet nie wiedzieli.
Akcje przeciw okupantowi niemieckiemu należały do rzadkości. Jedną z nich był nocny wypad na dwór w Podweryszkach, w którym stacjonował oddział własowców i kilku Niemców. Akcja udała się nadspodziewane, gdyż akurat załoga niemiecka była w trakcie ewakuacji, i ze względu na obfitą zdobycz żywności i innego zaopatrzenia.
W pierwszych dniach lipca 1944 r. dowództwo Okręgu Wileńskiego AK zarządziło dla wszystkich swych oddziałów realizację akcji bojowej, określonej kryptonimem Ostra Brama. Jej celem miała być polityczna demonstracja wyparcia Niemców z Wilna, tuż przed frontem nacierającej Armii Czerwonej. Władzę w mieście objąć miały tajne struktury cywilne i wojskowe AK, podległe polskiemu rządowi w Londynie. Jednakże zdobycie Wilma się nie udało. Niemiecka artyleria i lotnictwo rozbiły nacierające od wschodu polskie oddziały partyzanckie. Kompania Puhacza dotarła do przed­mieść Wilna, lecz po ostrzale artyleryjskim i bombardowaniu lotniczym, została wycofana i bezpośredniego udziału w walkach nie wzięła.
Ostatecznie Wilno zdobyte zostało dopiero przez czołgi rosyjskie i front szybko przesunął się na zachód. Zaś oddziały partyzanckie AK, po krótkim wypoczynku i konsolidacji, skoncentrowały się w Poszczy Rudnickiej, skąd partyzanci rosyjscy odeszli wcześniej do Wilna, by zorganizować tam władzę radziecką. Dowództwo Okręgu AK przedstawiło wówczas żołnierzom zgrupowania możliwość wyboru opuszczenia swych oddziałów i powrotu do rodzin i miejsc zamieszkania, lub pozostania w leśnych formacjach AK, celem kontynuowania walki zbrojnej z bolszewikami. Większość ludzi odeszła, Puhacz pozostał, decydując się na kontynuowanie wojny partyzanckiej z nowym okupantem Polski i Wileńszczyzny.
Ta nowa wojna Ryszarda Kiernowskiego z „bolszewikami” dzieliła się na dwa okresy: od lipca do listopada 1944 r. i od lutego do kwietnia 1945 r. W pierwszych tygodniach ok. 20-osobowym oddziałem dowodził Licho. Odszedł jednakże do Wilna z powodu choroby żołądka i wówczas grupa miała trzech kolektywnych dowódców, byli nimi Wrzos, Piętka i Puhacz, dowodzących jakby na zmianę. Działalność oddziału polegała na ukrywaniu się w ciągu dnia w różnych odosobnionych zabudowaniach, zwykle na skraju lasów, a w dużej odległości od traktów komunikacyjnych. Nocami wychodzili na napady i rekwizycje na posterunki milicji i obiekty państwowe, na egzekucje ludzi współpracujących z władzami, na minowanie torów kolejowych Wilno-Lida. Największym wyczynem było wysadzenie lokomotywy z 2 wagonami artyleryjskimi.
Ta wojna z bolszewikami była w tym czasie na Wileńszczyźnie bardzo utrudniona z powodu zastygłego frontu wojennego na przedpolu niedalekich Prus Wschodnich. W związku z tym wszędzie koncentrowały się znaczne siły wojska radzieckiego, co utrudniało jakiekolwiek przemieszczanie się polskich partyzantów.
Kiersnowski napisał swą książkę Tam i wtedy w 1990-91 r., opierając się prawie wyłącznie na swej pamięci, jednak wiele potyczek, obław, pogoni opisał już w kilka lat po wojnie jako cykl opowiadań, które były wówczas publikowane w czasopismach Odrodzenie, Tygodnik Powszechny, Świat i innych. Lecz wtedy w tych opowiadaniach zastosował kamuflaż, pisząc, że są to potyczki z Niemcami z lat 1942-43, w książce poprawił już daty na 1944-45, a przeciwnika na „bolszewika”. Faktycznie autor książki uczestniczył tylko w kilku, raczej przypadkowych, potyczkach z Niemcami, z którymi zresztą dowództwo Okręgu Wileńskiego AK starało się raczej współpracować w zwalczaniu głównego wroga, za jakiego uważało komunizm i sojuszniczy Związek Radziecki.
Prawie wszystkie opowiadania Kiersnowskiego, pisane w latach tuz powojennych, okraszane były frazami poetyckimi, gdyż równocześnie fascynowała go wówczas poezja i sam pisał sporo wierszy. Dwa cytaty, już z korektą kamuflażu. W opowiadaniu o likwidacji posterunku milicyjnego w miasteczku Worniany nad Jeziorem Narocz: … „No cóż, zacisnąłem palec na spuście automatu, a tamten bojec znikł mi sprzed oczu, zaczerniał na śniegu jak plama inkaustu, upadła na białą kartę przy zamaszystym podpisie.”... Albo, po udanym polowaniu: …„Ktoś przyniósł wiadomość, że w cha­cie siedzi dwóch żołnierzy sowieckich, kto ich wie – dezerterzy, maruderzy, czy jeszcze inni, bez znaczenia. Otaczamy, wwalamy się do izby, krzyk, ktoś z naszych strzela kilka serii, upadli na stół, na ławę, z legowiska na piecu wyglądają przerażone dzieci, bo był już późny wieczór.”...
W listopadzie, gdy spadł już śnieg, wszelkie przemieszczanie się ludzi zdradzały pozostawione ślady, a noce stały się widne. Oddział Puhacza opuścił więc swe leśne kryjówki, wszyscy jego uczestnicy wrócili do swoich rodzin i domostw, lub na meliny, ukrywając się na własną rękę. Puhacz, staraniem matki, zamieszkał u jej znajomego, który wraz ze swoją matką i dwoma siostrami, prowadził nieduże gospodarstwo na skraju Puszczy Rudnickiej. Przebywał tam dwa miesiące, pomagając we wszelkich pracach gospodarczych. Bywało też, że całe dnie przesiadywał w głębi puszczy, myląc tropy za sobą i dopiero na noc wracał do domu na nocleg.
W połowie lutego 1945 r. przybyła łączniczka Mewa z oddziału Wrzosa, który zaproponował mu przyłączenie się do jego oddziału, jaki świeżo zorganizował. Zgodził się i nazajutrz przyjechał patrol na saniach, zabierając go wraz z automatem, jaki wyciągnął ze schowka. Oddział Wrzosa rozlokowany w leśnych bunkrach i na melinach, liczył dwudziestu kilku ludzi i siedem sań. Stanowili oni pluton, powstały na początku zimy z niedobitków brygad wileńskich AK, jakie nie dały się rozbroić i wcielić do Armii Berlinga, w jej pochodzie na Berlin.
Pluton był częścią większego oddziału, dowodzonego przez Tura, który rozkazał Wrzosowi rozpoznać szlak od Wilna do nowo wytyczonej granicy polskiej na zachód od Wilna. Lecz po powrocie plutonu Wrzosa z tego rekonesansu, nie było już grupy Tura, zlikwidowanej w międzyczasie. Więc Wrzos odtąd wraz z Puhaczem działali już bez bezpośredniego zwierzchnictwa, utrzymując jedynie luźny kontakt z Licho, b. komendantem Brygady Wileńskiej, o którym myślano, że otrzymuje dyrektywy od rządu londyńskiego. Nie orientowali się w przebiegu działań wojennych i zmianach po­litycznych, dokonywujących się w Europie, nie wiedzieli nawet, że od stycznia AK zostało formalnie rozwiązane.
W tym drugim okresie, zimowo-wiosennym, działania oddziału Wrzosa, nie było już na Wileńszczyźnie radzieckich wojsk frontowych, gdyż odeszły one na zachód wraz z ofensywą stycznio­wą. Z drugiej strony oddział dysponując saniami mógł się szybko przemieszczać, nawet na duże od­ległości. To też wyprawiali się dalej, nawet aż w okolice Jeziora Narocz.
Tylko dwa dni zatrzymali się na jakimś bezludziu nad Jeziorem Narocz, po czym Wrzos postanowił wracać na zachód omijając Wilno od północy, czyli przez tereny zamieszkałe przez Litwinów. Na początku swej drogi powrotnej odwiedzili mleczarnie w sąsiedniej wsi, by zdobyć masło i ser dla oddziału. Zupełnie przypadkowo w mleczarni zatrzymali troje Rosjan, dwóch mężczyzn i kobietę. Po wylegitymowaniu jeden z nich okazał się dowódcą jakiegoś oddziału partyzanckiego, działającego wcześniej na Lubelszczyźnie przeciw Niemcom. Więc wszystkich troje zastrzelono, a Kier­snowskiemu na długo pozostała zdobyczna czerwona emaliowana gwiazda tego dowódcy.
W pobliżu granicy litewskiej rozłożyli się na kwaterze w polskim dworze starego szlachcica. W południe niespodziewanie na podwórze tego dworu zajechały sanie z trzema osobami cywilnymi. Na wezwanie o podniesienie rąk do góry, skryli się oni za sanie i zaczęli się ostrzeliwać z pistoletów. Dwóch z nich zostało zabitych, trzeci zdołał uciec do pobliskiego lasu. Ranny w rękę został też Wrzos, a komendę oddziału objął Puhacz. Byli blisko Trok i Wilna i mogli spodziewać się pogoni, więc Puhacz nakazał szybką jazdę na zachód do niedalekiej Puszczy Rudnickiej.
Nastała już wiosenna odwilż i wielkim ryzykiem była przeprawa 6 sań przez zamarznięta Wilię, ale udało się. Z Puszczy Rudnickiej Mewa udała się do Wilna do matki Wrzosa, po czym następnego dnia obie, wraz z lekarzem, przyjechały z powrotem na melinę oddziału. Po udanej operacji wyjęcia kuli z ramienia, Wrzos w przebraniu kobiecym, wraz ze swą matką, powrócił do Wilna, kończąc w ten sposób swą partyzancką wojnę.
Odtąd dowództwo oddział w pełni przejął Puhacz, bez jakiegokolwiek zwierzchnictwa i jakichkolwiek kontaktów organizacyjnych. Wobec wiosennej odwilży i zniknięciem śniegów Puhacz zdecydował o pozbyciu się sań i koni, oddział został spieszony i w ten sposób znacząco zmalały możliwości jego poruszania się i zasięg działania. Natomiast tuż przed Świętami Wielkanocnymi sprowadził do oddziału młodego księdza, który wyspowiadał i rozgrzeszył wszystkich żołnierzy, nie zgodził się jednakże na poświęcenie broni.
Ponieważ część oddziału była wyraźnie niechętna dalszej zbrojnej działalności leśnej, więc Puhacz zarządził zbiórkę i zapytał wprost kto dalej chce zostać w oddziale. Została połowa, czyli 9 ludzi, wśród nich Mewa i Bóbr. Na kilka dni zapadli w wybudowanym jesienią bunkrze ziemnym w środku Puszczy Rudnickiej. Tam praktycznie nikt nie mógł ich wytropić. Lecz dla zdobycia żywności i dla podtrzymania ducha bojowego, Puhacz zorganizował kilka wypadów do okolicznych wsi, a także w miejsca dawnych bitew partyzantów powstania styczniowego 1863 r. w Puszczy Rudnickiej. Odszukał więc Kościelną Górę i Polacką Polanę, gdzie rozegrane zostały ongiś bitwy oddziału powstańczego Narbutta z wojskami carskimi.
Pod koniec kwietnia do oddziału dotarły 2 łączniczki z Wilna i pobrały dane osobowe, celem przygotowania dokumentów do wyjazdu na zachód jako „repatriantów”. Nie przywiązywali do tej akcji większej uwagi i oddział nadal „chodził” wokół Puszczy Rudnickiej. Puhacz zdecydował się jeszcze na kilka akcji napadów na siedziby władz gminnych sielsowietu, by pokazać kto tu rządzi. Obyły się one bez walk i ofiar, a polegały tylko na rozbrojeniu wartownika, czy dygnitarza.
Gdy pod koniec kwietnia oddział znalazł się tylko 20 km od miasteczka Podweryszki, Puhacz nie mógł oprzeć się pokusie „odwiedzenia” swego rodzinnego miasteczka. Oddział niedostrzeżony dotarł do budynku sielsowietu w centrum, wrzucili do pieca i spalili wszystkie urzędowe dokumenty, po czym wydostali się z miasteczka również bez strzelaniny i forsownym marszem odskoczyli aż za Puszczę Rudnicką. Tam w jakiś sposób 25 kwietnia odnalazły ich łączniczki z Wilna i wręczyły im podrobione dokumenty repatriacyjne.
Puhacz zarządził wówczas uroczystą zbiórkę i zdecydował o rozwiązaniu oddziału, rozejściu się jego członków i możliwości powrotu do domów rodzinnych i wyjazdu na zachód. Sam dotarł do swej matki w Wilnie w dniu 28 kwietnia, zaś 5 maja jechali wszyscy razem pociągiem z Wilna do Białegostoku. Przed Ryszardem Kiersnowskim otwarł się nowy rozdział jego dorosłego życia: studia, rodzina, praca jako historyka w Krakowie i Warszawie. Zmarł w 2009 r. w wieku 84 lat.

Pluton Puhacza w połowie składał się z chłopców z Wilna, a w połowie ze wsi podwileńskich. Tylko 2-3 miało wykształcenia wyższe niż podstawowe, między innymi 18-letni szeregowiec o pseudonimie Bóbr, późniejszy uznany pisarz Tadeusz Konwicki. Jemu właśnie Ryszard Kiersnowski poświęcił jeden z końcowych rozdziałów książki, w którym opisał też swój biogram tuż powojenny.
Puhacz z Bobrem razem w oddziale partyzanckim przebywali przez ostatnie 2,5 miesiąca jego działalności. Po wyjściu z „podziemia” wspólnie udali się do Białegostoku, gdzie zastał ich koniec wojny. Autora książki kapitulacja III Rzeszy bynajmniej nie cieszyła, był przekonany, że po kilku tygodniach, czy miesiącach, zachodnie mocarstwa alianckie skoncentrują swe wojska i uderzą „na bolszewika”, rozpoczynając III wojnę światową, która doprowadzi do zniszczenia tego drugiego „okupanta” Polski i jej pełnej wolności i niepodległości, pod władzą rządu londyńskiego.
Tymczasem zebrał ocalałe jakoś świadectwa konspiracyjnej matury, a następnie przez zniszczoną Warszawę, Lublin i Kielce razem z Konwickim udali się do Krakowa. Dzięki swemu krewnemu, który studiował w Krakowie, obaj uzyskali miejsca w bursie akademickiej przy ul. Garbarskiej, a po paru dniach Kiersnowski przyjęty został na Wydział Filozoficzno-Historyczny Uniwersytetu Jagiellońskiego.
By zdobyć materialne środki na swe życie, zatrudnił się jako sprzedawca w księgarni w Rynku Głównym. Natomiast Konwicki znalazł pracę w redakcji czasopisma Kultura, a następnie w redakcji tygodnika Odrodzenie, gdzie zaczął pisywać recenzje i opowiadania, m. in. o przygodach i przeżyciach wojennych. Wiele z nich opartych było na działaniach oddziału Wrzosa i Puchacza, któ­re Konwicki opisywał krytycznie i sarkastycznie, łącznie z nieudaną wileńską akcją Ostra Brama. Po­różniło to obu dotychczasowych przyjaciół. Zresztą Konwicki, w ślad za tygodnikiem Odrodzenie przeniósł się do Warszawy i drogi ich obu rozeszły się całkowicie. Spotykali się jeszcze przypadkowo kilka razy, przy czym próby wzajemnych rozmów kończyły się jeszcze większym niezrozumieniem i obcością.
To tez Kiersnowski dla wykazania swych racji wykorzystał swą książkę wspomnieniową, pośwęcając wiele stron, na krytykę książek Konwickiego: Przy budowie, Godzina smutku, Władza, a zwłaszcza Rojstry, w których autor pisał o powojennej odbudowie, utrwalaniu władzy ludowej i dzia­łalności reakcyjnego podziemia zbrojnego. Przy czym głównym zarzutem wobec autora książek była zdradą przez niego ideałów wolności i niepodległości Polski, o które wspólnie walczyli, jak długo się dało.
Najbardziej Kiersnowskiego denerwowała „otoczka ideowa i emocjonalna”, która w książkach Konwickiego dyskredytowała sam sens walki z nową ludową władzą, oraz orientowanie się na III wojnę światową. A także zarzucanie podziemnym oddziałom bezmyślność, bezideowość i wewnętrzne konflikty społeczne i narodowościowe. Dla Kiersnowskiego konieczność bezwzględnej wal­ki o narodową wolność z drugim zaborcą była dogmatem, nakazem patriotyzmu, nie podlegającym żadnym wątpliwościom. Nie przytaczał też żadnych innych argumentów, choćby moralnych, gospodarczych, geopolitycznych, racji stanu państwa, uważając je najwidoczniej za nieistotne i nie potrzebne.

Kraków, 10.04.2014 r.

Powrót do poprzedniej strony