Kurier z Warszawy
2,5 misji kurierskich Jana Nowaka

Artykuł jest skrótem i minirecenzją książki pt. „Kurier z Warszawy”, autorstwa Jana Nowaka, wydanie 1997 r., stron 528.
Właściwie autor książki nazywał się Zdzisław Antoni Jeziorański. Imię i nazwisko „Jan Nowak” stanowiło pseudonim, jaki przyjął w czasie swej konspiracyjnej działalności podczas II wojny światowej. Książka jest autobiografią, obejmującą okres 4-31 lat jego życia. Zwyczajowo biografie rozpoczynają się od przytoczenia daty i miejsca urodzenia, natomiast "Kurier z Warszawy" nietypowo rozpoczyna się wspomnieniem o pierwszym zapamiętanym wydarzeniu przez autora – śmierci jego ojca, gdy on sam miał 4 latka. Żeby dowiedzieć się, że autor urodził się w 1914 roku w Berlinie, dociekliwy czytelnik musi sięgnąć do innych źródeł. Ciekawe, że z książki nie dowiemy się także nic o jego ojcu, jego wykształceniu, zawodzie.
Matka, życiowo niezaradna, sprzedała wówczas dużą kamienicę, jaką posiadali przy ul. Pięknej i plac na Targówku, lokując otrzymane pieniądze w akcjach bankowych, jakie po roku, w wyniku galopującej inflacji, stały się prawie bezwartościowe. W konsekwencji rodzina Jeziorańskich, to jest jeszcze babka i starszy brat Andrzej, stali się biedni, by przeżyć podnajmowali część swego dużego mieszkania przy ul. Wilanowskiej 18 i sprzedawali posiadane obrazy, porcelanę i srebra.
Decydujący wpływ na wychowanie Zdzisława miały matka i babcia. Obie optowały za polityką endecką Romana Dmowskiego, utrzymywały też kult powstań narodowych, a szczególnie Powstania Styczniowego. Według rodzinnej legendy we wszystkich powstaniach brali udział ich przodkowie z rodu Jeziorańskich.
Jako uczeń szkoły powszechnej Zdzichu zaczytywał się w powieściach historycznych Henryka Sienkiewicza, uwielbiał zwłaszcza jego „Trylogię”, którą czytał potajemnie nawet na lekcjach. To też w swych wspomnieniach „wini” Sienkiewicza za swoje ogólnie złe wyniki w nauce. Po ukończeniu w 1932 r. gimnazjum im. Adama Mickiewicza w Warszawie, rozpoczął studia na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu na, jedynym w kraju, wydziale ekonomicznym, prowadzonym przez szkockiego prof. Edwarda Taylora. Z wyjazdem do Poznania wiązały się duże trudności finansowe, lecz staraniem Taylora otrzymał stypendium państwowe, pracował ponadto w kancelarii notarialnej. Po uzyskaniu dyplomu i odbyciu służby wojskowej został starszym asystentem prof. Taylora.
W dalszej kolejności swej kariery naukowej Zdzisław Jeziorański planował uzyskanie doktoratu i wyjazd na studia na Zachód jako stypendysta Rockefellera. Tymczasem w sierpniu 1939 r. został zmobilizowany do wojska. Po jednodniowym pożegnaniu się z rodziną w Warszawie, znalazł się w Dubnie, niedaleko Częstochowy, w formującym się 2 Dywizjonie Artylerii Konnej, w stopniu plutonowego podchorążego. Wybuch wojny 1 września przyjął raczej spokojnie, przeświadczony, że nie potrwa ona długo i że skończy się zwycięstwem polskim.
Lecz realia frontowe były nieubłagane: jednostka jako rezerwowa, ewakuowała się, pod ciągłym bombardowaniem przez samoloty Luftwaffe, do Zamościa. Chaos, brak armat, bezczynność, potem pieszy marsz za Bug, przyłączenie się do oddziału kpt. Herdegena, bój 15 września i niewola. Po kilku dniach grupy jeńców zostały zebrane w obozie w Jarosławiu, a następnie skierowane transportami kolejowymi w kierunku Rzeszy. Jeziorański, z kilku innymi jeńcami, wyskoczyli z jadącego pociągu pod Krakowem. Zostali ostrzelani przez niemieckich strażników, ale nie ścigano ich i Zdzisław przedostał się do Krakowa. Przez tydzień przebywał w ukryciu w mieszkaniu znajomych, następnie pociągami osobowymi i częściowo pieszo dotarł do Warszawy. Zastał mieszkanie niezniszczone przez działania wojenne, a w nim matkę, babcię i psa Robaka.
Po tygodniu wrócił do domu także brat Andrzej ze swej wędrówki, po apelu prezydenta Starzyńskiego o ewakuacji młodzieży męskiej przed oblężeniem stolicy. A wkrótce zmarła babcia. Pamiętała ona czasy Powstania Styczniowego, przeżyła I wojnę światową i 20 lat niepodległości Polski, zmarła właściwie ze zmartwienia, po jej utracie.
Od pierwszych dni okupacji w Warszawie, Niemcy stosowali terror, aresztowania, deportacje ludności z ziem zachodnich, masowe rozstrzeliwania zakładników i in. Odpowiedzią było spontaniczne powstawanie różnych, licznych organizacji oporu. Jedną z pierwszych była Tajna Armia Polski (TAP) mjr. Włodarkiewicza. Zdzisław Jeziorański nawiązał kontakt z zakonspirowaną redakcją pisma „Znak” tej organizacji. Wydrukowała ona pierwszy jego artykuł, napisany z okazji 3 Maja.
Brat wrócił do swej poprzedniej pracy w Izbie Przemysłowo-Handlowej. Natomiast Zdzisław do spółki z kuzynem imał się wstawiania szyb w oknach, na co było wielkie zapotrzebowanie w Warszawie przez kilka miesięcy. Potem zajął się handlem szmuglerskim. Woził bańki z naftą, jaką sprzedawał we wsiach podwarszawskich, gdzie skupował mleko i masło, by z kolei sprzedawać je Warszawiakom. Przez kilka miesięcy handlował bimbrem, produkowanym w majątku jego wuja na Podlasiu, jaki w kanistrach dowoził koleją przez Białą Podlaską i Mińsk Mazowiecki do Warszawy. Później jeszcze papierosami. Z tym handlowym procederem związane były różne niebezpieczeństwa: łapanki, konfiskaty towaru, groźby aresztowania, ucieczki.

Przez cały 1940 rok Zdzisław Jeziorański często spotykał się ze swymi kolegami szkolnymi, profesorami, krewnymi, przyjaciółmi, żywo interesując się sytuacją polityczną w kraju i Europie, wdawał się przy tym w dyskusje polityczne, utrzymywał kontakty z ludźmi z różnych konspiracyjnych organizacji podziemnych, jakich wiele powstawało w Warszawie. W połowie 1941 r. sam został członkiem największej organizacji podziemnej Związku Walki Zbrojnej (ZWZ), późniejszej Armii Krajowej (AK), podejmując pracę w Wydziale Informacyjno-Politycznym (BIP), prowadzącym sondaż nastrojów i opinii społeczeństwa polskiego we wszystkich jego środowiskach politycznych i społecznych. Lecz po kilku miesiącach przeniesiony został, w wyniku własnych starań, do Komórki „N” , zajmującej się preparowaniem ulotek i pisemek w języku niemieckim, rzekomo wydawanych przez faktycznie nie istniejące niemieckie organizacje podziemne o nastawieniu antyhitlerowskim.
Do Jeziorańskiego przede wszystkim należało przerzucanie bibuły „N” na ziemie przyłączone do Rzeszy i zbudowanie tam sieci łącznikowej, dla jej przerzutu w głąb Niemiec. W pracy tej angażował się z wielkim poświęceniem i inwencją, przez szereg miesięcy zatrudniając się jako kolejarz pod fałszywym nazwiskiem Jana Kwiatkowskiego. Na wielu stronach swej książki (52-88) opisał liczne zagrożenia i przygody, związane z tą pracą, jaka była głęboko zakonspirowana, nawet wewnątrz struktur BIP i AK.
Podobną, jak akcja „N”, działalność dywersyjną wobec hitlerowskich Niemiec prowadziły brytyjskie rozgłośnie „Pas de Calais” i „Atlantic” w Londynie, korzystające z informacji, uzyskiwanych od jeńców niemieckich. Jeziorański wpadł na pomysł, by połączyć działalność „N” z tymi radiostacjami i z początkiem 1943 r. zgłosił władzom AK propozycję swego udania się do Londynu przez Szwecję, dla nawiązania odpowiedniego kontaktu i współdziałania. Propozycja została przyjęta częściowo: Jeziorański miał przedostać się do Sztokholmu z ważnymi mikrofilmami charakteru wojskowego i przekazać je w ambasadzie polskiej.
Przygotowania do wyjazdu trwały wiele tygodni, wyjazd pociągiem z Warszawy do Gdyni nastąpił 11 kwietnia, zaś statkiem szwedzkim, w ukryciu w ładowni węgla, na wyspę Gotland w dniu 14 kwietnia. Po wielu perypetiach do Sztokholmu Jeziorański dotarł dopiero 5 maja, przekazując w poselstwie polskim już częściowo zdezaktualizowane mikrofilmy. Przygotowania do powrotu trwały również wiele tygodni i ostatecznie Jeziorański przerzucony został statkiem towarowym przez Bergen do Szczecina, a w Warszawie znalazł się w pierwszych dniach lipca.
Ponad 3-miesięczna misja kurierska Jeziorańskieo obfitowała w wiele niebezpieczeństw, nieporozumień, dramatycznych wydarzeń i nieprzewidzianych opóźnień, co później ich bohater opisał barwnie na kilkudziesięciu stronach swych wspomnień (98-140), przeplatając je rozważaniami na temat działań na frontach wojennych i w ogóle wydarzeń politycznych, dziejących się w Europie.
Pierwsza misja kurierska Zdzisława Jeziorańskiego z Warszawy do Sztokholmu, zakończyła się więc raczej mizernym wynikiem. Mogła mieć jakieś poważniejsze znaczenie dla kierownictwa AK, jako przetarcie szlaku kurierskiego z Warszawy do neutralnej Szwecji. Niestety, w dniach jego powrotu zostały zdekonspirowane prawie wszystkie placówki i łącznicy na trasie z Warszawy przez Poznań, Gdynię i Gdańsk do Szwecji. Członkowie prawie całej siatki zostali aresztowani przez Gestapo i po przesłuchaniach i torturach straceni, bądź wysłani do obozów koncentracyjnych.
Zdzisław Jeziorański to wszystko szczegółowo opisał: nazwiska agentów, ich pseudonimy, zawody, gdzie działali, co robili i mówili. W trakcie lektury dziwiłem się niepomiernie, że autor tak dokładnie wszystko zapamiętał i po 33 latach opisał. Ale wyjaśniło mi się, gdy w końcu książki podał, że korzystał z małego notesu, prowadzonego na bieżąco. Lecz równocześnie pomyślałem, że może to ten notes był przyczyną (nieumyślnej) denuncjacji siatki kurierskiej do Sztokholmu przez Poznań, Gdańsk i Gdynię. Przecież to szczyt lekkomyślności i nieodpowiedzialności Jeziorańskiego, żeby prowadzić takie notatki, gdy równocześnie, jak sam napisał, musiał uczyć się na pamięć przekazów kurierskich, by nie wpadły w ręce Gestapo. W tych dniach „czarnego tygodnia” aresztowany został też Dowódca AK gen. „Grot”-Rowecki, a 4 lipca zginął premier Rządu Londyńskiego gen. Władysław Sikorski w katastrofie samolotowej w Gibraltarze.
Jeziorański napisał obszerny raport ze swej szwedzkiej podróży, przedstawiając w nim głównie relacje i opinie z prasy angielskiej, dotyczące sporu polsko-rosyjskiego, co myślą i robią Churchill i Roosevelt, problemy Szwecji jako państwa neutralnego itp. Otrzymał podziękowanie od nowego Komendanta AK „Bora”-Komorowskiego, a wkrótce nowy zwierzchnik BIP gen. Rzepecki powiadomił Jeziorańskiego o podjętych decyzjach wysłania go, w bliskim czasie, w nową misję kurierską do „Centrali” w Londynie.

Po 3-miesięcznej nieobecności w kraju, Jeziorański stwierdził znaczne zmiany i radykalizację nastrojów społeczeństwa polskiego. Rozwinęła się zwłaszcza działalność sabotażowa i odwetowa przeciw terrorowi niemieckiemu, prowadzona przez lewicowe organizacje podziemne, głównie Polską Partię Robotniczą, która zresztą głosiła hasła natychmiastowej walki zbrojnej z okupantem. Jeziorański ocenił tę działalność bardzo krytycznie, gdyż chaotyczne zamachy przeprowadzane przez PPR godziły często w przypadkowych żołnierzy niemieckich i powodowały odwetowe represje wobec ludności polskiej. Jednak również AK wzmogła swe akcje bojowe, starannie przygotowane i skierowane przeciw wybranym dygnitarzom hitlerowskim, kontynuując przy tym konsekwentnie swe główne zadania przygotowywania ogólnego powstania w przypadku załamania się III Rzeszy.
W samym BIP decyzyjne wpływy uzyskali działacze podziemnego Stronnictwa Demokratycznego i ludzie o poglądach lewicowych. Stało się to powodem nagonki i oszczerczych oskarżeń pod ich adresem ze strony skrajnie prawicowej organizacji Narodowe Siły Zbrojne (NSZ). Rezultatem były późniejsze zabójstwa zastępcy prezesa BIP Jerzego Makowieckiego i historyka Ludwika Widerszala. Ta relacja wspomnieniowa autora książki jest jednak niepełna i nierzetelna. Zgładzonych zostało bowiem, poprzez denuncjacje na Gestapo i przez polskie bojówki, znacznie więcej osób z kręgów lewicowych: pisarka Halina Krahelska, sekretarka SD Hanna Czaki, twórca Zjednoczenia Demokratycznego Eugeniusz Czarnowski, Marceli Handelsman. Zaś cała akcja eliminacji „elementów lewicowo-masońskich” przeprowadzona została nie przez NSZ, ale na rozkaz szefa BIP AK.

Przed planowanym na 5 września przerzutem Jeziorańskiego do Londynu, spotkał się z nim Komendant AK „Bór”-Komorowski w towarzystwie swego ścisłego sztabu. Powiadomił Jeziorańskiego o nadaniu mu Krzyża Walecznych za działalność w akcji „N”, a następnie przekazał mu ściśle tajne informacje, jakie miał przekazać w Londynie polskiemu Naczelnemu Wodzowi, gen. Sosnkowskiemu. Ujęte były one w czterech punktach, jakie Jeziorańki miał zapamiętać: 1/ Po aresztowaniu gen. Roweckiego AK nadal prowadzi konsekwentnie przygotowania do powszechnego powstania. 2/ Komenda AK oczekuje instrukcji na wypadek sukcesywnego zajmowania ziem polskich przez Armię Czerwoną. 3/ Na terenach wiejskigh, jako produkt uboczny prowokacyjnego zachowania się partyzantki sowieckiej i komunistycznej, powstały bandy grabieżcze, które kierownictwo AK zamierza zwalczać zbrojnie. 4/ Nie udało się dotąd podporządkować dowództwu AK wojskowych jednostek NSZ. Jeziorański miał ponadto domagać się zwiększenie pomocy brytyjskiej przez lotnicze zrzuty broni i zaopatrzenia dla AK oraz zebrać jak najwięcej wiadomości, faktów, danych, dotyczących polityki brytyjskiej wobec Polski, przed swym powrotem do kraju.
Termin wyjazdu z Warszawy się opóźnił z powodu pełnego zdekonspirowania siatki łącznikowej do Szwecji. Ponieważ równocześnie spalony został pseudonim kolejarski „Jan Kwiatkowski”, Zdzisław Jeziorański przybrał nowy pseudonim „Jan Nowak”. Stał się on potem oficjalnym jego imieniem i nazwiskiem.
Wyjazd Jana Nowaka-Jeziorańskiego w misję kurierską do Londynu nastąpił 15 października. Koleją przez Gdańsk i Gdynię, a statkiem szwedzkim do Malmö w Szwecji, po wielu przygodach, dotarł do Sztokholmu, w poselstwie polskim znalazł się 18 listopada. Potem przelot brytyjskim samolotem do Szkocji, przejazd pociągiem do Londynu i wreszcie 15 grudnia zagościł w gabinecie gen. Sosnkowskiego, któremu zrelacjonował cztery punkty tajnych informacji „Bora”-Komorowskiego. Naczelny Wódz z uwagą je wysłuchał, wyrażając jednak od razu swe uwagi. Że z NSZ należy współpracować, gdyż są to siły zdecydowanie antykomunistyczne i ideowe, że podejmowanie walki z wycofującymi się Niemcami nie ma sensu w sytuacji wrogości Sowietów i że pozyskiwać ludzi trzeba hasłami niepodległości, a nie demagogią reform społecznych, którymi nie da się przelicytować komunistów.
Wigilię spędził Jan Nowak w domu gen. Sosnkowskiego, w ciepłej atmosferze rodzinnej. W długiej rozmowie w cztery oczy, generał przedstawił porucznikowi pełnię swych poglądów na stanowisko aliantów zachodnich wobec spraw polskich, także o różnicy zdań w rządzie i emigracji polskiej w sprawie współpracy z Sowietami. Przedstawił również swe przekonanie, że należy twardo nie zgadzać się na jakiekolwiek zmiany wschodniej granicy przedwojennej, i że wraz z klęską Niemiec nastąpi rozłam wśród aliantów i dojdzie do trzeciej wojny światowej ze Związkiem Radzieckim. Jan Nowak znalazł się pod opieką płk. Protasewicza z VI Wydziału Sztabu Polskiego. Pierwszym jego publicznym wystąpieniem był wykład o sytuacji w Polsce pod okupacją niemiecką, wygłoszony dla żołnierzy, pracowników Wydziału VI. W kolejnych dniach Nowak był przyjęty przez premiera Stanisława Mikołajczyka i prezydenta Władysława Raczkiewicza. Później miały miejsce liczne inne jego spotkania, prelekcje i rozmowy, organizowane przez Ambasadę Polską, Ministerstwo Informacji, lub samego Mikołajczyka. Słuchaczami i rozmówcami byli Polacy, także przedstawiciele władz brytyjskich, redaktorzy prasy i radia. W swych wystąpieniach kurier z Polski poruszał głównie konfliktowe problemy polsko-rosyjskie: paktu Ribbentrop-Mołotow, Katynia, działań partyzantki sowieckiej i komunistycznej, przekroczenie przez Armię Czerwoną wschodniej granicy Polski, próby rozbrajania oddziałów AK i agitacji o wcielenie ich do uzurpatorskiej Armii Berlinga, groźby utraty niepodległości Polski i eksterminacji narodu itp.
Przebieg drugiej swej misji kurierskiej, w tym szczególnie wszelkich spotkań i swych wystąpień, Jan Nowak opisał bardzo szczegółowo w książce na wielu stronach (177-300). Do jednego z najważniejszych, zaliczył spotkanie z ministrem spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, Edenem. Przekonywał go i domagał się wzmożenia zrzutów lotniczych broni, zaopatrzenia i pieniędzy dla AK.
Jednym ważniejszych był też odczyt kuriera z Warszawy w Izbie Gmin 10 lutego o polskim ruchu oporu pod okupacją hitlerowską. W parlamencie brytyjskim istniało silne lobby propolskie, liczące ok. 25 posłów, w większości konserwatystów, antykomunistów. Wszyscy oni w okresie Monachium popierali politykę ustępstw Chamberlaina wobec Rzeszy Niemieckiej, a wkrótce w marcu głosowali za objęciem Kartą Atlantycką również Niemiec, czyli przeciwko przyznaniu Polsce rekompensaty terytorialnej kosztem Niemiec.
Na różne trudności napotykało, planowane przez dłuższy czas, spotkanie z premierem Winstonem Churchillem. Doszło do niego dopiero za staraniem Mikołajczyka, który wręczył Churchillowi, przywiezioną z Polski dywersyjną broszurkę „N”, a Nowak miał 10 minut na przedstawienie swego memoriału. Jednak speszył i zagubił się on na tyle, że Churchill zaproponował mu napisanie wystąpienia na maksimum jednej stronie maszynopisu i audiencja skończyła się niczym, już po kilku minutach.

Powrót Jana Nowaka do kraju, po liczącej ponad 8,5 miesiąca misji kurierskiej do Londynu, odbył się w lipcu 1944 r. Odleciał z Londyny samolotem wraz z gen. Sosnkowskim, który udawał się na inspekcję II Korpusu Polskiego we Włoszech, przez Gibraltar i Algier do Neapolu. Następnie z Brindisi nieuzbrojonym samolotem Dakota, który wylądował nocą na łące pod Tarnowem 26 lipca. Do Warszawy dostał się już następnego dnia, ale przyjęty został przez „Bora” i jego sztab dopiero 29 lipca. Przekazał mu relację Mikołajczyka z przebiegu i decyzje konferencji w Moskwie i Teheranie, szczególnie o tym, że na nich ustalono strefy okupacyjne Niemiec na linii rzeki Łaby, oraz informację o wyjeździe Mikołajczyka do Moskwy na rozmowy w sprawach polskich ze Stalinem, z krytycznymi uwagami Sosnkowskiego, który obawiał się kapitulacji Mikołajczyka wobec Stalina i w następstwie buntu polskiego wojska we Włoszech. Zrelacjonował również, że wykluczone jest przybycie polskiej Dywizji Spadochronowej z Wielkiej Brytanii, ponieważ zaangażowana została na froncie francuskim, a także niemożliwe uruchomienie masowych zrzutów nad Warszawą, wobec braku w Brindisi samolotów, zajętych bombardowaniem Niemiec.
Składanie raportu „Borowi” przez Nowaka, z jego misji kurierskiej do Londynu, przerywane było przez przychodzących z meldunkami i informacjami o sytuacji w Warszawie, na bliskim froncie, z nasłuchu radiowego radiostacji zagranicznych. Misja kurierska Nowaka była wyraźnie spóźniona i nie interesowała już sztabowców AK, którzy zajęci byli problemami przygotowania powstania. Faktycznie Komendant „Bór”-Komoroeski zadecydował o rozpoczęciu akcji powstańczej AK w Warszawie w dniu 1 sierpnia o godz. 17:00.
Już pierwszego dnia powstania Jan Nowak zamontował radio, zarekwirowane jakiemuś Niemcowi, i zajął się nasłuchem stacji zagranicznych: Londynu, Moskwy i Paryża. Zaczął redagować z tych nasłuchów komunikaty dla prasy powstańczej. Dotarł też na Wolę do fabryki Kamlera, gdzie ulokowała się Komenda Główna AK i uzyskał zgodę „Bora” na redagowanie komunikatów o sytuacji w Warszawie w języku angielskim, które początkowo wysyłane były do Londyny jako depesze. Od 8 sierpnia uruchomiona została foniczna radiostacja powstańcza „Błyskawica”, z której Nowak, wraz z kilkuosobową ekipą, zaczęli nadawać regularne audycje w języku angielskim. Jednak moc tej krótkofalowej stacji była bardzo mała i dopiero 15 sierpnia jej głos udało się wychwycić brytyjskiej BBC. Odtąd, już do końca powstania, audycje „Błyskawicy” były retransmitowane przez Londyn na całą Europę.
Również w trakcie Powstania Warszawskiego Jan Nowak doświadczył wielu dramatycznych wydarzeń, śmierć kolegów i znajomych, bombardowania, niewygody i głód. Zaś 7 września zawarł ślub z łączniczką „Gretą”- Jadwigą Wolską. Poznali się przed drugim wyjazdem do Szwecji, w czasie powstania przebywali razem. Okres dwóch miesięcy Powstania Warszawskiego, swoje przeżycia, pracę i sytuację w Warszawie opisał Nowak w książce również bardzo obszernie (328-359), wraz z szerokimi komentarzami, dotyczącymi geopolityki Polski i Europy.
27 września poinformowany został o decyzji „Bora”, że po raz trzeci ma jechać z misją kurierską do Londynu, z dokumentami Komendy i mikrofilmami. Równocześnie przeniesiony został pod rozkazy gen. „Niedźwiadka”-Okulickiego, który wyznaczony został na Komendanta AK po kapitulacji Powstania, gdy „Bór”-Komorowski będzie musiał oddać się w niewolę niemiecką.
Nowakowie z Warszawy wyszli w dniach kapitulacji w kolumnie rannych Szpitala Czerwonego Krzyża. Oboje mieli opatrunki gipsowe na rękach, a w gipsie schowane mikrofilmy. Po zwolnieniu się ze Szpitala, zdjęli gips i pojechali do Kielc, na wyznaczony konspiracyjny punkt kontaktowy, potem do Krakowa, gdzie mieszkali rodzice „Grety”. Na spotkaniu w Częstochowie Nowak otrzymał od Okulickiego list do prezydenta Raczkiewicza, także zdjęcia z Powstania, materiały wywiadowcze AK i inne. Zaczęło się oczekiwanie na uruchomienie czwartego „mostu powietrznego”, jakim Nowak i członkowie Delegatury mieli polecieć do Anglii.
W międzyczasie wielokrotnie spotykał się z Delegatem na Kraj, Janem Jankowskim i gen. Okulickim. Obaj oni nie żałowali swej decyzji wywołania Powstania, mimo hekatomby ofiar i zagłady Warszawy, uważali po prostu, ze nie mieli innej alternatywy. W najmniejszym też stopniu nie poczuwali się do odpowiedzialności za klęskę Powstania. Mieli natomiast odrębne koncepcje na przyszłość. Jankowski liczył na kompromis z Rosją przy udziale Aliantów, a Okulicki szykował się do konspiracji pod okupacją sowiecką. Zamierzał w tym celu rozwiązać Armię Krajową zaraz po wejściu Rosjan. Zachowany miał być jedynie mały, głęboko zakonspirowany, trzon kadrowy dla nowej organizacji, która w uśpieniu miała przetrwać nową okupację, by potem aktywnie wystąpić (w trzeciej wojnie światowej).

Przygotowywanie „mostu powietrznego” do Wielkiej Brytanii bardzo się przedłużało i ostatecznie 19 grudnia Nowakowie wyruszyli w podróż trasą lądową. W ciągu dwóch dni dojechali pociągami osobowymi przez Norymbergę, Strasburg do miasteczka Freiburg. Stamtąd, w znacznej części marszem pieszym, przebyli przez małe miejscowości, lasy i wąwozy, pokonując rozliczne dramatyczne przeszkody, ok. 60 km do Bazylei, przygranicznego miasta w Szwajcarii. Lecz w Londynie Jan Nowak zameldował się u nowego szefa VI Oddziału Sztabu polskiego, płk. Mariana Utnika, dopiero 23 stycznia 1945 roku.
Przybycie powstańczego małżeństwa z Warszawy do Londynu stało się dużą sensacją medialną w Wielkiej Brytanii. Z tej okazji urządzona została konferencja prasowa, na której przedstawione zostało małżeństwo Nowaków, a on sam wygłosił emocjonalny referat o Powstaniu Warszawskim. Jego wystąpienie było wielkim oskarżeniem Rosji Sowieckiej o świadome wstrzymanie ofensywy, odmowę pomocy i skazanie milionowej stolicy na zagładę. Powstanie, które miało wspierać wojska sowieckie, było dowodem dobrej woli wobec aliantów, a mimo to Rokossowski nie odpowiedział na próby nawiązania kontaktów przez Kaługina i aliantów zachodnich. Mówca wspomniał też o losach dowódców i żołnierzy AK we Lwowie i Wilnie, którzy wierni rozkazom z Londynu i Warszawy, wspierali wojska sowieckie, a później, gdy nie zgodzili się na rozbrojenie i włączenie do Armii Berlinga, zostali uwięzieni i deportowani w głąb Rosji. Apelował o ocalenie przyszłości i niepodległości Polski, przez zapewnienie wolnych wyborów w kraju, pod nadzorem Anglików i Amerykanów.
W tych dniach pobytu Nowaka w Londynie, armie radzieckie przetaczały się przez Polskę w kierunku Odry, na południu zajęły już prawie całe Bałkany, a na froncie zachodnim alianci szykowali się nad Renem do pochodu w głąb Rzeszy. W obozie alianckim panowała więc euforia zwycięstwa, nadzieja i wola rychłego zakończenia największej wojny w dziejach. Memoriał Jana Nowaka-Jeziorańskiego nie pasował do tego nastroju, był jakby z innego świata, mówił o innej wojnie i deklarował ofiary Powstania Warszawskiego jako pierwsze ofiary tej innej wojny, spodziewanej nowej trzeciej wojny światowej przeciwko ZSRR.
Nic też dziwnego, że gdy Ministerstwo Spraw Zagranicznych rządu polskiego starało się o wyjazd Nowaka do USA dla wygłoszenia serii odczytów, Amerykanie odmówili wydania mu wizy. Wytłumaczyli to otwarcie powodem jego emocjonalnego antysowieckiego nastawienia. Podobnie nie doszła do skutku przygotowywana wizyta u Ministra Edena, co Mikołajczyk skwitował tym samym powodem. Nie było też już innych spotkań i konferencji pra-sowych emisariusza AK z Warszawy. Jedynie 30 stycznia na posiedzeniu Rady Ministrów rządu polskiego w Londynie przedłożył on swój ostatni ustny referat. A równocześnie jego misja emisariusza została zakończona wobec rozwiązania Armii Krajowej. Trzecia misja trwała więc najkrócej - 42 dni, w tym podróż z Krakowa do Londynu zajęła 35 dni, pobyt w Londynie 7 dni (strony 385-418).

Książka „Kurier z Warszawy” w zasadzie kończy się na tej dacie, napisana zaś została 33 lata później. Oczywiście jej autor nadal był aktywnym politykiem. Pozostał na emigracji, między innymi od 1952 do 1972 roku był dyrektorem Polskiej Sekcji amerykańskiego, finansowanego przez CIA, Radia „Wolna Europa” w Monachium. Zmarł 20 stycznia 2005 roku.

15 listopad 2010 r.

Powrót do poprzedniej strony