Tadeusz Binek
Wrocław wg N.Davies'a
Konspekt - recenzja


Davies Norman (1939-), historyk i dziennikarz brytyjski, z pochodzenia Walijczyk, jako stypendysta brytyjski studiował w latach 60. na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, gdzie w 1970 uzyskał doktorat. W Polsce też się ożenił i przeszedł z protestantyzmu na katolicyzm. Od 1971 był wykładowcą uniwersyteckim, od 1985 profesorem zwyczajnym na uniwersytecie w Londynie. Od 1996 r. prezbywa na emeryturze, zajmując się już tylko piśmiennictwem. Specjalizuje się w historii Polski, mówi też, że ma trzy ojczyzny: Anglię, Walię i Polskę. Autor licznych prac, m.in.: Biały Orzeł - czerwona gwiazda (1972/1988), Poland (1976), Boże igrzysko. Historia Polski (1981/1996), Serce Europy (1984/1995), Europa (1996/1998). Za polskie publikacje został odznaczony orderem "Polonia Restituta" przez b. emigracyjnego prezydenta E.Raczyńskiego, a także uzyskał honorowe obywatelstwo Krakowa. Dodatkowo w 2001 r. za napisanie książki pt. "Mikrokosmos" o Wrocławiu otrzymał także honorowe obywatelstwo Wrocławia i z rąk premiera J.Buzka "Krzyż Wielki Orderu Zasługi RP" oraz Nagrodę im. Andrzeja Drawicza. Książka "Mikrokosmos" wydana została wówczas w językach angielskim i niemieckim, zaś w tłumaczeniu na język polski na początku 2002 r. w nakładzie wydawnictwa "Znak" w Krakowie.
Pomysł napisania książki o Wrocławiu jest autorstwa prezydenta tego miasta, Bogdana Zdrojewskiego, który podczas spotkania z N.Davies'em w 1996 r. zgłosił mu tę propozycję. Finansowanie prac, związanych z opracowaniem dzieła przez autorów i grono ok. 60 asystentów i korespondentów, zrealizował Urząd Miejski Wrocławia, kilka fundacji niemieckich i jedna angielska. Pod względem wydawniczym pilotował pracami Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu.

Oczywiście natychmiast kupiłem tę książkę o przydługim tytule "MIKROKOSMOS - Portret miasta środkowoeuropejskiego Vratislavia*Breslau*Wrocław". Jestem Wrocławiakiem (z wyboru), a także historykiem (z zamiłowania), więc lekturą "Mikrokosmosu" zainteresowany byłem szczególnie. Książka jest bowiem pełnym historycznym portretem miasta Wrocławia, na szerokim tle regionu śląskiego i całej Europy Środkowo-wschodniej. Jak sam autor pisze w przedmowie, głównym celem, który mu przyświecał w trakcie jej pisania, było przezwyciężenie historiograficznej rywalizacji, która doprowadziła do powstania dwóch konkurencyjnych wizji: "niemieckiego miasta Breslau" i "polskiego Wrocławia". Chciałem to sam ocenić.
Właściwie to książka ma dwóch autorów, drugim jest Roger Moorhouse, który jako germanista opracował rozdziały, traktujące o czasach panowania Habsburgów i Niemców we Wrocławiu. Przy czym ostateczna korekta redakcyjna należała do N.Davies'a, stąd całość napisana jest w charakterystycznym dla niego pięknym narracyjnym stylu i w formie eseju.
Książka składa się z VIII rozdziałów, prologu, dodatków, ilustracji, a liczy 600 stron. W I-VIII rozdziałach autorzy opisują chronologicznie historię Wrocławia, od początków jego powstania po odbudowę po II wojnie światowej. Wszystko to na tle regionu śląskiego i Europy Środkowej. Tylko Prolog wyłamuje się z tej chronologii historycznej, prezentując zdobycie Festung Breslau przez Armię Czerwoną w 1945 r.

Zacząłem więc czytać książkę od I rozdziału, obejmującego prehistorię Wrocławia sprzed 1000 r., zwanego przez autora jako "Wyspowy gród" . Jego tłem jest rzeka Odra, szlak bursztynowy znad Bałtyku do imperium rzymskiego, Celtowie, kultury halsztacka i łużycka, Scytowie, Sarmaci, najazdy Germanów i Hunów, wreszcie nieokreślone bliżej plemiona słowiańskie, które poczynając od VI wieku n.e. obsiadły dorzecza Wisły i Odry, zresztą pospołu z wieloma innymi plemionami Scytów, Wandalów, Gotów, Gepidów itd.
Rozdział II, zaczynający się ustanowieniem biskupstwa w Wrotizla w 1000 r., traktuje o znaczącym rozwoju miasta w ramach Królestwa Piastów. Miasto egzystowało w jego ramach przez ponad trzy stulecia, rządzone przez książąt dynastii piastowskich: Bolesława I Wysokiego, Henryka I Brodatego, Henryka II Pobożnego, Bolesława Łysego i Henryka IV Probusa. Najgroźniejszym wydarzeniem epoki był najazd Tatarów pod wodzą Batu-chana, którzy w 1241 r. opanowali prawie cały Śląsk. W bitwie pod Legnicą rozbili wojska książąt śląskich, dowodzone przez Henryka II Pobożnego, który zginął w walce. Po tej bitwie zawrócili na Węgry i wycofali się na swe terytoria na wschodzie Europy. Davies domniewa, że uczynili tak, gdyż Batu-chan zrealizował z powodzeniem swe zamiary wyeliminowania zagrożenia ze strony Polski i Węgier, a bynajmniej nie planował wówczas podbicia Zachodniej Europy, jak to głosi polska historiografia.
W ciągu tych trzech wieków piastowskich okresowo Wrotizla uzależniana była od Królestwa Czeskiego, a także Cesarstwa Rzymsko-niemieckiego. To już wówczas miasto uformowane zostało w kształcie, który przetrwał w granicach miejskiej Starówki do dnia dzisiejszego. Również w całym regionie dolnośląskim z tego piastowskiego okresu przetrwało do naszych czasów wiele śladów ówczesnej piastowskiej pomyślności i rozwoju w postaci resztek grodów, zamków, kościołów, baszt, kamiennych portali itp.
Praw do Śląska dobrowolnie zrzekł się Kazimierz I Wielki wobec króla Czech i Moraw w układzie trenczyńskim w 1335 r. Powodem była zmiana polityki Królestwa Polskiego z zachodniej na wschodnią. Można powiedzieć, że król Kazimierz I Wielki świadomie dokonał zamiany Wrocławia na Lwów.

Kolejne rozdziały III-VI opisują Wretslaw w Królestwie Czeskim (1335-1526), Presslaw pod panowaniem Habsburgów (1526-1741), Bresslau w Królestwie Prus (1741-1871) i Breslau w Cesarstwie Niemieckim (1871-1918). Wszystko na tle i w kontekście bogatej historii całej Europy Środkowej, w tym zwłaszcza regionu śląskiego. Przez całe to długie 600-lecie region śląski, wraz ze swą stolicą, przeszedł wielki szlak rozwoju gospodarczo-społecznego. Wpierw w ramach ustroju feudalnego, potem kapitalistycznego, osiągając poziom rozwoju, przyrównywalny do wielu regionów najwyżej rozwiniętych państw Zachodniej Europy.
Nie oszczędzone mu były wszak także różnego rodzaju kryzysy, bunty, wojny i rewolucje. Największymi z nich to: husyckie wojny religijne (1415-1436); paneuropejska wojna 30-letnia (1618-1648); austriacka wojna sukcesyjna i siedmioletnia, w tym trzy wojny śląskie, w XVIII w.; wojny napoleońskie na początku XIX w.; rewolucja Wiosny Ludów 1848 r.; wojna prusko-austriacka 1866 r.; wreszcie I wojna światowa, a po niej trzy powstania śląskie (1914-1921).
Najbardziej znaczącym wydarzeniem drugiej połowy XIX w. w Europie było zjednoczenie się prawie wszystkich krajów niemieckich w jedno Cesarstwo Niemieckie, zwane także II Rzeszą Niemiecką. W krótkim czasie państwo to, zdominowane przez politykę Prus, i pod rządami kanclerza Otto von Bismarcka, stało się najpotężniejszym w Europie. Niemcy rozpoczęli też wtedy swą ekspansje kolonialną, głównie w Afryce, a Bismarck wszczął politykę tzw. Kulturkampfu, to jest podporządkowania państwu Kościoła Katolickiego. Wraz ze wzrostem nacjonalizmów narodowych nastąpiła też ostra akcja germanizacyjna na ziemiach, zamieszkałych przez Polaków. Dotyczyło to zwłaszcza Wielkopolski, ale również i Śląska.

Rozdział VII poświęcony jest Breslau przed II wojną światową i podczas niej, obejmując lata 1918-1945. Jest to najdłuższy rozdział książki, choć opisuje zdecydowanie najkrótszy czasokres. Mamy w nim możliwość prześledzenia wszelkich ważniejszych wydarzeń, zaistniałych w Republice Weimarskiej i III Rzeszy Adolfa Hitlera. Czytelnik dowiaduje się też w szczegółach nieomal o wszystkim, co działo się w tym czasie w Breslau. N.Davies przedstawił chyba kompletny obraz współczesnego życia społecznego, kultury, literatury, malarstwa, muzyki, sportu, budownictwa, architektury, obiektów przemysłowych, komunikacji i handlu.
Materiał prezentowany czytelnikowi obejmuje obok spisów nazwisk luminarzy nauki, literatury i sztuki, także zestawienia połączeń lotniczych, większych restauracji, zmiany nazw ulic, dokonywanych przez nazistów i inne. Znam dobrze Wrocław (oczywiście powojenny) więc z dużym zainteresowaniem przeczytałem te obszerne informacje. Rozdział kończy się przygotowywaniem miasta do wojny z Polską, której granice odległe były od Breslau tylko o 40 km i fragmentarycznym szkicem przebiegu II wojny światowej. W tym szerzej autor potraktował jedynie obozy jenieckie, pracy przymusowej i koncentracyjne w regionie, zwłaszcza uwypuklając martyrologię ludności żydowskiej.

Dopiero po rozdziale VII, trzymając się chronologii, przeczytałem Prolog książki pt. "Unicestwienie twierdzy Breslau, 1945 r." Ze zdumieniem dowiedziałem się z tej lektury, że marsz. Iwan Koniew, dowódca I Frontu Ukraińskiego chciał powtórzyć we Wrocławiu manewr krakowski. Dzięki niemu kilka dni wcześniej zdobył to miasto bez większych walk przez obejście od strony północnej i uderzenie od zachodu. Mianowicie wszelkie większe linie obronne zbudowane przez Niemców, usytuowane były od strony wschodniej Krakowa. Mieli oni autentyczne zamiary bronić miasta, ogłaszając je wcześniej jako "Festung Krakau". Ale faktycznie to załoga niemiecka skwapliwie skorzystała z pozostawionej jej przez Koniewa drogi odwrotu w kierunku Skawiny i Wadowic oraz rozsądnie i szybko wycofała się bez poważniejszych walk.
Już 22 stycznia 1945 r., 4 dni po zajęciu Krakowa, pancerne czołówki I Frontu Ukr. dotarły do Odry na półn.zach od Wrocławia. Potem Koniew próbował wyprzeć garnizon niemiecki, liczący ok. 65 tys. wojska, ostrzeliwując ogniem artylerii miasto, ale zostawiając Niemcom drogi odwrotu na Sudety. Fanatyczne dowództwo Festung Breslau, na kategoryczny rozkaz Hitlera, zdecydowało się jednakże na twardą obronę. Została natomiast jedynie, w wielkim pośpiechu i chaosie, ewakuowana przymusowo ludność cywilna, której z miliona osób pozostało w mieście na czas oblężenia tylko ok. 200 tys. Dopiero 15 lutego Rosjanie zamknęli więc pierścień okrążenia wokół miasta, a główne siły Frontu Koniew skierował na Nysę Łużycką, na podstawy wyjściowe do bitwy o Berlin.
Po utracie ostatniego lotniska w zachodniej części Breslau, Niemcy przygotowali nowe w środku miasta przez wyburzenia kwartału zabudowy pomiędzy mostami Kaiserbrücke (Grunwaldzki) i Scheitniger Stern (Szczytnicki). Ponoć przy jego budowie, pod artyleryjskim ostrzałem, zginęło kilka tysięcy ludzi, głównie robotników przymusowych, a wystartował z niego tylko jeden samolot-awionetka z gauleiterem K.Franke, który uciekł do Sudetenlandu. Garnizon Festung Breslau poddał się dopiero 6 maja 1945 r., to jest cztery dni po upadku Berlina.
Marszałek Koniew przy zdobywaniu kolejnych dzielnic miasta, nie mogąc użyć na większą skalę sprzętu pancernego, oraz by oszczędzić własnych żołnierzy (zginęło ich ok. 8 tys. w 3-miesięcznych walkach) zastosował metodę ognia. W szczególności ostrzeliwanie punktów oporu artylerią rakietową (katiusze) i nocne bombardowania lotnicze (kukuruźniki) z użyciem bomb zapalających. Sprzyjał temu fakt, że prawie wszystkie budynki miasta miały stropy i dachy konstrukcji drewnianej. Więc faktycznie Koniew zostawił nam Wrocław w postaci wypalonych szkieletów domostw.

Rozdział VIII opisuje losy Wrocławia po II wojnie światowej, a tytuł rozdziału "Feniks z popiołów" ma chyba zaświadczyć, że wiążą się one z odbudową miasta całkowicie zniszczonego, z jego jakby zmartwychwstaniem i odrodzeniem się na nowo. Tymczasem na pierwszych stronach autor snuje jednak opowiadania o dalszej destrukcji miasta już po podpisaniu 6.05.1945 r. aktu kapitulacji przez ostatniego komendanta Festung Breslau, gen. Niehoffa. Jej wyrazem był demontaż maszyn w kilku obiektach przemysłowych, prowadzony przez zwycięskiego okupanta, a przede wszystkim grabież wszystkiego, co się dało zabrać, przez hordy szabrowników. Autor sugeruje przy tym, że były to -"bandy uzbrojonych maruderów w mundurach polskich i sowieckich (ale mówiących po polsku)". Pełna fantasmagoria. Przecież maruderów wojskowych szybko by wyłapali, i jak najsurowiej potraktowali, milicjanci z opaskami biało-czerwonymi na rękawach. Na dobrą sprawę to nie wszyscy oni mieli nawet wojskowe mundury. Piszący nie znał zaś najwidoczniej ówczesnych realiów, że znaczna część cywili nosiła poszczególne części mundurów z braku innego przyodziewku. Faktycznie ta szarańcza szabrownicza, przylatująca głównie z Poznańskiego i centralnej Polski, grasowała na Ziemiach Zachodnich przez 2-3 lata. Ale sugerowanie, że organizowały ją polskie władze jest po prostu nieprawdziwe.
Po tym wstępie szabrowniczym autor VIII rozdziału "Mikrokosmosu", z widoczną niechęcią, opisuje przejęcie władzy we Wrocławiu w trzecim dniu po kapitulacji, przez czołówkę 13 osób polskiej administracji z "prezydentem miasta" Bolesławem Drobnerem na czele. Odbyło się to bezprawnie, bo -"Polska nie miała dotąd uznanego przez wspólnotę międzynarodową rządu ...i nie doszło do żadnej oficjalnej zmiany granic ani Niemiec, ani Polski" (str. 446). Dalej twierdzi, że -"ta polityka faktów dokonanych narzucona została Polakom przez Sowiety", gdyż, np. -"Przed rokiem 1945 żadna odpowiedzialna partia polityczna ani żaden polski przywódca nie zgłaszali roszczeń do Breslau" (str. 448).
Tę myśl bezprawnego przejęcia Wrocławia i w ogóle Ziem Zachodnich kontynuuje autor konsekwentnie w swych komentarzach do Konferencji Poczdamskiej (str. 451-453). Zauważa, że -"zarówno Churchill jak i Truman jechali do Poczdamu z przekonaniem, by zostawić Stettin i Breslau po niemieckiej stronie granicy" (str.451). Wobec wysunięcia przez Stalina włączenia tych miast do Polski i koncepcji granicy na Nysie Łużyckiej, przywołano wówczas delegację polską, by przedstawiła swe stanowisko. Autor rozdziału wspomina, że przybył Bolesław Bierut i nazywa to farsą, odmawiając mu prawa reprezentowania Polski. Pomija przy tym fakt, że delegacja była 11-osobowa, z udziałem szerokiego spektrum politycznego, m.in. brali w niej udział v-premierzy St.Mikołajczyk i W.Rzymowski. Pomija też zupełnie polską argumentację o piastowskim dziedzictwie i jak najkrótszej, naturalnej granicy, jako zabezpieczenia Polski i Europy przed ewentualną nową agresją ze strony nacjonalistycznych Niemiec.
Ostatecznie na Konferencji w Poczdamie podjęta została 2.08.1945 r. decyzja oddająca poniemieckie Ziemie Zachodnie pod administrację polską, przy czym ostateczna delimitacja granicy między obu państwami miała nastąpić w przyszłym traktacie pokojowym. Traktat pokojowy nie został zawarty, więc -"przez dziesięciolecia we Wrocławiu dawało się wyczuć niesprzyjający klimat tymczasowości" (str. 453), do momentu pocałowania się 12.11.1989 r. premiera Mazowieckiego z kanclerzem Kohlem w Krzyżowej (Kreisau) koło Wrocławia.

Kolejnych 26 stron poświęconych jest martyrologii wypędzonej z polskich Ziem Zachodnich ludności niemieckiej, także przesiedleńców polskich ze Wschodu, niemieckich jeńców wojennych i innych więźniów (np. hitlerowskich robotników przymusowych). Większość tych relacji prezentowanych jest przez cytowanie fragmentów późniejszych książkowych wspomnień osób, których te represje dotyczyły. Ja byłem naocznym, świadomym (bo już prawie dorosłym) świadkiem tych faktycznie największych migracji ludzkich w Europie powojennej, sam też zaliczam się do przesiedleńców polskich z kresów wschodnich, ale z większością komentarzy autora "Mikrokosmosu" się nie zgadzam. Oczywiście nie kwestionuję poszczególnych wynurzeń wspomnieniowych, bo stanowią indywidualne odczucia piszących. Ja sam także napisałem pamiętnik mego życia. Akurat o Wrocławiu i Ziemiach Zachodnich lat 1945-52 jest w nim ponad 50 stron. Też przytaczam ich fragment, przeczący twierdzeniu, że np. przesiedlani Niemcy mogli zabrać ze sobą tylko tyle, ile zdołali unieść, i że wysiedlenia odbywały się "pod karabinem":
......-"Organizacja wysiedleń odbywała się bardzo sprawnie i realizowana była w całości przez samych Niemców. Terminy ewakuacji kolejnych ulic, kwartałów i rejonów miasta ustalane były z dużym wyprzedzeniem. W określonym dniu mieszkańcy wyznaczonych ulic ładowali swe rzeczy, jakie byli w stanie zabrać, na ręczne wózki i po uformowaniu kolumny maszerowali z nimi na Dworzec Świebodzki.
Te kolumny wózków, ciągnionych przez starszych ludzi z białymi opaskami na ramionach, były przez wiele miesięcy charakterystyczne dla krajobrazu Wrocławia. Przy czym szczyt przesiedleń miał miejsce w okresie XI.1945 - IV.1946 r. Nie podlegali wysiedleniom jedynie Niemcy, zatrudnieni w przedsiębiorstwach komunalnych miasta i specjaliści w uruchamianych fabrykach i obiektach użyteczności publicznej. Wraz z rodzinami mieszkali oni we Wrocławiu często przez wiele jeszcze lat".......

Po przepłynięciu morza cierpień, jakie spowodowało przeobrażenie się Breslau we Wrocław - spragniony byłem relacji o odradzaniu się tego współczesnego Feniksa z popiołów. Niestety wpadłem na kolejnych 12 stronach w wielkie tarapaty nowych mieszkańców miasta w poszukiwaniu pracy, dachu nad głową, trudności zagospodarowania się, strachu przed nową wojną i tymczasowej wegetacji. Znów autorzy książki dokumentują to cytowaniem fragmentów wspomnień przesiedleńców ze Wschodu (słowa "repatrianci" skrzętnie omijają, uważając je za niewłaściwe). Akcentują przy tym zwłaszcza sytuację napływowej ludności żydowskiej na Śląsku Dolnym, liczącej np. we Wrocławiu 20 tys., a w Dzierżoniowie aż 50 tys. Ja sam tej jej obecności ongiś zupełnie nie zauważałem, prócz istnienia świetnego "Teatru Żydowskiego" przy ul. Świdnickiej.
Też ze zdumieniem dowiedziałem się, że Wrocławianie w referendum z 30 czerwca 1946 r. -"głosowali z wyraźną przewagą 3* nie", czyli m.in. przeciwko włączeniu Wrocławia do Polski. Zmieniano też wówczas nazwy ulic, placów i dzielnic przeważnie na niewłaściwe, jak "gen. Świerczewski" (twórca II A WP, formowanej na Śląsku), niszczono swastyki i pomniki poniemieckie oraz, o zgrozo, kazano autochtonom przy staraniach o obywatelstwo polskie zmieniać imiona np. Hildy na Halina, a Helmuta na Kazimierz.
W międzyczasie zmieniła się demografia Wrocławia: w grudniu 1945 r. było w mieście 33.297 Polaków i 5 razy więcej Niemców, zaś w marcu 1947 r. już 196.814 Polaków i tylko 17.496 Niemców.

Natomiast ...-"Odbudowa gospodarki przebiegała powoli i opornie. ... Racje żywnościowe zapewniały ledwie głodową egzystencję. ..... Niemyci ludzie tłoczyli się w nielicznych nieuszkodzonych lokalach, często w towarzystwie świń i drobiu" (str. 481). I dalej w tym stylu kilka akapitów. Któż takie głupoty mógł napisać i podrzucić Davies'owi? Przecież samo czytanie takich idiotyzmów u normalnego człowieka może wzbudzić tylko zażenowanie. Tego się nie da nawet czytać, a ja zabrałem się do recenzowania książki!
A dalej o kulturze. Tu piszący, nie mogąc cały czas pluć w twarz czytelnikowi, robi wspaniałomyślny ukłon i pisze maleńką laurkę o Operze Wrocławskiej, która ruszyła już 15.09.1945 w częściowo odremontowanym budynku, o różnych imprezach i przedstawieniach teatralnych, ściągających tłumy, o szkołach, w których klasy liczyły po 40 uczni. Ale o "wybuchu" Uniwersytetu i Politechniki to już ani słowa. Lecz nie byłby sobą, gdyby nie poprzedził te pochwały odpowiednim wstępem: -" To, że w tak okropnych warunkach udało się stworzyć od zera bujne życie kulturalne, graniczy z cudem. Bez wątpienia muzyka i poezja mogły napełniać serca radością, nawet jeśli żołądki były puste. ..." (str. 481). Tak, na pewno odbudowa, rozwój kulturalny i gospodarczy Wrocławia po II wojnie światowej był cudem. A zerem to można spokojnie określić bezpośredniego autora tych dywagacji o pustych żołądkach.
Faktycznie w książce prawie nic o odbudowie Wrocławia i jakichkolwiek większych nowych inwestycjach. Żeby więc choć trochę w mej recenzji było do rzeczy - to przytaczam fragmenty swej własnej książki wspomnieniowej. Wśród nich również o Wystawie Ziem Odzyskanych w 1948 r., która była podsumowaniem olbrzymiego 3-letniego dorobku w odbudowie naszych Ziem Zachodnich i wielkim, pod każdym względem, wydarzeniem dla Wrocławia. Zaś autor "Mikrokosmosu" w temacie WZO napisał: -"Wystawa stanowiła połączenie beztroskiego wesołego miasteczka z poważną dawką propagandy politycznej, serwowanej w blisko 50 pawilonach" (str. 483). I jeszcze tylko o jakimś innym wydźwięku, wystawie historycznej i pawilonie żydowskim, których jednakże na WZO w ogóle nie było, tak, jak nie było ani jednej karuzeli.
.......-"Aktualnym symbolem odbudowy (w 1947 r.) Wrocławia stały się odbudowy Ratusza Staromiejskiego, Powszechnego Domu Towarowego przy ul. Świdnickiej, gmachu Urzędu Wojewódzkiego oraz Mostu Grunwaldzkiego. Most po uszkodzeniach wojennych funkcjonował wprawdzie już dwa lata, ale tylko dla ruchu pieszego i wymagał gruntownego remontu. .....
...... Wiosną 1948 roku pełną parą rozpoczęły sie bezpośrednie prace, związane z przygotowywaniem Wystawy Ziem Odzyskanych. Przeznaczono pod nią rozległe tereny otoczenia Hali Ludowej i rejon obecnego Ogrodu Zoologicznego. .... Przede wszystkim odbudowana została, dość poważnie uszkodzona w czasie działań wojennych, sama Hala Ludowa, bezsprzecznie największy obiekt widowiskowy w Polsce do dnia dzisiejszego. ..... W czasie remontu odbudowano również boczne skrzydła hali, zaś na środku widowni zamontowano kilka tysięcy krzeseł. Szybko także odrestaurowano gruntownie zespół budynków dzisiejszej Wytwórni Filmów Fabularnych. ..... Ale głównym placem budowy była realizacja nowych przeszklonych obiektów wystawienniczych przed Halą Ludową, w których umieszczono w czasie wystawy eksponaty przemysłu ciężkiego. Stalowe konstrukcje tych hal montowano przy pomocy wielkich dźwigów portowych. ..... Szczególnym akcentem oraz symbolem Wystawy miała być stalowa iglica wraz z trzema strzelistymi, ażurowymi łukami drewnianymi, ustawionymi ukośnie obok niej. Iglica wysokości ponad 100 metrów zaprojektowana została przez znanego konstruktora St. Hempla. ..... Zaś na terenach za ul. Wróblewskiego do Odry zrealizowano kilkadziesiąt różnej wielkości pawilonów wystawienniczych dla różnych central przemysłowych i handlowych. Było to całe miasteczko z własnymi ulicami, placami, sklepami, barami, kawiarniami, kwietnikami oraz fontannami. Na tych terenach, przy starym, małym ZOO, które zresztą też odnowiono i reaktywowano, były park i duża łąka z barakami, w których produkowano radary pod koniec wojny. Baraki te oczywiście zostały rozebrane".......
.......-"Ruszyła również ( w 1945 r.) odbudowa niektórych zakładów przemysłowych miasta. Prym w tym względzie wiodła Państwowa Fabryka Wagonów, uruchomiona już w październiku 1945 r. Zadecydowały o tym palące potrzeby transportu węgla kamiennego z ocalałych kopalń śląskich do portów morskich w Gdyni i Szczecinie. Na węgiel było wtedy wielkie zapotrzebowanie w całej Europie, płacono zań gotówką w dolarach amerykańskich. A te były gospodarce polskiej potrzebne jak deszcz na wiosnę. Brakowało jednak sprawnych portów i wagonów kolejowych. Nabrzeża węglowe w portach zostały w krótkim czasie odbudowane, zaś produkcję wagonów-węglarek rozpoczęto na dużą skalę w wielkiej, zrujnowanej fabryce czołgów w zachodniej dzielnicy przemysłowej Wrocławia. Te pierwsze węglarki były prymitywne, z drewnianymi skrzyniami, lecz wytwarzano je seryjnie w tysiącach egzemplarzy. Wkrótce, w ciągu kilku miesięcy, pojawiły się na wszystkich szlakach kolejowych kraju". ......
.......-"Po wyremontowaniu i odbudowie (do 1948 r.) ze zniszczeń wojennych wszystkiego, co było możliwe stosunkowo niewielkim kosztem, 250 tysięcy nowych mieszkańców znalazło w mieście zupełnie niezłe warunki zamieszkiwania. Również pracy, gdyż Wrocław był i odradzał się jako wielki ośrodek przemysłu, nauki, kultury, handlu i komunikacji."......

Z Wystawą Ziem Odzyskanych związany był też Światowy Kongres Intelektualistów w Obronie Pokoju, który odbył się we Wrocławiu w dniach 26-30.08.1948 r. Zgromadził elitę nauki i sztuki z 45 krajów, a przewodniczył mu prof. Fryderyk Joliot-Curie. O tym ostatnim wszak autor "Mikrokosmosu" nie wzmiankuje, natomiast bohaterem Kongresu czyni brytyjskiego historyka A.J.Taylora, o którym 5 razy więcej, niż o całej reszcie. Nie dowiadujemy się więc nic o celach i rezolucjach Kongresu, ale poinformowani zostajemy, że Taylor był przeciw.
Ja jeszcze pamiętam, że w trakcie trwania WZO zorganizowany został też we Wrocławiu Kongres Zjednoczeniowy Młodzieży Polskiej. Zjechało do miasta 60 tys. młodych ludzi, reprezentujących wszystkie masowe organizacje młodzieżowe oraz studenckie. Uczestnicy kwaterowali głównie w wielkim obozowisku namiotowym na Polu Marsowym, na terenach olimpijskich. Przez kilka dni trwania zlotu w mieście roiło się od młodzieży, chyba najwięcej było umundurowanych harcerzy i junaków SP. Ale o tym "Mikrokosmos" nie wspomina.

Autorzy rozdziału "Feniks z popiołów" nie próbują nawet nazwać, opisać i przywołać instytucje, urzędy, organizacje, ludzi, którzy realizowali trud wskrzeszenia nowego polskiego życia na absolutnych gruzach Wrocławia. Pod ich adresem kierują jedynie swe oryginalne epitety: reżym komunistyczny, komunistyczni urzędnicy, stalinowcy, UB, marionetki itp. Tak więc z książki czytelnik nie dowie się kto to właściwie, z jakimi trudnościami i problemami, organizował polski Wrocław i zarządzał nim przez kilka dziesiątków lat. Tego autor nie próbuje nawet dociekać i, może niechcący, nawet się w tej mierze usprawiedliwia. Na str. 470 pisze, że błędem byłoby próbować zrekonstruować sytuację powojenną Wrocławia na podstawie oficjalnych źródeł. Bo prasa podawała kłamliwe informacje, pisma urzędowe były fałszowane pod oczekiwania władz, a materiały partyjne i UB były preparowane. Opiera się więc głównie na pamięci uczestników wydarzeń, jako tzw. historii mówionej, choć przyznaje, że jest ona ułomna. Zaś przede wszystkim, oczywiście, na własnej fantazji i deliberacji.
Potem w książce już tylko prawie wyłącznie polityka w wydaniu kombatanckim. A więc na kolejnych 28 stronach: stalinowski terror, więzienia, sądy, egzekucje, atmosfera strachu, listy prześladowanych, Służba Bezpieczeństwa, konfidenci, donosy, odwilż, tajny referat Chruszczowa, prześladowanie Kościoła, ponure wspomnienia wypędzonych, marazm, nieudany eksperyment Gierka, pretensje, oskarżenia, niespełnione nadzieje, głód i w ogóle niekończący się martyrologiczny groch z kapustą. Nie wiadomo czy śmiać się czy płakać.
Ale czytałem uważnie te żałosne frustracje, by nie przeoczyć poutykanych tu i ówdzie fragmentarycznych informacji o Wrocławiu. Że w latach 1949-55 uruchomione zostały duże zakłady przemysłowe Dolmel, Hutmen, Archimedes, WSK, Fadroma, Predom, Polar, Elwro. Miasto w 1958 r. liczyło 400 tys., w 1970 - 600 tys. mieszkańców. Wybudowano Most Pokoju na Odrze, lotnisko w Starachowicach, kilka osiedli: śródmiejską KDM, Gajowice. Niestety żadnych cyfr czy statystyk, dotyczących przemysłu, rzemiosła, handlu, budownictwa, rekonstrukcji zabytków, komunikacji. Bardzo niewiele, lub zgoła nic, o nauce, o wyższych uczelniach, profesurze, uczonych, literatach, instytutach naukowych, rozwoju oświaty, kultury, muzyki, sportu, prasy, telewizji, kinematografii. I pomyśleć, że w rozdziale o hitlerowskim Breslau jest nawet lista większych restauracji. Tu o mieście, które odrodziło się po II wojnie światowej, jak Feniks z popiołów, prawie nic - czarna dziura.

Chociaż wreszcie coś jednakże zaczęło się dziać w tej magmie wrocławskiej wg relacji z 515 strony "Mikrokosmosu": -"Latem 1980 roku nadszedł moment prawdziwej próby, Wrocław stanął ramię w ramię z ludźmi Wałęsy w Gdańsku. ...W ciągu trzech dni w mieście i w okolicy powstała setka komitetów strajkowych, które zgłosiły swoje poparcie. W Grabiszynie odprawiono wielką mszę polową.... Po czym przez 16 miesięcy legalnego funkcjonowania "Solidarności" zapanował we Wrocławiu duch wolności".
Jednakże -"w niedzielę 13 grudnia (1981) o świcie ... zamiast tramwajów na ulice Wrocławia wyjechały czołgi." W Polsce nastał stan wojenny, zaczęła obowiązywać godzina policyjna. Lecz "Solidarność" cieszyła się ogromnym prestiżem w Niemczech, skąd -"zaczęły płynąć wyrazy poparcia i współczucia, a niebawem także paczki żywnościowe i całe konwoje z darami..." (str.516). Wrocław stał się partnerem Dortmundu i nastał czas niemiecko-polskiego pojednania.

Lata 80. XX w., opisane na trzech stronach, wypełnione zostały zmaganiami "Walczącej Solidarności" z władzami ustroju komunistycznego. Miały one różnorodny charakter - od gwałtownych starć na Placu Pereca i ul. Grabiszyńskiej po happeningi "Pomarańczowej Alternatywy", ośmieszające władze PRL i ZSRR, oraz wystąpienia opozycyjnych mówców w lokalach kościelnych. Czas tej walki znaczony był zwycięstwami, z których najznamienitsze to: udostępnienie (1985) publiczności "Panoramy Racławickiej", prezentującej zwycięstwo Kościuszki nad Rosjanami; oraz beatyfikacja (1987) siostry karmelitanki Edyty Stein, Żydówki, zamordowanej przez hitlerowców w 1938 r. Ostateczne swe zwycięstwo wrocławska "Solidarność" osiągnęła w wyborach parlamentarnych 4 czerwca 1989 r., zdobywając wszystkie mandaty poselskie i senatorskie, o jakie w mieście walczono. Gdy więc w ich wyniku premierem został T.Mazowiecki, a prezydentem L.Wałęsa w 1990 r. "Wrocław mógł mieć uzasadnione poczucie, że wyzwolenie wreszcie nadeszło" (str.518).
Na kolejnych 6 stronach autor omawia problemy tożsamości pokoleniowej i utrzymywania więzi z miejscem pochodzenia przez wypędzonych Niemców z Breslau, emigrantów żydowskich i osiadłych tu Polaków kresowych. Tylko w Niemczech Zachodnich -"Wypędzeni breslauerczycy...otrzymali szansę zachowania dziedzictwa kulturowego na ziemiach utraconych po 1945 roku" (str.518), w ramach różnych "Stowarzyszeń Wypędzonych", które powstawały najczęściej przy kościołach, a wspierane były przez Ministerstwo ds. Wypędzonych (zlikwidowane w 1970 r.). Żydzi mieli w Londynie swe "Stowarzyszenie żydowskich eks-berlińczyków i eks-breslauerczyków". Natomiast Polacy kresowi doczekali się swego "Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich", założonego we Wrocławiu, dopiero w 1989 r.

Lata 90. XX stulecia opisane zostały na ostatnich 15 stronach "Mikrokosmosu". Ruch społeczny "Solidarność", który przejął władzę we Wrocławiu, za swój główny cel uznał "uruchomienie gospodarki wolnorynkowej i powstanie ... społeczeństwa obywatelskiego, które mogłoby sprawować pieczę nad demokratycznymi instytucjami". (str. 524). Ale przede wszystkim przywrócony został miastu herb, przyznany przez cesarza rzymsko-niemieckiego Karola V w XVI w.; zmieniono nazwy kilkudziesięciu ulic i placów, przydając im imiona narodowych bohaterów; przyozdobiono miasto kilkunastoma tablicami pamiątkowymi, poświeconymi ofiarom represji w latach po 1945 r. i przystąpiono do likwidowania reżymowych pomników lub zmiany inskrypcji na nich.
Wolny rynek, przy trudnościach hiperinflacji, wprowadzony został pomyślnie w ciągu kilku lat. Zrestrukturyzowane zostały dinozaury przemysłu ciężkiego przez ich częściową likwidację i zmiany własnościowe, przy czym w ich miejsce pojawiły się w mieście liczne firmy zagraniczne, głównie banki, hotele i hipermarkety. Ukształtowanie nowego społeczeństwa demokratycznego było zadaniem trudniejszym, zresztą sama "Solidarność" też się rozpadła w wyniku naturalnego działania demokracji. Upadek komunizmu wydobył również na światło dzienne utajnione dotąd państwowe konflikty międzyregionalne i drażliwe kwestie niemieckiego i żydowskiego dziedzictwa miasta. Odżyły wzajemne roszczenia do utraconych różnych pamiątek historycznych, majątków osobistych i terytoriów. W maju 1997 r., przy okazji zorganizowania z wielką pompą Światowego Kongresu Eucharystycznego, gościł we Wrocławiu papież Jan Paweł II, witany owacyjnie przez wdzięcznych mieszkańców.
Niewątpliwie najważniejszym wydarzeniem ostatniego dziesięciolecia XX wieku była wielka powódź, jaka w lipcu 1997r. nawiedziła Wrocław. Nie było ofiar w ludziach, lecz szkody wyrządzone przez żywioł dosięgły jednorocznego budżetu miasta.
Natomiast zwieńczeniem dekady lat 90. były obchody 24.06.2000 r. dnia patrona Wrocławia, św. Jana Chrzciciela, jako tysięcznej rocznicy powstania biskupstwa w mieście. Na tę okoliczność odnowiono elewacje pierzei Rynku Głównego, który otrzymał nowy bruk i dekoracyjną fontannę. Odbyły się liczne imprezy, koncerty, wystawy, projekcje ogni sztucznych, dyskusje i wykłady historyczne. Uroczystości zakończyła msza, celebrowana przez legata papieskiego, przy ołtarzu w centrum Rynku, nad którym zawieszony został gigantyczny krzyż. Zaś w ostatnim zdaniu książki autor pisze: -"Pięćdziesiąt lat po zgonie Breslau, stolica Śląska była znów wolna, dynamiczna i otwarta na świat. "Kwiat Europy" zakwitł ponownie."

Mało kto, w dzisiejszych czasach, ma czas i ochotę na czytanie tak długich książek, jaką jest 600-stronicowy "Mikrokosmos" Normana Davies'a o historii Wrocławia. Ja miałem jedno i drugie, a dodatkowo postanowiłem napisać krótką recenzję (konspekt) książki, z zamiarem umieszczenia go na swych stronach internetowych.
Jako Wrocławianin z wyboru, a historyk z zamiłowania, chciałem też ocenić książkę (autora) na własny użytek. Otóż uważam za bardzo dobre, przyczynkowe, rzetelne, i uczciwe (historycznie) opracowania wszystkich rozdziałów I-VII, traktujących o dziejach Wrocławia do 1945 r., a także Prologu o oblężeniu miasta w 1945 r. Świetnym pomysłem było przedstawienie ich na szerokim tle regionu śląskiego i całej Europy Środkowo-Wschodniej.
Niestety ostatni rozdział VIII o najnowszej historii Wrocławia lat 1945-2000, opracowany został (wg mnie) jako zupełne przeciwieństwo do poprzednich. Jest nierzetelny, nieobiektywny, dezinformujący, niewiarygodny, wprost skandaliczny. Szczegółowiej swą bardzo negatywną ocenę przedstawiłem w tekście konspektu. Tutaj dodam jeszcze tylko, że ten rozdział VIII mogli sobie autorzy podarować i zapisać historię owych 45 lat powojennych miasta jednym tylko zdaniem, które zresztą w książce jest przytoczone: -"Breslau trwał do 1991 r., a dopiero po tym czasie narodził się Wrocław". Ostatecznie opluwanie miasta pod rządami Polski Ludowej, jego gospodarzy i mieszkańców, niewątpliwie kosztowało autorów rozdziału wiele wysiłku i frustracji, choć zapewne dawało im też sporą satysfakcję z możliwości "dokopania" znienawidzonemu przez nich PRL-owi, pod szyldem i na konto znanego szeroko w Europie historyka walijskiego N.Davies'a.

Kraków, 22.08.2002 r.

Powrót do poprzedniej strony