Afera lekowa min. Łapińskiego
- ciąg dalszy


W grudniu 2004 r. w artykule Wirtualne afery - czyli „Goń Lewicę”, zamieszczonym powyżej, opisałem tzw. „Aferę lekową” w Ministerstwie Zdrowia, wykreowaną wówczas wirtualnie przez media. Doczekała się ona swego finału sądowego w 2007 r., o czym z kolei w niniejszym tekście. Dla kompletności tematu na początku przytaczam fragment artykułu Goń Lewicę z 2004 r, dotyczący afery lekowej.

Wirtualne afery czyli „Goń Lewicę”.
..... Realizując program przedwyborczy SLD, Mariusz Łapiński, jako minister zdrowia od 10 października 2001 r., w pierwszym rzędzie przeprowadził reorganizację Wojewódzkich Kas Chorych, scalając je w kilka Narodowych Funduszy Zdrowia i podporządkowując jednolitej polityce Ministerstwa Zdrowia. Reorganizacja została sfinalizowana, mimo wielu krytyk partii opozycyjnych, które zresztą w swych programach wyborczych również zapowiadały likwidację Kas Chorych, jako nieudanej reformy służby zdrowia, dokonanej przez AWS.
Drugim problemem, jakim zajął się minister Łapiński było uporządkowanie dostępności, odpłatności i cen leków. Już sporządzenie listy lekarstw refundowanych spotkało się z zajadłą krytyką: że wpisane leki rumuńskie są przestarzałe, że te nieskuteczne, tamte za drogie, inne przyjęte „po znajomości” i tp. Gdy Łapiński zapowiedział preferowanie tańszych leków krajowych i ukrócenie samowoli cenowej koncernów farmaceutycznych, koncerny te i lobby aptekarskie wypowiedziały mu bezpardonową wojnę. Wnet usłużne prawicowe gazety, dogrzebały się i ujawniły nowe i stare, sprzed kilku-kilkunastu lat, przestępstwa finansowe, niegodziwości moralne, niecne zamiary i wypowiedzi Łapińskiego. Wszak pierwszą rundę „wojny” wygrał minister, doprowadzając do obniżki cen leków przez koncerny, na czym NFZ zyskał miliard złotych.
Lecz w maju 2003 r. dziennik Rzeczpospolita opublikowała artykuł dwojga swych redaktorów Małgorzaty Soleckiej i Andrzeja Stankiewicza pt. Leki za miliony, w którym oskarżyli oni współpracownika Łapińskiego, Waldemara Deszczyńskiego o próbę wymuszania łapówki od koncernu farmaceutycznego. Po kilku miesiącach w kolejnych artykułach Wspólnicy ze Szwajcarii i Dobry adres pod Alpami, ci sami redaktorzy śledczy, opisali udział wiceministra Aleksandra Naumana w tzw. "aferze sprzętowej" z początku lat 90-tych. Po tej kilkumiesięcznej, nieustającej nagonce medialnej, premier Miller zdymisjonował ministra zdrowia M. Łapińskiego.
Reforma lekowa nie została w swej pierwotnej postaci przeprowadzona, koncerny farmaceutyczne odniosły więc swe wielkie zwycięstwo. Doświadczamy to wszyscy codziennie, oglądając w TV bogate reklamy licznych specyfików medycznych, oraz płacąc w aptekach coraz wyższe ceny za leki, te same, lub prawie te same, a zawsze w nowych ślicznych opakowaniach.
Także w maju 2003 r. Mariusz Łapiński usunięty został z SLD. Pretekstem był incydent „pobicia” fotoreportera Newsweeka. Zrobił on kilkanaście zdjęć Łapińskiemu, Ńaumanowi, Deszczyńskimu i towarzyszącej im kobiecie, którzy siedzieli przy jednym stoliku w ogródku letnim restauracji Pod Żubrem w budynku SLD przy ul. Rozbrat. Młodociany fotoreporter robił zdjęcia nachalnie, mimo sprzeciwu fotografowanych. Gdy wyszedł z budynku, zaczął uciekać przed dwoma działaczami młodzieżówki SLD, którzy też przebywali w tym ogródku. Uciekając, zdążył wyjąć film z aparatu, który upadł na ziemię, przy czym uszkodzona została jego podstawka. Obaj goniący zażądali aparatu, gdy stwierdzili, że jest pusty, oddali go i odeszli.
Nazajutrz wszystkie gazety miały sensację na kilka dni o „pobiciu biednego fotoreportera” i „zamachu na wolność mediów” przez M. Łapińskiego i SLD oraz wyborną okazję wylania na niego wielu dalszych kubłów brudnych pomyj redakcyjnych. Krajowy sąd partyjny SLD wykluczył wtedy z partii Łapińskiego i Naumana, wierząc w domysły pismaków, że „pobicie” było przez nich inspirowane. Natomiast w sprawie uszkodzenia aparatu fotograficznego przeprowadzone zostało dochodzenie prokuratorskie, które ostatecznie zostało umorzone. Prokuratura bowiem nie dopatrzyła się napaści, ani pobicia, straty Newsweeka wyniosły ok. 10 zł. (podstawka), nie stwierdzono też jakichkolwiek inspiracji zajścia przez Łapińskiego i Naumana, którzy nawet nie znali obu goniących młodych ludzi.
Przyznam, że po umorzeniu prokuratorskim oczekiwałem, że b. minister Łapiński zostanie przez kierownictwo SLD przeproszony za nieuzasadnione usunięcie go z partii. Nic takiego jednak nie nastąpiło, choć faktycznie, po pewnym czasie, krajowy sąd partyjny przywrócił mu członkostwo w SLD.

Ciąg dalszy
Redaktorzy Solecka i Stankiewicz za swój, opublikowany w Rzeczpospolitej, tekst Leki za miliony odebrali Główną Nagrodę Wolności Słowa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich za rok 2003! Wysokie jury obradujące pod przewodnictwem pani prezes SDP Krystyny Makrosińskiej z udziałem, m.in. honorowego prezesa Stowarzyszenia Stefana Bratkowskiego i red. Jacka Łęskiego, w uzasadnieniu werdyktu stwierdzili, że Solecka i Stankiewicz otrzymują wyróżnienie: - „za opis i analizę korupcyjnych powiązań ekipy ministra Łapińskiego w Ministerstwie Zdrowia”. Prócz chwały i sławy dziennikarze za swe insynuacje otrzymali 15 tys. zł. nagrody. Rok później to samo Stowarzyszenie nagrodziło wymienionych za teksty śledcze Wspólnicy ze Szwajcarii oraz Dobry adres pod Alpami, opisujące związki byłego wiceministra zdrowia Aleksandra Naumana z tzw. aferą sprzętową.
Również za ten sam cykl artykułów oboje otrzymali najwyższą nagrodę 8330 zł w konkursie realizowanym we współpracy z Helsińską Fundacją Praw Człowieka pod hasłem Tylko ryba nie bierze?. W uzasadnieniu napisano m.in. - „Za rzetelność i obiektywizm w przedstawianiu faktów, ciągłość w śledzeniu opisywanej sprawy, samodzielne pozyskiwanie informacji i materiałów oraz dobry warsztat dziennikarski....”. Charakterystyczne, że gdy w 2004 r. min. Łapiński w wywiadzie telewizyjnym Moniki Olejnik stwierdził, że - „Nie mając praktycznie dokumentów, obrzuca się ludzi błotem, a następnie robi z tego wielką aferę, że wszystkie korupcje są związane z SLD, który jawi się jako partia o nieczystych rękach...” - wtedy SDP i Transparency International Polska wydały oświadczenie, że - „... atak b. ministra jest próbą ograniczenia wolności w Polsce!”
Sprawami rzekomych korupcji, opublikowanymi przez dwojga wymienionych redaktorów, zajmowała się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, a media ochrzciły ją „aferą lekową”. Podkopała ona pozycję Łapińskiego, jako ministra zdrowia, i cały gabinet Leszka Millera, a nazwiska Łapińskiego i jego współpracowników stały się pod koniec rządów SLD synonimami „korupcji w służbie zdrowia”.
W tej sytuacji Waldemar Deszczyński wytoczył obu dziennikarzom proces - „o naruszenie jego dóbr osobistych i narażenie go na utratę dobrego imienia i zaufania potrzebnego do wykonywania działalności publicznej i zawodowej”. Proces trwał cztery lata i przeszedł przez wszystkie instancje. Udowodnione zostało, że cała afera lekowa została przez jej kreatorów wyssana z palca i opierała się li tylko na pomówieniach i oszczerstwach, nie mających żadnego potwierdzenia w faktach.
Sąd Najwyższy nakazał więc przeprosić Deszczyńskiego na pierwszej stronie Rzeczypospolitej grubą czcionką za - „nieprawdziwe stwierdzenie, jakoby proponował on wprowadzenie leku na listę refundacyjną ministra zdrowia w zamian za milionową łapówkę” i pokrycie kosztów procesu. Uzasadnienie sądu liczyło ponad sto stron. Wykazano w nim, że dziennikarze działali na zamówienie amerykańskiego koncernu farmaceutycznego MSD, zabiegającego o umieszczenie na liście leków refundowanych swojego specyfiku. Oparli się też oni na materiałach, jakie położono im na biurku. Np. napisali, że Deszczyński w rozmowie z szefem firmy Atle Flo zaproponował mu załatwienie sprawy za łapówkę. Tymczasem prezes nie brał udziału w rozmowach. Więc niby o tej łapówce relacjonował mu jego przedstawiciel, lecz tenże nie znał języka polskiego, zaś tłumacz stwierdził w sądzie, że żadnej propozycji korupcyjnej nie było. Deszczyński poniósł wskutek artykułów prasowych i późniejszego błotnego wentylatora prawicowych mediów niewymierne straty osobiste: Wielu znajomych odwróciło się od niego, żona notariusz straciła klientów, dzieci szykanowano w szkole, upadła firma, w której byli udziałowcami. Będąc dotąd człowiekiem sukcesu, nie mógł znaleźć pracy.
Faktycznie gazeta Rzeczpospolita 19.04.2007 przeprosiła Waldemara Deszczyńskiego, zaś Małgorzata Solecka i Andrzej Stankiewicz jako autorzy artykułu „Leki za miliony” oraz wydawca dziennika Presspublika oświadczyli, że - „stwierdzeniem, jakoby Deszczyński proponował wprowadzenie leku na listę refundacyjną ministra zdrowie i opieki społecznej w zamian za wielomilionową łapówkę, naruszyli jego dobra osobiste i narazili na utratę dobrego imienia”.
Podobnie zakończyła się 12 czerwca 2007 r. w Sądzie Apelacyjnym sprawa z powództwa Aleksandra Neumana wobec Rzeczypospolitej i obu dziennikarzy za oszczercze publikacje o nim w związku z tzw. „aferą sprzętową w szpitalach”. Napisali oni, że jest współwłaścicielem szwajcarskiej spółki Pharmakon, która brała udział w wyłudzeniu w polskich szpitalach 100 mln zł. Afera polegała na tym, że w latach 1995-96 różne firmy zagraniczne wstawiały do szpitali drogi sprzęt medyczny, łudząc dyrektorów, że bezpłatnie. Po latach wpłynęły jednak faktury z odsetkami, jakie spłacał Big Bank Gdański, obracający wierzytelnościami. Afera ta, wykryta przez Gazetę Wyborczą, zakończyła się oskarżeniami dwóch pracowników Ministerstwa Zdrowia i dyrektorów kilku szpitali, którzy wszak zostali po kilkuletnim procesie przez sąd uniewinnieni. Z kolei w 2003 r. Rzeczpospolita obwieściła, że w aferze brał udział także Nauman, a prokuratura wszczęła postępowanie sprawdzające przeciw niemu. Nauman podał dziennik do sądu. Wyrokiem Sądu Apelacyjnego dziennikarze też musieli go przeprosić za oszczercze publikacje.
W każdym bądź razie łajdackie pomówienia, spreparowane w „aferze lekowej” opłaciły się gazecie Rzeczpospolita i jej dwojgu redaktorom. Szefowa SDP pani Makrosińska nie anulowała bynajmniej przyznanych nagród, jakie oni otrzymali za efektywne zlinczowanie trzech ludzi lewicy w Ministerstwie zdrowia. Zapewne przybyło też czytelników gazecie, drukującej sensacyjne oszczerstwa. A największe korzyści uzyskały partie prawicowe, gdyż „afera lekowa” w niemałym stopniu przyczyniła się do klęski wyborczej Sojuszu Lewicy Demokratycznej w wyborach parlamentarnych 2005 roku.

30.05.2008

Powrót do poprzedniej strony