"Zniewolony umysł" Czesława Miłosza
- po latach


Przymusiłem się ostatnio do przeczytania książki Zniewolony umysł Czesława Miłosza, jaką napisał w 1953 roku. Zapoznałem się z nią już w latach 70-tych (?), ale pamiętam tylko tyle, ze nie doczytałem jej wówczas do końca, najwidoczniej uznając za wyimaginowany paszkwil przeciwko realnej Polsce Ludowej, napisany zresztą bez „składu i ładu”. Dziś starałem się, choć z wielki trudem, przeczytać ją w całości.
Książka jest polityczną deklaracją poety, przedstawia on w niej swój wrogi i wysoce pogardliwy stosunek do politycznych i społecznych zmian, jakie nowa władza, z nadania komunistycznej lewicy, wprowadzała w Polsce po 1945 r. W szczególności jest też przede wszystkim oskarżeniem polskich, także zachodnioeuropejskich, elit intelektualnych, za jej .... schizofreniczną postawę opiewania walorów socjalistycznej kultury i gospodarki, w tym głównie Kraju Rad, gdy dotąd, i zresztą nadal, same czują do nich pogardę...
W tym celu opisuje życie społeczeństwa polskiego w kilku latach tuż powojennych. A więc ich wegetację materialną, brak wolności, konieczność bezwzględnego podporządkowania się niechcianej władzy itp. Pomija przy tym zupełnie istniejące realne problemy społeczne, jak zniszczenia kraju przez wojnę, przemieszczanie się milionów ludzi, zasiedlenie i zagospodarowywanie Ziem Zachodnich, odbudowę kraju z gruzów wojennych, powszechny pęd młodzieży do nauki itd.
Miłosz, gdy pisał Zniewolony umysł, przebywał we Francji, jako uchodźca polityczny. Zamierzał wprawdzie osiedlić się w Stanach Zjednoczonych, gdzie zamieszkiwała jego żona Janina z dwojgiem ich synów, ale nie uzyskał wtedy wizy wjazdowej, jako były komunista, gdyż w latach 1946-1950 pracował w ambasadach Polski Ludowej w Nowym Jorku i Paryżu. Zamieszkał więc w Maisons-Laffitte pod Paryżem, książkę napisał przy wsparciu Instytutu Literackiego Jerzego Giedroycia.

W książce Zniewolony umysł przebija się wyraźnie kompleks niższości autora wobec techniki, demokracji, stylu życia Zachodu i kompleks wyższości, wprost pogarda, do techniki, porządków i mentalności Wschodu, ściślej Imperium, ściślej Rosji.
By własny czarno-biały wizerunek Polski Ludowej podbudować i filozoficznie uzasadnić, Miłosz wymyślił liczne diaboliczne pojęcia, jak Nowa Wiara, Centrum, Metoda, Marchia Wschodnia, Imperium, Ketman i inne. Przywołuje ponadto również Orwella i Witkiewicza. W swej krytyce niecnego, plugawego Wschodu jest bezwzględny, nawet, gdy go chwali na tle ukochanego Zachodu. Dobrym przykładem tego jest krytyka Zachodu: - ... że malarze, poeci zdychają tam z głodu, podczas gdy obok bogaci kretyni nie wiedzą co zrobić z pieniędzmi ... (str. 53), co w kontekście książki jest co najwyżej dobrotliwą naganą ustroju kapitalistycznego.
Natomiast nawet przyznanie, że - ...inteligentny diabeł rozumie wzajemny interes i pozwala żyć z pióra, dłuta, czy pędzla, dbając o swych klientów... - jest jedynie niecnym wężowym uściskiem Metody. Między innymi hołdowanie przez Nową Wiarę postawom kierowania się dobrem ogółu, sprawiedliwości społecznej, a ganienie takich cech jak pijaństwo, nieuczciwe bogacenie się, amoralne zachowania, to dla Miłosza samo Zło. Dla uzasadnienia tej dość karkołomnej tezy, autor informuje po prostu, że - ... po ciężkim dniu pracy robotnicy muszą donosić władzom o wszystkich myślach i uczynkach swoich współtowarzyszy ... - i że władze stosują wobec ogółu truciznę etyki. I tak strona po stronie Miłosz filozofuje na temat jakiegoś wydumanego przez siebie kraju "nie z tej ziemi". Ciężko się to czyta, czasem w ogóle trudno zrozumieć co właściwie autor miał na myśli.
W swych filozoficznych wywodach Miłosz wielokrotnie przywołuje pojęcie ketman, które zapożyczył z cywilizacji islamu Bliskiego Wschodu, jako określenie działania przeciwko czemuś, na przekór, wbrew dotychczas wyznawanym zasadom i wierze. Ketman wiąże się u niego z przyjęciem Nowej Wiary przez znaczną część elity inteligenckiej w Polsce Ludowej. Przykładowo podaje skrótowe biografie czterech znanych mu pisarzy, określonych w książce jako Alfa, Beta, Gamma i Delta. Rysuje je na tle rzeczywistych historycznych zdarzeń, które okrasza swym jednoznacznym politycznym komentarzem, wszak bez szerszych rozważań filozoficznych.
Na przykład rozdział o Alfie to jego działalność w Warszawie w czasie wojny, opis terroru niemieckiego, konspiracji i czynnej walki z okupantem. Charakterystyczne, że bez śladu jakiejkolwiek ideologicznej konfrontacji wzajemnej, nawet autor nie użył np. słowa faszyzm. Potem tragedia Powstania Warszawskiego. Wybuchło, żeby wyrzucić Niemców, a uprzedzić Rosjan. Zaś - ... Armia Czerwona stała nad Wisłą i nie ruszyła z pomocą. Przynajmniej Miłosz nie napisał, jak inni późniejsi prawicowi historycy, że Stalin cofnął swe armie z przedpola Warszawy celowo, by przypadkiem nie przyjść powstaniu z pomocą. Co zresztą dokonane zostało już kilkanaście godzin przed wybuchem powstania, o którym nikt go nie informował. I oto tenże Alfa, żołnierz powstania, po wojnie przyjmuje Nową Wiarę, pisze poematy na cześć Polski Ludowej i ZSRR, zapisuje się do partii, w ogóle działa jakby na przekór wyznawanym dotąd przez siebie wartościom i wierze.
Podobnie prezentują się biogramy Bety, Gammy i Delty. Nietrudno też zauważyć, że Zniewolony umysł obejmują także biografię samego autora. Jako typowego przedstawiciel kresowej litewskiej szlachty z wszystkimi jej antywschodnimi, głównie antyrosyjskimi, fobiami i umiłowaniem Zachodu, który musiał w latach 1946-1950, jako polski dyplomata w Nowym Jorku i Paryżu, chwalić i pracować dla Polski Ludowej. Ale zbuntował się i w lutym 1951 r. zgłosił azyl polityczny, by pod opieką paryskiej Kultury J. Giedroycia rozpocząć swe pisarstwo prozą, już nie na przekór swym przekonaniom politycznym, lecz zgodnie z nimi, przeciwko Nowej Wierze i Polsce Ludowej.
W kolejmych rozdziałach Miłosz charakteryzuje poszczególne grupy ludności w Polsce z punktu widzenia nowej władzy, oczywiście według swego wyobrażenia. Więc drobnomieszczaństwo zajmuje się głównie pokątnymi usługami rzemieślniczymi i handlem, czyli spekulacją. Chłopi są groźni, gdyż prywatne gospodarstwa mogą stanowić naturalną bazę partyzantów. Stąd kołchozy są niezbędne, by móc śledzić każdy ruch ich członków, celem przewidzenia i przeciwdziałania ewentualnym czynnym wystąpieniom antyrządowym. Robotnicy niechętnie są nastawieni do norm produkcyjnych, jakie muszą wypracować, ale dzięki możliwości awansów i braku bezrobocia, z ich dzieci rekrutuje się warstwa nowej posłusznej inteligencji.
Szkoła, prasa i literatura muszą uczyć myślenia materialistycznego. Również celem nowotworzonych świetlic jest, by na zebraniach lokalnej ludności nawracać ją na Nową Wiarę socjalistyczną. Natomiast reakcjoniści to ludzie, którzy nie rozumieją zachodzących zmian w świecie, w tym w krajach demokracji ludowej i utożsamiają te zmiany z przemocą. A religia jest wielkim problemem, gdyż chrześcijaństwo opiera się na pojęciu zasług i winy indywidualnej, gdy filozofia materialistyczna na rozwoju historycznym, w tym stosunków produkcyjnych i walce klas społecznych.

Trudno ocenić i sklasyfikować wszystkie te rozważania. Na pewno wiele w nich filozofii społecznej, sporo groteski i paranoi. W każdym bądź razie stanowią one wyraźną deklarację podejrzliwości, uprzedzeń, niewiary, napiętnowania i wrogości wobec powojennej rzeczywistości w Polsce, w szczególności wobec rządów i działalności nowej władzy, proklamującej budowę ustroju socjalistycznego w Polsce Ludowej.
Książka zrobiła niewątpliwą karierę, zwłaszcza w krajach angielskojęzycznych, gdyż ukazała się w wielkich nakładach po angielsku (USA, Anglia, Kanada) również po francusku i polsku w Paryżu, w szczytowym okresie zimnej wojny i przydała się antykomunistycznym propagandystom zachodnim.
Opłaciła się też przede wszystkim samemu autorowi. Otrzymał za nią liczne nagrody i wyróżnienia uniwersyteckie, a w 1960 r. wreszcie także wizę do USA, gdzie potem przez 20 lat był profesorem na Uniwersytecie Kalifornijskim na Wydziale Literatury i Języków Słowiańskich. Następnie przy okazji „rewolucji solidarnościowej” w 1980 r. otrzymał Nagrodę Nobla, a po 1989 r. status bohatera niepodległościowego w III Rzeczpospolitej.

Oczywiście, w jakiejś znacznej części, po 70-tych latach, ta filozofia Nowej Wiary przegrała i jakby sama ustąpiła miejsca Starej Filozofii. Dziś powróciły już i zagościły się na dobre w polskiej rzeczywistości stare, dobre przymioty miłoszowskiego kapitalizmu jak: indywidualizm, wolność absolutna, 250 partii politycznych, zwycięstwo kapitału nad pracą, kult pieniądza, konkurencyjne bezrobocie, degradacja twórczości intelektualnej, żebractwo, bezdomność, nacjonalizmy. Można z tym żyć, niektórym żyje się nawet bardzo dobrze. Ja akurat jestem szczęśliwy, że swe 41 lat pracy zawodowej przeżyłem w tamtych „zniewolonych” czasach oraz ze swego dorobku architektonicznego, którego mi nikt nie odbierze. Dziś też mogę być zadowolony, gdyż będąc na wikcie emeryckim, nie muszę biadać, że jako architekt byłbym obecnie w III RP nikomu nie potrzebny, jak mój syn, który zechciał kontynuować mój zawód i musiał emigrować, podobnie jak większość jego kolegów, gdy pozostali handlują pietruszką lub tp.

25.05.2008

Powrót do poprzedniej strony