Wojna Cezarego Chlebowskiego z PRL
- Wspomnienia "Bez pokory"


Pasjonuję się książkami o tematyce historycznej, ale także czytam wiele książek biograficznych, w których zresztą zwykle też jest wiele wątków historycznych. Np. jakże ciekawy ogląd od środka Wielkiej Rewolucji Francuskiej w „Pamiętniki z za grobu” francuskiego arystokraty Chateaubrianda. Jakie bogactwo przeżyć w „Czasy które przeżyłem 1890-1930” St. Wachowiaka, „Pamiętnik inteligenta” Fr. Ryszki, „Był taki świat” H. Donimirskiej, „Na skróty” B. Jackowskiego, ciekawe i skromne wspomnienia „Nie wszystko na sprzedaż” Beaty Tyszkiewicz, makabryczne przeżycia oświęcimskie w „Z krwi i nadziei” Samuela Pisara, obrzydlistwo amerykańskiej polityki w „Tworząc historię-wspomnienia” Hilary Clinton.
Dość często autorzy swych biografii upiększają je, co może nawet jest naturalne, bo rzeczy pozytywne i przyjemne lepiej się chyba pamięta. Za większą ułomność uważam opisywanie swych przeżyć, wrażeń, uniesień z perspektywy momentu pisania książki i dopisywanie dzisiejszych komentarzy do dawno minionych zdarzeń. Ja w każdym bądź razie starałem się w swych wspomnieniach pisać tak jakbym spisywał je na bieżąco, więc np. opisywać klasę, drogę do szkoły tak jak je widziałem jako małolat z tornistrem na plecach itp. Niektórzy potrafią przytaczać dyskusje swych rodziców, czy rozmowę z Kiepurą, gdy się miało 4 lata, jak zrobił to Cezary Chlebowski w „Bez pokory” , gdzie zresztą większość wspomnień przedstawił, jak rutynowy powieściopisarz, w formie dialogów. Nie mógł ich pamiętać po kilkudziesięciu latach, więc oczywiście wymyślał je pisząc książkę, którą zbeletryzował w ten sposób dokładnie.
Książka „Bez pokory” Cezarego Chlebowskiego, zaprzysiężonego opozycjonisty PRL, ma 920 stron (2 tomy), obejmuje przeżycia i działalność autora, urodzonego w 1928 r., a napisana została w okresie listopad 1994 do października 1997 r. Cezary Chlebowski tuż po wojnie działał w harcerstwie i w sporcie narciarskim, po ukończeniu studiów dziennikarskich, zajmował się głównie pisarstwem. Napisał kilkanaście książek o tematyce harcerskiej, sportowej, a głównie wojennej. Te książki wojenne poświęcił zwłaszcza działalności oddziałów AK w Górach Świętokrzyskich i na Nowogródczyźnie. W „Bez pokory” najwięcej właśnie o pracy nad tymi akowskimi książkami.
Autor prezentuje siebie jako szykanowanego i represjonowanego przez władze PRL, czyli UB, już od czasu nauki w gimnazjum, tuż po wojnie. Potem wielokrotnie był zwalniany z pracy w Banku Handlowym, PZU, kolejnych redakcjach czasopism, jednak raczej szybko zatrudniał się w następnych. Skarży się na wstrzymywanie druku, ingerencje cenzury i ograniczanie nakładów jego książek, choć ostatecznie wszystkie były drukowane i chwali się, że do 1989 r. ich łączny nakład sięgał miliona. Zaś najmniejsze nakłady wznowień i realne problemy wydawnicze dosięgły go dopiero w III RP.
Narzeka i krytykuje zresztą wszystko co łączy się z Polską Ludową. Na przykład, że samochody w PRL były tylko na talony. Po czym opisuje, że od lat 60. miał 2 Wartburgi i 4 Fiaty125 i bardzo cieszyło go, ze te fiaty po kilku latach użytkowania sprzedawał za większe pieniądze niż płacił przy zakupie. Ale prawdziwy wóz to kupił dopiero w 1991 r. w Szwajcarii, 6-letnie Volvo, na którym do Wiednia jechał z szybkością 200 km/godz. Wiele też utyskuje na utrudnianie mu wyjazdów za granicę PRL. Przy czym skrzętnie opisuje swe ok. dwadzieścia wyjazdy turystyczne, na badanie archiwów poakowskich, na stypendia, odwiedziny przyjaciół, zloty AK itp. do Finlandii, Włoch, Austrii, Danii, Szwajcarii, Grecji, Turcji, Niemiec, Kanady, a najwięcej do Londynu i USA.
Grzmi też na kumoterstwo, panujące w kraju, przy czym w książce opisuje jak wszystko sam zgrabnie załatwiał przez znajomości (głównie akowskie): mieszkania dla siebie i rodziny, zakup działki letniej, materiały na budowę daczy, druk swych książek, talony na samochody, wyjazdy zagraniczne, stypendia, nagrody. Żyliśmy w tej samej rzeczywistości, spróbowałem więc sobie przypomnieć co ja załatwiłem i uzyskałem dla siebie przez znajomości i na zasadzie, że „należy mi się - więc dawajcie”. Niestety zupełnie nic. W tym samym czasie co Chlebowski też napisałem swe skromne Wspomnienia 1930-80 . U mnie, najwidoczniej ze względu na zawód architekta, bardzo wiele o odbudowie Wrocławia, gdzie mieszkałem, Warszawy i kraju, oraz o rozbudowie PRL i budowie Nowej Huty, gdzie pracowałem. U Chlebowskiego w całej jego obszernej książce o odbudowie czy rozbudowie miast, kraju ani jednego słowa. Choć mieszkał od 1950 r. w zniszczonej Warszawie.
Największe pole konfrontacji Cezarego Chlebowskiego z PRL to sprawy czci i honoru Armii Krajowej, której on sam jest kombatantem, gdyż w 1944 r., w wieku 16 lat przez pól roku był gońcem w partyzanckiej wsi Sichów w Sandomierskiem. Swoją wojnę z PRL rozgrywa głównie na arenach partyzanckich walk oddziałów AK „Ponurego”, „Nurta” i "Robota" w Górach Świętokrzyskich i na Nowogródczyźnie oraz dywersji "Wachlarz" na kresach wschodnich poza granicami II RP. Poświęcił im zwłaszcza książki Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie i Wachlarz , które napisał w oparciu o relacje członków tych oddziałów i dostępne mu archiwa akowskie w kraju i zagranicą.
Chlebowski chwali się, że książki te doprowadziły do ocalenia czci i wystawienia w 1985 r. okazałego pomnika na rynku w Wąchocku dla por. Józefa Piwnika, „Ponurego”, zabitego w boju z Niemcami w czerwcu 1944 r. Udowodnił mianowicie m.in., że to nie jego oddział AK, lecz oddział NSZ „Bohuna” dokonał pod wsią Rząbiec napaści na ok. 300 osobową grupę AL i skoczków radzieckich, rozstrzeliwując prawie wszystkich wziętych do niewoli ponad 100 partyzantów. Oczywiście częściowo usprawiedliwia „Bohuna”, wg relacji którego, to właśnie oddział AL przygotowywał zasadzkę na NSZ-owców. Przy okazji Chlebowski opisał dzieje Brygady Świętokrzyskiej NSZ, utworzonej w sierpniu 1944 r. w celu zwalczania lewicowych organizacji i partyzantki polskiej. Po ofensywie styczniowej Armii Czerwonej Brygada w pełnym uzbrojeniu, zaopatrywana w żywność i środki transportowe Wehrmachtu, przeszła za niemieckie linie frontu na Dolny Śląsk, potem do Czechosłowacji, gdzie doczekała końca wojny i przerzucenia przez Amerykanów do Norymbergii w Bawarii. Oczywiście ani jednym słowem Chlebowski nie napomknął, ze NSZ formalnie była częścią AK od marca 1944 r., gdy zawarte zostało porozumienie o scaleniu NSZ z AK, podpisane przez Bora-Komorowskiego.
Chlebowski opisuje także obszernie współpracę z Niemcami, prowadzoną przez Okręg Nowogródzki AK, pod komendą „Lecha” i „Prawdzica”. Na leśnych terytoriach całej Białorusi istniała w 1943/44, licząca dziesiątki tysięcy żołnierzy, partyzantka radziecka, paraliżująca niemieckie szlaki komunikacyjne. Gdy między nimi i Polakami doszło do pewnych zatargów (wg Chlebowskiego z winy rosyjskiej), Niemcy zaproponowali „Lechowi” współpracę w zwalczaniu partyzantów radzieckich za dostawy amunicji, ciężkiej broni maszynowej i granatników. Współpraca ta trwała dwa miesiące, przy czym wiedziała o tym Komenda Główna AK. Gdy także rząd londyński powiadomiony został przez Rosjan za pośrednictwem Anglików, gen. Sosnkowski rozkazał natychmiast przerwać wszelkie porozumienia z Niemcami oraz ukarać dowódcę Nadniemenskiego Zgrupowania AK. Odbył się sąd wojenny w składzie trzech podkomendnych „Lecha” i został on skazany na karę śmierci (bez degradacji). Po czym zaraz ułaskawiony i skierowany do jednego z oddziałów AK w Małopolsce celem „rehabilitacji w boju”. Natomiast resztki jego nadniemenskiego oddziału stoczyły swój ostatni bój z wojskami NKWD w sierpniu 1944 r. pod Surkontami na Wileńszczyźnie. Staraniem Chlebowskiego w 1991 r. na miejscu bitwy utworzony został cmentarz AK z 42 grobami i pomnikiem pamięci. Chlebowski generalnie usprawiedliwiał opisywane przypadki współpracy AK z Niemcami w zwalczaniu partyzantki radzieckiej, przy czym powoływał się wprost na bezpośrednie relacje i komentarze głównych bohaterów tych zdarzeń, których odwiedzał w Kanadzie, USA, czy Londynie.
Po upadku PRL powstało 300 organizacji kombatanckich, jakie wzajemnie spierały się o swe zasługi i patriotyzm. Część z nich zrzeszyła się w Światowym Związku Żołnierzy AK, którego Zarząd Główny negatywnie ocenił piśmiennictwo Chlebowskiego, zarzucając mu „kłamstwa” i „szkalowanie AK”, a nawet bycie agentem UB. Opisując w "Bez pokory" lata 90. zamienił on więc narzekania i opluwanie PRL na skargi na niewdzięczność i pomówienia jego samego przez władze ŚZŻAK, bo przecież właśnie o cześć i dobre imię Armii Krajowej walczył przez całe swe pisarskie życie.
Faktycznie książki Chlebowskiego to szczegółowe kroniki oddziałów AK, których działalność opisuje. Prezentuje przy tym liczne fotodokumenty, fotografie, korespondencje i wspomnienia uczestników wydarzeń, jakie przedstawia w szerokim kontekście ludzkim i wojskowym, pomijając natomiast prawie zupełnie konspekt polityczny i ideologiczny. Stąd zapewne pretensje do autora, że napisał za dużo o własnych pomyłkach, klęskach, zdradach i kłótniach, a przemilczał dobre chęci, marzenia i kalkulacje dowództwa akowskiego. Dla przykładu: największe straty zgrupowanie „Ponurego” poniosło na skutek zdrady własnego oficera, współpracującego z Gestapo. „Ponury” popadł też w niełaskę Komendy Głównej za nadmierną aktywność wojskową wobec okupanta niemieckiego i dlatego potem został „zesłany” na Nowogróczyznę.
Chlebowski też, chyba jako pierwszy, przedstawił szczegółowo genezę powstania i działalność konspiracyjną „Wachlarza”. Otóż już w połowie 1940 r. Komenda Związku Walki Zbrojnej (późniejsza AK) opracowała plan utworzenia na terenach za granicami II RP (do Dźwiny i Dniepru) sieci grup wojskowo-dywersyjnych pod kryptonimem „Wachlarz”, których celem miała być osłona polskiego powstania powszechnego przed wojskami rosyjskimi. Pierwsza ogólna wersja tego planu opracowana została do lutego 1941 r. i przesłana do Sztabu Wodza Naczelnego w Londynie. Potem, w związku z zupełnie innym przebiegiem wojny, niż prognozował rząd londyński, plan ten był kilkakrotnie zmieniany. Jeszcze w 1942 r. przywiązywano do niego dużą wagę, o czym świadczy przeznaczenie w tym roku na cele „Wachlarza” połowy budżetu AK i przydzielenie połowy skoczków „cichociemnych”, zrzuconych w kraju. Ostatecznie powstały jednak tylko szczątkowe oddziały, które działały od kwietnia do grudnia 1942 r., przeprowadzając kilkanaście przeciwniemieckich akcji sabotażowych, polegających głównie na wysadzaniu torów kolejowych. Natomiast nie miały one żadnych możliwości wojskowo-politycznych wystąpienia przeciwko Armii Czerwonej. Tak więc „Wachlarz”, jako osłona od wschodu planowanego powstania ogólnokrajowego nie został zrealizowany w żadnym stopniu. Zaś sama idea powstania powszechnego, do którego AK przygotowywała się od pierwszych dni swego istnienia, zmaterializowana została w formie operacji „Burza” na terenie Wołynia i Wilna oraz w Powstaniu Warszawskim w 1944 roku..

10.05.2008

Powrót do poprzedniej strony