Władysław Bartoszewski
- Żywot człowieka porządnego


Książka „Władysław Bartoszewski - wywiad rzeka” Michała Komara, wydana w dwu tomach (2006 i 2008), tchnie patriotyczną pewnością siebie, swych racji ideowych i moralnych oraz optymizmu życiowego bohatera książki, mimo jego tragicznego, niezmiernie burzliwego życiorysu.

Władysław Bartoszewski urodził się 1922 r. w urzędniczej rodzinie w Warszawie. Ojciec pracował na kierowniczych stanowiskach w Narodowym Banku Polskim, matka była urzędniczką w elektrowni warszawskiej. Był jedynakiem, zakres szkoły podstawowej opanował w domu, nauczany przez prywatną korepetytorkę. Od 1930 r. uczęszczał do prywatnego Gimnazjum Katolickiego, maturę uzyskał w Liceum Towarzystwa Wychowawczo-Oświatowego w maju 1939 roku. Nie należał do żadnych organizacji młodzieżowych, natomiast po maturze rozważał wstąpienie do Towarzystwa Jezusowego zakonu jezuitów, gdzie mógłby realizować swoje zamiłowania do dziennikarstwa, pisarstwa i oratorstwa. Był patriotą II Rzeczypospolitej, dumny z jej sukcesów gospodarczych: budowy Gdyni, rozwoju kolei państwowych i potęgi Poczty Polskiej.
W pierwszych wojennych dniach września, po wybuchu wojny niemiecko-polskiej, Władysław zgłosił się z kilkoma kolegami ochotniczo do wojska, lecz odrzucono ich z uwagi na młody wiek i brak przeszkolenia wojskowego. Został jedynie przyjęty do Służby Sanitarnej jako noszowy. Był nim do dnia kapitulacji Warszawy. Wrześniową klęskę wojenną przyjął z wielką goryczą i rozczarowaniem, gdyż podobnie jak jego rodzice, krewni czy koledzy, wierzył niezłomnie w hasło „silni, zwarci, gotowi”, głoszone przez rządzących II Rzecząpospolitą.
Pierwsza zima okupacyjna w Warszawie była dla rodziny Bartoszewskich bardzo ciężka. Dom z mieszkaniami słuzbowymi banku, w którym jedno zajmowali, został częściowo zniszczony w trakcie bombardowania lotniczego, przenieśli się więc do taniej czynszowej kamienicy w Śródmieściu, gdzie wynajęli jeden tylko pokój. Ojciec utracił swe stanowisko, ale utrzymał się w banku na podrzędnej funkcji gospodarczej, za niską pensję. Podobnie marnie zarabiała mama. Władysław imał się wtedy zarobkowo, bez większego powodzenia, handlu bielizną damską, jako komisant u żydowskiego kupca. Zresztą i kamienica, w której zamieszkali i okoliczne ulice zamieszkałe były prawie wyłącznie przez ludność żydowską. Utworzone tam zostało później getto. Od wiosny Bartoszewscy przenieśli się na Żoliborz, gdzie tanio wynajęli dwupokojowe mieszkanie. Zaś od maja 1940 r. Władysław został pracownikiem przychodni dla ubogich, prowadzonej przez Polski Czerwony Krzyż, pełniąc w niej funkcje woźnego, gońca, a także księgowego.
Legitymacja PCK nie uchroniła jednakże Władysława przed aresztowaniem 19 września 1940 r. i osadzeniem go w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu-Auschwitz. Aresztowanie odbyło się podczas „łapanki”, przeprowadzonej w ramach planowej akcji zastraszenia i „pacyfikacji” polskiej inteligencji, która wtedy objęła 20 tysięcy ludzi. Obóz w Oświęcimiu dopiero powstawał, nie miał jeszcze charakteru obozu zagłady, ale warunki przebywania w barakach, wyżywienia i pracy były wyniszczające. Byli w nim wtedy więzieni prawie wyłącznie Polacy, Władysław otrzymał względnie niski więzienny numer 4427.
Pobyt w obozie koncentracyjnym był dla niego koszmarnym przeżyciem. Nieprzyzwyczajony do ciężkiej fizycznej pracy, niedożywiony, schudł i tracił przytomność z wycieńczenia. W stanie prawie beznadziejnym przeleżał wiele tygodni w obozowej izbie chorych, życie zawdzięczając innym więźniom i personelowi sanitarnemu, którzy z litości zaopiekowali się nieznanym im chłopcem. Wreszcie, dzięki staraniom warszawskiego oddziału PCK, zwolniony został z Oświęcimia 8 kwietnia 1941, czyli po ponad 6,5 miesiącach. Po czym powrócił do stolicy, do rodziców, by jeszcze przez 1,5 miesiąca chorować na ogólne zakażenie krwi.
Z powrotem zatrudnił się w PCK, zaś od lata 1942 zaangażował się w działalność konspiracyjną. Zaczęła się ona od spotkania i zapoznania się Władysława z pisarką Zofią Kossak, działaczką katolickiej organizacji niepodległościowej Front Odrodzenia Polski. Była ona autorką szeregu artykułów, w których piętnowała postawy nienawiści Polaków-katolików do Żydów, zwłaszcza ludności wiejskiej. Pod jej wpływem Władysław działał w FOP w latach 1942-44, gdzie m.in. współredagował czasopisma katolickie "Prawda" i "Prawda Młodych".
Członkiem Armii Krajowej Władysław Bartoszewski został po złożeniu przysięgi żołnierskiej pod koniec sierpnia 1942 r. Przyjął pseudonim „Teofil”, otrzymał stopień plutonowego i przydzielony został do pracy w Biurze Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK. W dwóch referatach P-1 i P-5 zajmował się analizą życia politycznego w Podziemiu, działaniami organizacji konspiracyjnych i analizą prasy konspiracyjnej. Później jeszcze przynależał do referatu więziennictwa Wydziału Bezpieczeństwa Delegatury Rządu na Kraj. Szczególnie zaangażował się w pracach Rady Pomocy Żydom („Żegota”), utworzonej przy jego współudziale w grudniu 1942 r. Działała ona bezpośrednio przy Delegaturze Rządu, a jej celem było niesienie pomocy społecznej dla ludności żydowskiej, dotkniętej skutkami bestialskiego prześladowania przez Niemców. W książce wiele przykładów działalności „Żegoty” i samego Bartoszewskiego.
BIP skupiało wielu wybitnych intelektualistów o różnych światopoglądach. Między innymi, związani ze środowiskami lewicowymi, byli Jerzy Makowiecki, prezes Stronnictwa Demokratycznego, Hanna Czaki, jego sekretarka, Halina Krahelska, uczestniczka rewolucji październikowej, działaczka społeczna, publicystka i pisarka, Ludwik Widerszal, historyk, Kazimierz Moczarski, b. urzędnik Ministerstwa Opieki Społecznej, Marceli Handelsman, Eugeniusz Czarnowski, twórca Zjednoczenia Demokratycznego.
W styczniu 1944 gestapowcy aresztowali H. Czaki i kilka innych osób z BIP, po czym wraz z członkami rodzin i osobami przebywającymi w ich mieszkaniach, zostali oni rozstrzelani w ruinach getta. W czerwcu został zastrzelony L. Widerszal, a J. Makowiecki i jego żona porwani ze swego mieszkania przez uzbrojonych cywilów i zamordowani pod Warszawą. Wkrótce potem aresztowani też zostali H. Krahelska i M. Handelsman, którzy zginęli w obozach; Krahelska przeszła tortury w radomskim Gestapo, zmarła w Ravensbrűck w 1945 r. Aresztowania te miały wyraźne znamiona denuncjacji, a wszystkie te przypadki układały się razem jakby w zaplanowaną akcję, o którą BIP podejrzewało skrajną prawicę. Głównie podejrzaną była organizacja Narodowe Siły Zbrojne, która w kwietniu-maju włączona została do AK, przez co m.in. uzyskała lepsze możliwości realizacji swego głównego celu, tj. zwalczania polskiej lewicy. Zresztą znana była lista eksterminacyjna, sporządzona przez NSZ, na której figurowali ludzie ze Stronnictwa Demokratycznego, PPS, „Wici”, jako komuniści, masoni i Żydzi.
Bartoszewski był zaangażowany w śledztwo, jakie jednakże nie doprowadziło do ujawnienia sprawców tych bratobójczych mordów. Pełną prawdę poznał dopiero po kilkunastu latach, w 1956 r. Mianowicie podczas spotkania z W. Jamonttem, świeżo amnestionowanym z więzienia, b. oficerem kontrwywiadu AK, usłyszał, że jego ludzie (grupa „Siudeczki”) zastrzelili Widerszala i małżeństwo Makowieckich. Przy czym Jamontt działał na rozkaz Witolda Bieńkowskiego, bezpośredniego przełożonego Bartoszewskiego (sekcja więziennictwa). Również denuncjacje na Gestapo były jego dziełem. Uzasadniał to koniecznością eliminacji „elementów lewicowo-masońskich” z powojennej areny politycznej. Te informacje, sprawdzone zresztą starannie, były szokiem dla Władysława Bartoszewskiego. Twierdzi do dziś, że „wciąż nie może zrozumieć motywów tej dewiacji moralnej...”
Wiele rzeczy działo się w ostatniej dekadzie lipca 1944 r. Zbliżył się front wschodni i słychać było odgłosy artylerii. Przez miasto przeszła na zachód fala niemieckich uciekinierów: cywili i rozbitych oddziałów wojskowych. Zamach na Hitlera świadczył o załamaniu się morale samych Niemców. Natomiast utworzenie PKWN, zalążka władzy ludowej w Lublinie, nie sprawiało większego wrażenia, skoro Polska miała własny rząd w Londynie, swe wojsko i poparcie na Zachodzie. Jednak kierownicze gremia AK i Delegatury Rządu londyńskiego czuły się zagrożone w swej przyszłej wyłącznej władzy i uważały, że po bliskim już wyparciu Niemców z terenów polskich, trzeba będzie dalej walczyć o niepodległość kraju. Najwidocznej sądził tak też Władysław Bartoszewski, który "poczuł się zaszczycony" propozycją wstąpienia do organizowanej tajnej kadrowej wojskowej organizacji „Nie” („Niepodległość”), celem kontynuacji walki niepodległościowej po przepędzeniu Niemców.
Wybuch powstania 1 sierpnia zastał Władysława w Śródmieściu na stanowisku mobilizacyjnym oddziału do którego przynależał. Wszedł w skład placówki informacyjno-radiowej o kryptonimie „Asma”, jako adjutant jej dowódcy i naczelny redaktor biuletynu „Wiadomości z Miasta i Wiadomości Radiowe”. Placówka podlegała Wydziałowi Informacji VI Oddziału Sztabu, zajmowała lokal przy ul. Marszałkowskiej 62 i tam Bartoszewski przebywał przez cały okres powstania. W ostatnich dniach powstania awansowany został na podporucznika i odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami oraz Krzyżem Walecznych. Bartoszewski był świadom ogromu zniszczeń i cierpień mieszkańców Warszawy, przeżywał ból utraty wielu kolegów, przyjaciół, znajomych. Ale zapytany o sens powstania, tłumaczył je tylko z pozycji antyradzieckich. Że Armia Czerwona zatrzymała się na Wiśle, że nie było z jej strony odpowiedzi na wołania o pomoc, że na wschodnich terenach rozbrajano AK i więziono jej członków. Poza tym nie wiadomo co Stalin zrobiłby z Polską, gdyby nie było powstania. „... a w ogóle jałowe rozważania”. Rzeczywiście - rozważania jałowe i abstrakcyjne, tylko ruiny stolicy i śmierć jej 200 tys. mieszkańców realne jak najbardziej.
Do niewoli niemieckiej oddało się 15.378 powstańców, ale nie było wśród nich Władysława Bartoszewskiego. Mając na uwadze zobowiązania wobec „Nie”, zatrudnił się on, jako pracownik Czerwonego Krzyża, w szpitalu przy ewakuacji chorych i rannych. Z Warszawy wyjechał z innymi osobami przekupionym samochodem Wehrmachtu, przewożąc przy okazji część archiwum oraz marki i dolary dla AK. Przyjechał do Krakowa i tam od razu kontynuował pracę w Wydziale Informacji i Propagandy AK, prowadząc również nasłuch radiowy dla sztabu gen. Okulickiego. Został też sekretarzem redakcji, wznowionego 10 grudnia, czasopisma „Biuletyn Informacyjny”, wydawanego przez Komendę Główną AK. W Krakowie także przebywała jego matka, ojciec w Piotrkowie Trybunalskim.
W dniu wyzwolenia Krakowa, 18 stycznia 1945 r. wydany został ostatni nr „Biuletynu” z dwoma rozkazami gen. Okulickiego. Jeden o rozwiązaniu Armii Krajowej, drugi o „... prowadzeniu dalszej pracy w duchu odzyskania pełnej niepodległości państwa polskiego i ochrony ludu polskiego przed zagładą”. Od tego momentu Bartoszewicz czekał na kontakt z „Nie”. Rzeczywiście otrzymał wkrótce polecenie udania się do Warszawy i hasła kontaktowe. Pojechał więc do stolicy, by zobaczyć jej absolutne ruiny, a w Pruszkowie spotkał się z „Lenartem”, z którym ustalony został punkt kontaktowy i wtedy Władysław napisał pierwszą swoją ulotkę opozycyjną w Polsce Ludowej pt. „Czy to jest wolność?”. Została ona wydrukowana i rozkolportowana, po czym autor pojechał do Częstochowy na otwarcie nowej tajnej drukarni „Nie”.
Następnie przez wszystkie miesiące do października ciągłe spotkania ze starymi współpracownikami z BIP i AK, nawiązywanie różnych konspiracyjnych kontaktów, redagowanie raportów i opracowań dla „Marcina”. Gdy w kwietniu 1945 r. organizacja „Nie” została zlikwidowana, przeszedł pod zwierzchnictwo K. Moczarskiego w Oddziale VI Sztabu Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj (Referat ds. Informacji i Propagandy). Dopiero w dniu 10 października ujawnił się przed Komisją Likwidacyjną b. AK Obszaru Centralnego i został zdemobilizowany. Miał wtedy 23 lata.
Przemyśliwał o studiach wyższych, ale przede wszystkim, dzięki znajomościom z AK, nawiązał współpracę z Instytutem Pamięci Narodowej, a następnie z Okręgową Komisją Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie. Redagował dla nich różne materiały, dokumentujące zbrodnie hitlerowskie w stolicy. Od 1 lutego 1946 r. zaczął publikować się w „Gazecie Ludowej” PSL Stanisława Mikołajczyka. Dostarczał artykuły o tematyce, związanej z okupacją Warszawy oraz powstania, które opisał w cyklu kronikarskich relacji pt. „Dzień walczącej stolicy”. Pisał też o walkach Polaków o Narvik i pod Tobrukiem. Równocześnie został członkiem PSL, a od października redaktorem "Biuletynu Wewnętrznego” Naczelnego Komitetu Wykonawczego PSL. Jeździł także na wiece, urządzane z okazji różnych rocznic i świąt chłopskich i wygłaszał na nich płomienne przemówienia.
Na wieść o pogromach ludności żydowskiej przez leśne grupy partyzantów WiN, NSZ czy Ruchu Oporu AK, Władysław zainicjował i doprowadził do powstania w kwietniu 1946 r. Ogólnopolskiej Ligi do Walki z Rasizmem, a następnie został kierownikiem Wydziału Propagandowo-prasowego tej Ligi. Przyczynił się również do utworzenia miesięcznika „Prawa Człowieka”, wydawanego przez Ligę.
W listopadzie 1946 został szefem propagandy przedwyborczej PSL na terenie Warszawy. Ale po kilku dniach został aresztowany w mieszkaniu znajomej, o której nie wiedział, że współpracowała z wywiadem WiN, a tenże z wywiadem brytyjskim. Przetrzymano go w areszcie śledczym prawie 18 miesięcy. Zapoznał się w nim z wielu współwięźniami, o nich i ich sprawach w książce kilkanaście stron. Sam zwolniony został 10 kwietnia 1948 r. bez procesu i bez jakichkolwiek sankcji i wyjaśnień.
Po zwolnieniu z aresztu zgłosił się do redakcji „Gazety Ludowej”, otrzymał zaległe honorarium, ale nie widział już możliwości dalszej pracy w „Gazecie”, gdzie pracowali zupełnie nowi ludzie, a w PSL nie było już Mikołajczyka, ani nikogo z jego ekipy londyńskiej. Na krótko zatrudnił się w Centralnym Zarządzie Przemysłu Drzewnego, kontynuował naukę na Uniwersytecie oraz posyłał recenzje z literatury niemieckiej do Państwowego Instytutu Wydawniczego, gdzie pracowała jego żona.
W dniu 15 grudnia 1949 r. Władysław Bartoszewski po raz drugi znalazł się w areszcie wewnętrznym Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Oskarżony został o szpiegostwo w 1945 r. na rzecz Delegatury Sił Zbrojnych AK na Kraj. Podstawą było zeznanie dwojga znanych mu ludzi z kontrwywiadu AK, którzy w ten sposób ratowali swe głowy. Znacznie później dowiedział się, że był też donos o przygotowywaniu przez niego ucieczki na Zachód. Wypytywano go o wszystkie kontakty i informacje, związane z jego pracą w BIP AK, w tym szczególnie dotyczące skrajnie prawicowej organizacji „Miecz i Pług”. Po 2,5 latach aresztu śledczego został skazany na 8 lat więzienia przez Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie. Jako więzień zatrudniony został w charakterze zecera, a następnie korektora w Drukarni MBP. 16 sierpnia 1954 r. opuścił więzienie na roczną przerwę z powodu złego stanu zdrowie (początki gruźlicy). Jednakże wkrótce, w wyniku rewizji wyroku, Najwyższy Sąd Wojskowy uznał, że Władysław Bartoszewski został aresztowany i ukarany bezpodstawnie.
Pojechał wpierw do Krakowa, odwiedził przyjaciół, następnie leczył się w Zakopanem. Utrzymywał się z pomocy przyjaciół, otrzymał też odszkodowanie za uwięzienie, od sierpnia 1945 r. pracował jako kierownik w redakcji wydawnictw fachowych Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich. Publikował swe opowiadania i kroniki warszawskie z lat 1939-44 w czasopismach „Stolica”, „Świat”, „Tygodnik Powszechny”, „Ekspress Wieczorny”. Wszędzie w redakcjach spotykał przyjaciół, znajomych z AK, którzy dbali o przyzwoite honoraria dla niego. W styczniu 1957 został członkiem redakcji „Stolica”, wkrótce jej sekretarzem. Ukazały się też pierwsze jego publikacje książkowe: broszura „Palmiry”, wydana przez ZBoWiD, oraz „Prawda o von dem Bachu” przez Wydawnictwo Wschodnie.
Z racji swych redaktorskich funkcji i działalności w Klubie Krzywego Koła, Władysław nawiązał wiele nowych znajomości i zawarł nowe przyjaźnie z Pawłem Jasienicą, Stefanem Kisielewskim, Stanisławem Stommą, Janem Józefem Lipskim, Antonim Słonimskim i wielu innymi pisarzami i działaczami społecznymi czy politycznymi, głównie opozycyjnymi, kontestującymi istnienie Polski Ludowej. Z kolei po przez nich doszło do kontaktów z zagranicznymi dziennikarzami, redaktorami, działaczami politycznymi. Goszczono ich w Polsce, oni zapraszali do swych krajów.
Pierwszy zagraniczny wyjazd Bartoszewskiego miał miejsce w 1963 r. do Izraela na zaproszenie Instytutu Yad Vashem, tj. Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu, mającego swą siedzibę w Jerozolimie. Wyjazd związany był z zasługami Bartoszewskiego przy organizowaniu pomocy Żydom w czasie wojny, za co też w kwietniu odznaczony został Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski. W Jerozolimie został również uhonorowany przez Yad Vashem tytułem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”, ndawanym za ratowanie Żydów przed zagładą. Program trzymiesięcznego pobytu w Izraelu obejmował spotkaniama z osobami uratowanymi przez „Żegotę”, wykłady, prelekcje i zwiedzanie kraju.
Drugi wyjazd zagraniczny był do Wiednia, gdzie Bartoszewski m.in. nawiązał tajny kontakt z zastępcą dyrektora sekcji polskiej Radia Wolna Europa, Tadeuszem Żenczykowskim, przyjacielem z AK, swym byłym zwierzchnikiem z „Nie”. Ustalili adresy kontaktowe, zasady konspiracyjnego przesyłania korespondencji i odtąd przez ponad 18 lat W. Bartoszewski był tajnym pracownikiem Radia Wolna Europa, dostarczając dla sekcji polskiej RWE różne informacje i materiały krajowe, pod różnymi pseudonimami. Do końca Służbie Bezpieczeństwa nie udało się rozszyfrować i zdekonspirować tej współpracy.
W 1965 r. pojechał do Republiki Federalnej Niemiec w ramach stypendium, udzielonego mu przez miesięcznik „Dokumente”, zajmujący się problematyką pojednania niemiecko-francuskiego. W tym czasie Kościół ewangelicki ogłosił też memorandum w sprawie zbliżenia niemiecko-polskiego, Bartoszewski brał udział w rozmowach na te tematy. Do RFN jeździł jeszcze kilka razy w następnych latach, przy okazji spotykał się tajnie z T. Żenczykowskim, by przekazać dla RWE wiele różnych materiałów. W latach 1967-68 ukazały się dwie książki Władysława Bartoszewskiego. „Ten jest z ojczyzny mojej” o pomocy udzielanej Żydom w czasach Holocaustu i „Warszawski pierścień śmierci 1939-1944” o losach Warszawiaków w latach wojny.
Bartoszewski brał żywy udział w wydarzeniach „Marca 1968 r.” Relacje z przebiegu tych wydarzeń przekazywał na bieżąco do RWE. W swej biografii akcentuje głównie i potępia antysemityzm „moczarowców”, uważając ich postępowanie za ostateczną kompromitację komunizmu. Wszak nie analizuje szerszego tła, jakim były: sześciodniowa wojna izraelsko-arabska w czerwcu 1967 r., potępienie agresji izraelskiej przez Gomułkę, także przez ZSRR i de Gaulle’a, i w jego konsekwencji wielka światowa akcja ośrodków żydowskich przeciwko "antysemityzmowi" i „komunizmowi”, która zresztą rychło zwieńczona została „obaleniem” de Gaulle’a i Gomułki.
Żona Władysława, Zofia, literaturoznawca z wykształcenia, w latach powojennych pracowała jako zastępca naczelnego redaktora w Państwowym Instytucie Wydawniczym. Ojciec umarł we wrześniu 1970 r. W październiku Władysław Bartoszewski znów był przesłuchiwany przez SB, w jego mieszkaniu przeprowadzono rewizję, oskarżano go na podstawie donosów 3 osób o „... kierowanie siatką wywiadowczą RWE”. Żadnej siatki jednakże nie odkryto i Bartoszewski nadal robił swoje.
A w latach 70-tych miał bardzo wiele roboty. Wielokrotnie wyjeżdżał za granicę. Między innymi do Holandii, w delegacji Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, do RFN, do USA na zaproszenie Departamentu Stanu i Londynu na zaproszenie Foreign Office. Wszędzie spotkania z intelektualistami i politykami, konferencje, dyskusje, głównie o prawach człowieka. Zagranicą spotykał się wielekroć z polskimi emigrantami politycznymi, z Janem Nowakiem-Jeziorańskim, Janem Karskim, Czesławem Miłoszem, Gustawem Herlingiem-Grudzińskim i in. W latach 1972-81 był sekretarzem generalnym polskiego Pen Clubu, od jesieni 1973 prowadził, przez 12 lat, wykłady na tematy 2. wojny światowej w Katedrze Historii Najnowszej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Wykładał też w latach 1978-79 historię na półlegalnym „Uniwersytecie Latającym”, którego był współorganizatorem. Na swych wykładach prezentował m.in. nagrania magnetofonowe wypowiedzi Sikorskiego, Andersa, Bora-Komorowskiego oraz dostarczone przez Radio „Wolna Europa”, realizując w ten sposób swą prywatną wojnę z Polską Ludową. W 1974 r. wydana została kolejna książka Bartoszewskiego pt. „1859 dni Warszawy”, opisująca okupacyjne dzieje stolicy. W 1976 r. był on współautorem listu protestacyjnego intelektualistów w sprawie zmian w Konstytucji PRL.
Równocześnie angażował się w pracach tajnego Polskiego Porozumienia Niepodległościowego, kierowanego przez Zdzisława Najdera. Współpracował mianowicie przy opracowaniu deklaracji programowej PPN w kwestiach, dotyczących problematyki żydowskiej i niemieckiej. Gdy Najder wyjechał na stypendiom do Oksfordu, Bartoszewski przejął po nim koordynację prac wydawniczych PPN. Lata 70-te zakończyły się dla niego mocnym akordem udziału w pielgrzymce do Polski papieża Jana Pawła II, jako korespondenta „Tygodnika Powszechnego”. Od 1980 r, po powstaniu ruchu „Solidarność”, Bartoszewski był jego aktywnym członkiem. Przebywał wówczas w Lublinie, ale na wezwanie Lecha Wałęsy powrócił w grudniu do Warszawy, gdzie w Klubie Inteligencji Katolickiej współredagował deklarację Komitetu Obrony Więzionych za Przekonania, utworzonego przy Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”. Nadal był wykładowcą KUL i „Uniwersytetu Latającego”, członkiem PPN, pracownikiem RWE. Współpracował również z redakcją „Tygodnika Solidarność”.
W 1981 r. program III Polskiego Radia wyemitował cykl 67 jego audycji „Dni walczącej stolicy”, zaś pod koniec roku powołany został do Społecznej Rady Gospodarki Narodowej, jaka miała być organem doradczym dla „S”. W 1981 r. był też w Londynie, gdzie m.in. emigracyjny prezydent Edward Raczyński zaproponował mu przejęcie po nim następstwa, na co się jednakże nie zgodził. Po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia został internowany w wojskowym ośrodku wczasowym w Jaworzu k. Drawska, w którym przebywał do 19 kwietnia 1982 r.
W październiku 1982, wraz z żoną, wyjechali do Berlina na roczne stypendium przyznane mu przez Pen Club Republiki Federalnej. W następnym roku wydane zostały 3 jego nowe książki: „Getto warszawskie jakie było naprawdę”, „Los Żydów Warszawy 1939-43” i „Warto być przyzwoitym”. Od jesieni 1983 zaangażowany został jako profesor na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu w Monachium w Niemczech Zachodnich, Sporo też wtedy podróżował. Był w Paryżu, Rzymie i Stanach Zjednoczonych, gdzie uhonorowany został licznymi dyplomami, nagrodami i doktoratami honoris causa.
Do kraju Bartoszewski powrócił jesienią 1984, wznowił wykłady na KUL w Lublinie, z którym rozstał się jednakże w połowie 1985 roku. Wtedy otrzymał propozycję profesury na Uniwersytecie katolickim w Eichstätt w RFN. Bartoszewscy wyjechali tam na pięć lat. Był to okres „wypłynięcia” Władysława na szerokie wody polityki europejskiej. Emigracyjny prezydent E. Raczyński udekorował go Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, za całokształt służby dla Polski i w sprawach polsko-żydowskich. We Frankfurcie nad Menem wręczono mu Nagrodę Pokojową Księgarzy Niemieckich, przy obecności prezydenta RFN R. von Weizsäckera, z którym spotykał się zresztą wielokrotnie. Spotykał się też z posłami do Bundestagu, redaktorami telewizyjnymi i głównych gazet niemieckich. Sam również był wielokrotnie publikowany w mediach i wystąpił w telewizji ARD w dyskusji z kanclerzem Willy Brandtem na temat 2. wojny światowej. Z tej okazji był też gościem na specjalnej sesji Bundestagu. W ogóle w tych kilku latach pobytu w RFN Bartoszewski kreowany został praktycznie na jednego z głównych opozycyjnych, antykomunistycznych polityków polskich, działającego głównie w dziedzinach stosunków polsko-niemieckich i polsko-żydowskich.
W międzyczasie w Polsce dokonała się zmiana ustrojowa: budującą socjalizm Rzeczypospolitę Ludową zastąpiła kapitalistyczna III Rzeczypospolita. Zaś na szczytach władzy ludzie z rządzącej partii PZPR zastąpieni zostali działaczami dotychczas opozycyjnego Związku Zawodowego „Solidarność”. Dotyczyło to również obsady zagranicznych placówek dyplomatycznych. Między innymi Władysław Bartoszewski powołany został przez nowego premiera T. Mazowieckiego na stanowisko ambasadora w Austrii. Placówkę we Wiedniu objął w sierpniu 1990 r., mając już 68 lat, i przebywał na niej do lutego 1995 r. Jako ambasadorowi przydała mu się bardzo dobra znajomość ludzi władzy, wewnętrznych stosunków politycznych, historii i języka kraju ambasadorowania. W tym czasie otrzymał honorowe obywatelstwo Izraela i Wielki Krzyż Zasługi RFN, Wielką Odznakę Honorową na Wstędze za Zasługi dla Republiki Austrii i jeszcze Ordery czy Krzyże: litewski, estoński, hiszpański, węgierski.
Od marca do jesieni 1995 r. Bartoszewski piastował funkcję ministra spraw zagranicznych na propozycję i z nominacji prezydenta L. Wałęsy. Był na tym stanowisku bardzo zapracowany, bo trwały intensywne zabiegi dyplomatyczne, związane z wejściem Polski do NATO i rozpoczęciem procedury z wejściem do Unii Europejskiej. Zaś w związku z 50-rocznicą zakończenia 2. wojny światowej brał udział w uroczystościach państwowych w Berlinie, Londynie i Izraelu, wszędzie reprezentując III RP i przemawiając na specjalnych sesjach parlamentów. Odszedł z MSZ w grudniu 1995 r., po przegranej Wałęsy w wyborach prezydenckich. Kolejne funkcje państwowe Władysława Bartoszewskiego to: urząd senatora od 1997-2001, ponownie minister spraw zagranicznych 2000-2001, przewodniczący Rady Powierniczej Zamku Królewskiego w Warszawie od 2001, członek honorowy Światowego Związku Żołnierzy AK, prezes Pen Clubu Polskiego od 2001, członek honorowy Stowarzyszenia Autorów ZAiKS. Od listopada 2007 r. jest pełnomocnikiem ds. niemiecko-polskich w Kancelarii Rady Ministrów. Jest też obywatelem honorowym Warszawy, Gdyni, Wrocławia i Szczecina oraz doktorem honoris causa sześciu Uniwersytetów krajowych i zagranicznych.

Krótkie podsumowanie
Władysław Bartoszewski wychowany w duchu wiary katolickiej i patriotyźmie II Rzeczypospolitej pozostał im wierny przez całe swoje późniejsze polityczne życie. Przy czym, gdy ojczyzna upadła w wojnie wrześniowej 39, jej kontynuację widział w emigracyjnym rządzie londyńskim, w zorganizowanej przez niego Armii Polskiej na Zachodzie oraz podziemnych strukturach AK i administracji w kraju. To się jedynie liczyło, temu służył, natomiast nie akceptował żadnych innych opcji ideowo-ustrojowych, jakie rozwijały się wraz z biegiem wojny i jej ostatecznymi wynikami. A już zupełnie nie godził się i nie wierzył, że zwycięstwo wojenne i wolność może przyjść ze Wschodu, na "bagnetach" Armii Czerwonej. Więc "... poczuł się zaszczycony", gdy w lipcu 1944 r. zaproponowano mu udział w, tworzonej przez Dowództwo AK, elitarnej organizacji "Nie", mającej po klęsce Niemiec kontynuować dalej wojnę o pełną niepodległośc ze wschodnim aliantem. Bezpośrednio nikogo nie skrzywdził, więc był porządnym człowiekiem, jak sam się wielekroć określał. Nie rozumiał tylko "dewiacji moralnej" swego przełożonego w AK, z którego rozkazu dokonano zabójstwa lewicowej działaczki H. Krahelskiej i in. Rzeczywiście moralności w tym bratobójstwie nie było, ale była określona polityka, czy również dla Bartoszewskiego niezrozumiała i godna potępienia?
Po drugiej światowej wszystko, co wiązało się z realiami Polski Ludowej, było dla niego z samej definicji złe, podstępne, fałszywe, podejrzane, niedobre dla narodu polskiego, narzucone przez Moskwę. Np. budowa Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, jako dar ZSRR, to oczywiste świadectwo duchowego zniewolenia Polaków i powinien być zburzony. Przejawiając dumę z osiągnięć II RP, tj. z budowy Gdyni, COPu, jej potęgi wojskowej, ani jednym zdaniem nie napomknął o budowie kilkanaście takich COPów w PRL, zagospodarowaniu Ziem Zachodnich, rozwoju oświaty, nauki, sportu, wypoczynku masowego itd w latach powojennych.
W ogóle w całej autobiografii nie ma ani jednego dobrego słowa o Polsce Ludowej. Kto pracował dla niej, tworzył, budował, uczył się, działał, był tylko karierowiczem, który sprzedał się za miskę soczewicy, godnym napiętnowania. On sam walczył z nią prawie cały czas i konsekwentnie o "pełną niepodległość". Walczył nie "szabelką", bo broni żadnej nie miał w ręku nawet w czasie Powstania Warszawskiego, lecz słowem, mówionym lub pisanym, zwykle skrytym pod różnymi pseudonimami. Odnowił kontakty ze swymi wojennymi kolegami z AK, wiązał się z opozycyjnymi intelektualistami w kraju oraz działaczami, organizacjami i instytucjami emigracyjnymi i zagranicznymi. Tam miał wsparcie, stypendia, katedry profesorskie, nagrody, odznaczenia, duże nakłady swych książek.
Wreszcie, po 45 latach istnienia, PRL upadła na skutek swych błędów, wyników "zimnej wojny", geopolityki, zwycięstwa idei wolnego rynku i gospodarki neoliberalnej w świecie itd., w tym również "buntu" własnego społeczeństwa. Nastała III RP, władzę po PZPR przejęli działacze Związku Zawodowego "Solidarność" . Władysław Bartoszewski powrócił więc do kraju i, mimo swego podeszłego wieku, pełni dziś odpowiedzialne funkcje rządowe. Może teraz, w aureoli niezłomnego kombatanta walki o "pełną niepodległość", przy tym rzeczywiście porządnego człowieka, cieszyc się ze swego zwycięstwa, to jest obalenia socjalistycznej ideologii oraz likwidacji materialnych podstaw Polski Ludowej i powrotu ideałów, wartości, ustroju kapitalistycznego oraz ogólnej szczęśliwości II Rzeczypospolitej.

30.01.2009

Powrót do poprzedniej strony