Niepodległość dla Palestyny?



W Afganistanie prawie pokój, a w Izraelu prawie wojna trwa w najlepsze.
Izrael bardzo się stara, aby społeczność światowa, w tym głównie Ameryka, uznały ruch wyzwoleńczy Palestyńczyków za terroryzm, zagrażający światu i pomogły w jego zwalczeniu. Tymczasem wojska izraelskie same angażują się na coraz większą skalę w działania odwetowe i represyjne. Rośnie też determinacja Palestyńczyków, mnożą się zamachy kamikaze muzułmańskich, a spirala nienawiści, ofiar, zamachów i pacyfikacji wciąż tylko rośnie.
Czy jest możliwe jej przerwanie, tak by nastał wreszcie pokój na Bliskim Wschodzie? Osobiście sądzę, że tak, a w szczególności, że można to osiągnąć tylko przez uznanie pełnej niepodległości Autonomii Palestyńskiej w Izraelu. Takie były zresztą ustalenia rokowań izraelsko-palestyńskich, podpisanych we wrześniu 1993 r. w Oslo przez premiera Icchaka Rabina i Jasera Arafata, za co obaj otrzymali Pokojową Nagrodę Nobla. Przy czym według przyjętej wówczas deklaracji ostateczne zakończenie rokowań co do szczegółów i utworzenie niepodległego państwa Palestyny miało nastąpić w 1999 r.
Lecz w 1995 r. Icchak Rabin został zabity przez żydowskiego fanatyka religijnego, a realizacja zawartych w 1993 r. porozumień utrudniana i hamowana była skutecznie zarówno przez skrajnie prawicowe ugrupowania żydowskie, jak i radykalne organizacje palestyńskie. W konsekwencji, już po określeniu i wydzieleniu terytoriów Autonomii Palestyńskiej, dalsze negocjacje, dotyczące statusu Jerozolimy i osiedli żydowskich w Autonomii, utknęły w 1997 r. Wszelkie próby ich późniejszego wznowienia kończyły się niepowodzeniem.

Autonomia Palestyńska to tylko 22% powierzchni byłej Palestyny, obszary najbiedniejsze, na których Izraelczycy przez 30 lat swej okupacji inwestowali jedynie w budowę osiedli dla osadników żydowskich. Za przekazanie Autonomii tych kilkuset osiedli, głównie kibuców, zamieszkałych obecnie przez ponad 70 tys. Żydów, Izrael powinien oczywiście otrzymać odpowiednie odszkodowanie (dla USA byłby to mały pryszcz).
Natomiast niepodległe, biedne i przeludnione Państwo Palestyńskie samo z niepodległością sobie nie poradzi. Ale można mieć nadzieję, że dostanie pomoc światową, głównie arabskich państw naftowych. A przede wszystkim szansą na skromną wegetację dla Palestyńczyków byłaby praca w Izraelu, trochę turystyka do miejsc świętych, może uprawa owoców południowych.
Lecz czy uznanie niepodległości Autonomii Palestyńskiej przez Izrael jest możliwe? Uważam, że jak najbardziej, pod jednym wszak warunkiem, że taką wolę okaże i zdecydowane polecenie wyda prezydent Stanów Zjednoczonych A.P. Oczywiście przy chórze Unii Europejskiej, Rosji i wielu innych orkiestrantów, ale liczących się jedynie jako tło. Po wojnie izraelsko-egipskiej w październiku 1956 r., gdy Eisenhower i Bułganin kazali Izraelowi ewakuować swe wojska z Półwyspu Synaj, zostało to szybko i skrupulatnie wykonane. Dziś wystarczy głos jednego tylko prezydenta Busha. Ale czy zdobędzie się on na to w sytuacji, gdy dotąd Stany Zjednoczone, niemal bezkrytycznie i bezwarunkowo, popierały politycznie, moralnie i militarnie państwo Izrael we wszystkich jego działaniach antypalestyńskich?

Kraków, 22.02.2002

Powrót do poprzedniej strony