Miloszević w Hadze
Sprzedany za 1,3 mld. dolarów



W dniu 29 czerwca br. rząd serbski przekazał byłego prezydenta Jugosławii Slobodana Miloszevicia haskiemu Międzynarodowemu Trybunałowi ds. zbrodni wojennych w b. Jugosławii. W zamian Federalna Republika Jugosławii otrzyma 1,3 mld. dolarów, prawdopodobnie licząc już z nagrodą, wyznaczoną listem gończym rozesłanym wcześniej, wzorem westernów amerykańskich, przez trybunał w Hadze. Ekstradycja byłego prezydenta Jugosławii do Hagi odbyła się w nocy i bez zwracania uwagi na demokratyczne procedury; wbrew decyzji Trybunału Konstytucyjnego FRJ i bez wyraźnej zgody urzędującego prezydenta Vojislava Kosztunicy.
Nie przewidują tylko judasze, że tę pożyczkę i jeszcze większe, jakie dostaną, będą musieli z nawiązką oddać, jeśli w ogóle będą w stanie je zwrócić. A przy okazji będą zmuszeni wyprzedać resztę swych banków, hoteli, domów towarowych i fabryk, jakie im zostały po humanitarnych bombardowaniach USA i NATO. Znajdą się w jeszcze gorszej sytuacji niż inne wschodnio-europejskie "postsocjalistyczne" kraje. Za to historycy na sprawiedliwym Zachodzie będą mogli spokojnie opowiadać o "kotle bałkańskim" i przysłowiowej nędzy bałkańskiej, jak to drzewiej bywało. O jakiejś słowiańskiej Jugosławii, co to istniała przez 73 lata, miała spore osiągnięcia gospodarcze i znaczenie w świecie, będzie mówiło się, podobnie jak np. o PRL, istniejącej przez 45 lat, ze wstrętem i obwiniając ją o wszystkie zbrodnie tego świata. A sąd nad Miloszeviciem trwać będzie przez długie lata.

Ciekawe, że oskarża się Miloszevicia o exodus i ludobójstwo Albańczyków, które zaistniały w kwietniu-maju 1999 r., w trakcie bombardowań natowskich, mimo że już kilka lat wcześniej Zachód uznał go za zbrodniarza wojennego. Tyle, że na wszystko trudno będzie spreparować konkretne dowody. Z największym wysiłkiem rozliczne komisje, które szukały intensywnie masowych grobów w Kosowie, naprowadzane gorliwie przez Albańczyków, doszukały się kilkunastu z 340 ofiarami na zapowiedziane 100 tysięcy. To znacznie mniej niż zginęło ludzi w Kosowie od bomb NATO i mniej niż zabito Serbów przy ich późniejszym wypędzeniu z Kosowa.
Oskarżyciele, zdając sobie sprawę, że stanowczo za mało tych albańskich ofiar dla udowodnienia ich tezy o ludobójstwie, zapowiadają poszerzenie oskarżeń o zbrodnie na Chorwatach i Muzułmanach. Jakie to nie wiadomo, ale można domniemać, że między nimi będą "Srebrenica" i "Targ w Sarajewie". Mówił o tym znawca problematyki bałkańskiej T. Mazowiecki w wywiadzie dla TVP sprzed kilku dni. Ja akurat interesowałem się szczególnie tymi dwoma przypadkami z sierpnia 1995 r. i mam zgoła odmienny ich obraz od p. Mazowieckiego. Faktycznie to oba były koronnymi pretekstami do zbrojnej napaści sił powietrznych Sojuszu i armii chorwackiej na Serbską Republikę w Bośni z początkiem września.
Mianowicie w czerwcu 1995 r. Serbowie, po trzech latach oblężenia, opanowali enklawę Srebrenicy w Bośni, która jako strefa bezpieczeństwa ONZ, ochraniana była przez holenderskie oddziały UNPROFOR. Dokonali wtedy częściowej ewakuacji muzułmańskiej ludności na północ Bośni. I oto na forum ONZ sekretarz stanu USA p. Albright pomachała satelitarnym zdjęciem boiska w Srebrenicy, gdzie Serbowie mieli wg niej zabić i pogrzebać kilka tysięcy bośniackich Muzułmanów. Lecz na drugi dzień trzech francuskich reporterów przedstawiło telewizyjną relację z tego boiska, dokumentując, że nie ma tam żadnych grobów, a tylko prowadzone są roboty kablowe na jego obrzeżu. Od tego momentu nie było już nigdy o tym boisku w Sarajewie, jak również o jego satelitarnych zdjęciach, żadnych wzmianek w TV i prasie światowej.
Natomiast po kilku dalszych dniach, konkretnie 28 sierpnia, świat został poinformowany o zabiciu przez serbski pocisk armatni 41 osób na targu w centrum Sarajewa. Informacja była o tyle sensowna, że faktycznie od tygodni miasto było sporadycznie ostrzeliwane przez artylerię serbską z olimpijskiej góry Igman, odległej o kilka kilometrów od Sarajewa. W kolejnym dniu agencje zachodnie podały jednakże, że tragiczny pocisk wystrzelony został z moździerza. Więc w dowództwie NATO powołano specjalną komisję, celem ustalenia skąd strzelał ten moździerz, gdyż wokół w dużym promieniu nie było terenów serbskich.
Po dwu dniach przewodniczący komisji, gen. amerykański, potwierdził zdecydowanie, że moździerz był serbski, nie podając wszak na jakiej ulicy bośniackiej był ustawiony. Równocześnie z tym oświadczeniem lotnictwo NATO, głównie USA, przystąpiło do zmasowanych nalotów na serbskie stanowiska łączności, dowodzenia, składy broni i amunicji, węzły komunikacyjne, wiadukty, mosty i koszary w całej Bośni. Przygotowano w ten sposób warunki dla ofensywy chorwacko-muzułmańskiej, która rozpoczęła się kilka dni po tych nalotach. Potem w ciągu 10 dni 100-tys. zawodowa armia chorwacka i oddziały muzułmańskie zajęły w zachodniej i środkowej Bośni znaczne obszary, przejmując w ten sposób pod swoją kontrolę ponad 50 % terytorium kraju.
Teraz za "Srebrenicę" i "Targ w Sarajewie" będzie prawdopodobnie oskarżony b. prezydent Miloszević przez Trybunał Międzynarodowy do spraw zbrodni wojennych w Jugosławii. Ciekawe jak sobie poradzą sędziowie w Hadze z tymi dwoma ewidentnymi przypadkami klecenia przez NATO pretekstów do swej militarnej interwencji w Bośni. A także z realnym faktem, że Miloszević w ogóle odżegnywał się od wszelkiego wojskowego współdziałania z Serbską Republiką w Bośni, a nawet w sierpniu 1994 r. nałożył embargo na dostawę do niej wszelkiej broni z nowej Jugosławii.

Mówi się teraz, że Miloszević przyjął jakąś tam strategię obronną nie przyznawania się do winy i utrudniania pracy biednemu Trybunałowi. To brzmi tak samo, jak wcześniejsze oskarżenia byłego prezydenta, że gromadził majątek w bankach szwajcarskich, że wymieniał złoto państwowe dla siebie, że sfałszuje wybory, że zapewne ucieknie przed sprawiedliwością do Rosji itp. Nie gromadził, ani wymieniał, nie oszukał i nie uciekł, ale globalni specjaliści zaprawieni w opluwaniu, pluć nie przestaną, taką mają widocznie pokrętną naturę. Jak dotychczas to starają się go zaszczuć, zamknęli w komórce 4*2,5 m, bez dostępu do prasy, radia, TV. Ci obrońcy praw człowieka z nieukrywaną niechęcią zgadzają się tylko na odwiedziny żony przez kuloodporną szybę.
Charakterystyczne, że przy okazji swego komentarza do uwięzienia Miloszevicia, p. Mazowiecki ani razu nie wymienił słowa Jugosławia. Najwidoczniej uznał Miloszevicia za ostatni symbol tego państwa, który szczęśliwie udało się zamknąć za kratami w Hadze. Z za tych krat już nic nie zdziała, nikt nie usłyszy jego głosu i można będzie dowolnie "wieszać na nim psy". Zresztą po latach tzw. "społeczność międzynarodowa" znudzi się dawkowanymi, jednostronnymi relacjami sędziów i zapomni kto to taki i o co w ogóle chodziło. No właśnie, o co chodziło USA i NATO w tej byłej Jugosławii?
W odpowiedzi na powyższe retoryczne pytanie - kilka cytatów z prasy z kwietnia 1999 r., to jest pierwszego miesiąca bombardowania Nowej Jugosławii:

Kraków, 10.07.2001 r.

Powrót do poprzedniej strony