Wypracowanie szkolne
Gospodarka Polski i sposoby jej naprawy


Przez gospodarkę państwa rozumiem przede wszystkim zasoby i produkcję dóbr materialnych, a więc kopalnictwo, przemysł, rolnictwo, rybołówstwo, budownictwo, handel zagraniczny i krajowy, stan oświaty, gospodarki turystycznej, sieci komunikacyjnej itp. Pod tym względem Polska tuż po II wojnie światowej była bardzo zacofana, dodatkowo zniszczona działaniami wojennymi. Skrajnym obrazem tego zacofania były sierpy, cepy, lampy naftowe, szosy z kocich łbów, transport konny, a przede wszystkim ponad 20 % analfabetyzm.
Jednakże w ciągu kilkudziesięciu lat gospodarka Polski wydźwignęła się z tych gruzów i dna cywilizacyjnego. Państwo polskie z kraju rolniczego, z maleńkim przemysłem, stało się krajem przemysłowo-rolniczym, porównywalnym we wielu dziedzinach ze średnio-rozwiniętymi państwami tzw. "I świata". Niektórzy nawet próbowali wykazywać, że staliśmy się 10. państwem świata pod względem uprzemysłowienia. Dokonane to zostało dzięki pracy dwóch pokoleń, koncentracji resztek istniejących kapitałów (nacjonalizacja) przez państwo, wyznaczanie głównych celów, planową realizację odbudowy i nowych inwestycji, przy tym do 1970 r. bez wsparcia kredytami zagranicznymi.

Wyraźne przyśpieszenie rozwoju wystąpiło zwłaszcza w dekadzie lat 70., między innymi dzięki uzyskaniu z Zachodu ok. 22 miliardów dolarów pożyczek. Kredyty te przeznaczone zostały głównie na zakup nowoczesnych technologii, maszyn i wyposażenia dla nowobudowanych setek zakładów przemysłowych. Wybudowano ich faktycznie bardzo dużo, a wśród nich np. Fabrykę samochodów małolitrażowych Fiat-126 p, Hutę Katowice i ok. 160 fabryk domów (wielkiej płyty). Znacznie rozbudowane zostały przemysły stoczniowy, motoryzacyjny, cementowy, zbrojeniowy, włókienniczy, obuwniczy, celulozowo-papierniczy, elektroniczny, przetwórnie rolno-spożywcze, kombinaty miedziany, siarkowe, nawozów sztucznych, hutnictwo (w tym kolorowe). Powstało szereg nowych koncernów przemysłowych, jak Polfa (leki), Pollena (chemia gospodarcza), Igloopol (przetwórstwo rolnicze). W efekcie nastąpił w Polsce wzrost potencjału produkcyjnego w 1980 r o 82 % w stosunku do 1970 r. Można powiedzieć, że gdyby to tempo inwestycji utrzymane było jeszcze przez dwa-trzy lata, to faktycznie zrealizowane byłoby ówczesne hasło propagandowe - "budujemy drugą Polskę".
Jakby przy okazji w dekadzie lat 70. stworzonych zostało w Polsce 3,5 miliona nowych miejsc pracy, co rozładowało wtedy wielki wyż młodzieży, jaki poczynając od 1968 r. wchodził przez kilka lat na rynek pracy. W ogóle gospodarka Polski w całym okresie lat 1945-1980 rozwijała się bardzo dynamicznie, a wskaźnik PKB (produktu krajowego brutto) wzrastał przeciętnie o 10-12 % rocznie.
W latach 70. budżet państwa obciążony był też nadmiernymi, w stosunku do realnych możliwości, wydatkami na cele konsumpcyjne, zwłaszcza na dopłaty do cen żywności i na budownictwo mieszkaniowe, które sięgało 300 tys. mieszkań rocznie. Np. 1 bochenek chleba kosztował w sklepie 4 zł. (niezmiennie przez 20 lat), gdy w latach 70. dwa razy tyle kosztowała importowana z USA pszenica, z której go wypiekano. Efektem było zaciągnięcie (tylko na zboże) 8 mld. dolarów kredytów przez państwo, a z drugiej strony masowe skarmianie chlebem trzody chlewnej. Podobny przykład wielkiego marnotrawstwa to skarmianie cieląt mlekiem, kupowanym w sklepach po znacznie niższej cenie, niż dostawał hodowca za sprzedawane mleko w skupie.


Aktualne rządy próbowały w latach 70, 76, 80 dokonać regulacji tych cen detalicznych (zwłaszcza mięsa), kończyły się one jednak masowymi protestami górników, stoczniowców, tkaczek i in. Z powodu nadmiernych inwestycji i rozbudzonego popytu konsumpcyjnego w 1798 zabrakło na rynku niektórych towarów. Np. mięsa, mimo rekordowego w 1980 r. spożycia 74 kg/osobę (w 1970 - 53 kg, obecnie poniżej 60 kg), także cementu, którego produkowano w 1970 -12,2 1980-18,4 2000-14,2 mln. t, również stali (odpowiednio 11,8 - 19,5 - ok. 10,5 mln.t), energii elektr. (64,5 - 122 - 142 TWh), nawet węgla (140 - 193 - 103 mln. t). Wprowadzono więc reglamentację kartkową na niektóre towary konsumpcyjne, w szczególności na cukier i mięso (ceny komercyjne) i ograniczono administracyjnie sprzedaż innych.
Od 1976 r. ujawnił się też poważny kryzys finansów państwowych, zwłaszcza w związku z koniecznością spłaty rat zaciągniętych kredytów zagranicznych. Nie sprawdziły się bowiem wcześniejsze założenia, ze wybudowane na kredyt nowe fabryki spłacać się będą same ze swego eksportu. Ostatecznie spłaciły się same tylko niektóre z nich, jak np. fabryka samochodów Fiat 126p i kineskopów kolorowych w Piasecznie. Na produkty wielu innych nie było zbytu na Zachodzie, zresztą z wielu różnych powodów. W konsekwencji wstrzymano realizacje szeregu nowych inwestycji, a nowe kredyty przeznaczano na spłaty poprzednich.

Przełomowym dla gospodarki Polski był 1980 rok., w którym z całą ostrością ujawniły się konsekwencje bardzo znacznych podwyżek płac pracowniczych realizowanych od sierpnia 1980 r., przy bezwzględnym utrzymaniu dotychczasowych cen na wszystkie towary, zwłaszcza pierwszej potrzeby. Powstały w ten sposób wielki "nawis inflacyjny" spowodował ogołocenie półek sklepowych z wielu towarów, które można było zakupić tylko na "kartki" przydzielane dla ludności. Faktycznie, na półkach sklepowych w wolnym obrocie zostały bez mała tylko przysłowiowe ocet i musztarda. Wystąpiły też wtedy pierwsze symptomy załamania się w ogóle produkcji przemysłowej, osłabienie dyscypliny pracy, pogłębił się deficyt budżetu państwa itp. Nie było już, w każdym bądź razie, mowy o jakimś szybkim rozwoju.
Przez całą kolejną dekadę lat 80. gospodarkę łatano utrzymywaniem na wysokim poziomie budownictwa mieszkaniowego, budową wielu nowych szpitali i "zaciskaniem pasa" obywateli wobec konieczności spłaty kredytów dolarowych z lat 70 i embarga gospodarczego USA. Wdrożone 1 lutego 1982r. reformy, urealniające ceny podstawowych towarów konsumpcyjnych, przy równoczesnych rekompensatach płacowych, pozwoliły wprawdzie na stopniową rezygnację z uciążliwej reglamentacji kartkowej tych towarów, ale nie spełniły do końca warunków utworzenia normalnego rynku towarowego.
W przemyśle, będącym najważniejszym filarem państwa, najwyższe wskaźniki rozwoju miały miejsce do 1979 r., załamanie nastąpiło w 1980, odtworzenie ich trwało do 1988, zaś od 1989 r. , w nowej epoce ustrojowej, zaczęła się w ogóle jego całkowita transformacja.

Rok 1989 był dla Polski rokiem przełomu politycznego, który najkrócej można określić jako likwidację ustroju "budowy socjalizmu" i restaurację ustroju kapitalistycznego, określanego hasłowo "wolnym rynkiem". Generalnie państwo straciło swą monopolistyczną rolę, jaką dotychczas sprawowało prawie we wszystkich dziedzinach gospodarczych i społecznych, a celem nadrzędnym nowego ustroju ogłoszona została konieczność sprywatyzowania, czyli przejęcie wszystkich tych dziedzin przez obywateli polskich (poprzez uwłaszczenie) oraz kapitał zagraniczny (przez wyprzedaż). Sposobem na realizację tych idei było wprowadzenie przez wicepremiera i ministra finansów nowego rządu, L. Balcerowicza odpowiednich reform systemowych, zwanych skrótowo "terapią szokową". Główną ich cechą było urynkowienie cen towarów i usług oraz urealnienie wartości złotego w stosunku do dolara amerykańskiego.
Poza tym reformy te obejmowały nakazy administracyjne, likwidujące istniejące, bądź tworzące nowe instytucje i urzędy państwowe oraz restrykcje finansowe, nałożone na przedsiębiorstwa państwowe w celu wymuszenia ich restrukturyzacji i prywatyzacji. Gdy w grudniu 1989 r. reformy wprowadzano, jej autorzy deklarowali i przekonywali, że po pół roku zacznie się w kraju wzrost gospodarczy. Ale na koniec 1990 r. był spadek PKB o 11,6 %, inflacja roczna wyniosła 685% i urodził się pierwszy milion bezrobotnych.
Dla gospodarki kraju, w tym przemysłu, rolnictwa, budownictwa oraz handlu krajowego i zagranicznego, zadekretowane reformy Balcerowicza miały znaczenie przełomowe i zadziałały radykalnie. W rolnictwie poważnie ograniczono dotychczasowe dopłaty do produktów rolnych i zlikwidowano sieć państwowych punktów skupu płodów rolnych. Po pewnym czasie zlikwidowano też ze względów ideologicznych państwowe gospodarstwa rolne i ośrodki maszynowe rolnictwa. W konsekwencji prawie 400 tys. ludzi (licząc z rodzinami) znalazło się bez środków do życia, 2 mln hektarów gruntów uprawnych stało się ugorami i zniszczone zostały szklarnie, obiekty hodowlane i sprzęt mechaniczny, w tym tysiące kombajnów, będące własnością PGR.
W budownictwie zniesiono państwowy mecenat nad budownictwem mieszkaniowym, co w czasie kilku lat spowodowało upadłość wszystkich większych państwowych biur projektowych, kombinatów budownictwa mieszkaniowego i służb inwestycyjnych w dużych miastach. W wyniku budownictwo mieszkaniowe zredukowane zostało z powyżej 250 tys. mieszkań rocznie w latach 1975-79 do 87 tys. w 2000r.
W handlu zagranicznym zlikwidowano centrale handlu zagranicznego, zresztą często wraz z eksportem i rynkami zbytu dla polskich towarów. Zaś w handlu wewnętrznym otwarte zostało zielone światło dla prywatnej inicjatywy, właściwie bez jakichkolwiek ograniczeń. Wkrótce więc rozwinął się na wielką skalę drobny handel detaliczny typu obnośnego, obwoźnego, jarmarcznego, a wiele sklepów, funkcjonujących dotąd w branżowych sieciach państwowych, przeszło w ręce prywatne. Rozpoczął się też na wielka skalę import towarowy z ościennych i dalszych krajów.
Wszystko to zaowocowało rozkwitem usług handlowych, a handel polski, będący dotąd rynkiem producentów i sprzedawców, stał się szybko rynkiem kupujących, którzy wszędzie wszystko i łatwo mogą zakupić, bez kolejek i innych uciążliwości, jeśli tylko dysponują odpowiednimi pieniędzmi. W miejsce stałego niedoboru towarów przy nadwyżce popytu, ukształtował się rynek nadmiaru towarów przy ograniczonym popycie. Znacznie rozszerzony został też asortyment towarów dostępnych na polskim rynku. Ale równocześnie zwolniony z opłat celnych, względnie nielegalny, import spowodował upadek wielu gałęzi produkcji krajowej, zwłaszcza przemysłu lekkiego, a nawet spirytusowego.

W przemyśle wdrożono przede wszystkim restrykcje finansowe, mające na celu wymuszenie właściwej ekonomicznej postawy i antyinflacyjną dyscyplinę finansową w przedsiębiorstwach państwowych. W szczególności wprowadzono b. wysokie odsetki od wszelkich zaciągniętych kredytów bankowych, przymusową dywidendę od wartości majątku przedsiębiorstwa i restrykcyjny podatek od ponadnormatywnego wzrostu plac tzw. "popiwek".
Restrykcje te spowodowały pacyfikację wszelkiej produkcji przemysłowej już w 1990 r. o kilkanaście procent, powstanie milionowego bezrobocia i zmniejszenie własnych inwestycji modernizacyjnych.. Na tym tle dobrodziejstwem jawiła się rozpoczęta wyprzedaż co lepszych zakładów zagranicznym inwestorom, gdyż chroniło to je przed likwidacją. Bowiem najbardziej zagrożone upadłością okazały się właśnie te najbardziej nowoczesne, dopiero co pobudowane, bo powstałe za kredyty, które nagle należało spłacać z niezwykle wysokim oprocentowaniem. Wymuszona restrukturyzacja zakładów przemysłowych polegała głównie na ich "odchudzeniu", to jest pozbywaniu się działalności nieprodukcyjnej, a więc: osiedli mieszkaniowych dla pracowników, szkół zakładowych, ośrodków wczasowych, zakładów żywieniowych, ośrodków zdrowia itp.

Oczywiście autorzy reformy szokowej uważali, że ta restrukturyzacja, prywatyzacja, względnie likwidacja, niewydajnej wg nich, "komunistycznej" gospodarki państwowej jest historyczną koniecznością, że na jej gruzach odrodzi się automatycznie w ciągu kilku-kilkunastu lat wydajna i nowoczesna gospodarka prywatna, jaka przyniesie dobrobyt dla całego społeczeństwa. Z perspektywy już 12 lat transformacji ustrojowej widać, że nic takiego nie nastąpiło, ani nie następuje. Ale jakże wielu naiwniaków, głównie solidarnościowego chowu, uwierzyło w te banialuki nawiedzonych neoliberałów i w apele elit aktorsko-literackich, co to apelowali by naród, wreszcie w swoim "własnym domu" brał sprawy we "własne ręce". Dziś ten dom i interesy, coraz bardziej "otwarte" na globalny kapitał, służą już w Polsce tylko, prawie wyłącznie, rodzimym zasłużonym "rewolucjonistom" i cwaniakom.
Z prawie 8 tys. średnich i dużych zakładów przemysłowych zlikwidowanych zostało kilkaset, a sprywatyzowanych ok. 2/3, z tego znakomita większość sprzedane została zagranicznym właścicielom kapitałowym za cenę 15-25 % wartości tych przedsiębiorstw. Nie przynoszą one obecnie państwu jakichś znaczących wpływów podatkowych, zostało po nich tylko 3 miliony bezrobotnych na utrzymaniu budżetu państwowego, a wpływy ze sprzedaży zostały przejedzone przez budżet. Natomiast te zakłady, które pozostały jeszcze własnością państwa (głównie kopalnie węglowe, zakłady hutnicze i metalurgiczne) w ogóle są w większości autentycznie deficytowe.


Żeby pełniej ocenić aktualny stan polskiej gospodarki konieczne byłoby przede wszystkim dokładniejsze zapoznaniem się z wielkością produkcji i trendami rozwojowymi w przemyśle, będącym dotąd głównym filarem gospodarki państwa. Zestawiłem w tym celu dane dotyczące wielkości produkcji w Polsce kilku podstawowych wyrobów w latach 1946 - 1970 - 1980 - 1992. Pokazują one absolutną mizerię powojenną 1946 r. - olbrzymi wzrost do 1980 r. - a potem zastój i niestety marsz w dół od 1989 r.:
Dane przyjąłem z Małego Rocznika Statystycznego z 1993, gdyż są w nim również dane z 1946 i 1980 r. Nowsze roczniki takich danych właściwie już nie podają. Rocznik z 2001 r. ogranicza się w zasadzie do lat 1996-2000. Tak samo np. "Polska Statystyka" w internecie. Np. podaje ona, że spożycie indywidualne ogółem w 1996 wynosiło 134 mld zł, a w 2000 - 237 mld, zaś produkcja przemysłowa globalnie w 1996 - 603 mld, w 2000 - 1375 mld. Wzrost duży, tyle że dane w cenach bieżących, bez uwzględnienia inflacji. Zdecydowana większość tabel podaje zmiany miesięczne, kwartalne, roczne np. podaży, wzrostu cen, produkcji, ale tylko w procentach, bez danych bezwzględnych. Nie można się w tym w ogóle zorientować.
Poza tym w wielu dziedzinach nie ma już co z gospodarką PRL porównywać. Flota morska, jej tonaż, połowy dalekomorskie, produkcja pralek, sprzętu radiowo-telewizyjnego, elektronicznego, komputerów, chemii gospodarczej, kosmetyków, tarcicy, mebli (przykładowo) - tymi sprawami państwo się już prawie nie zajmuje. Produkcję własną od montażu gotowych części z importu też trudno rozróżnić.

Dane w nawiasach dotyczą lat 1946 - 1970 - 1980 - 1992 - 2000.
Węgiel mln t (47,3 - 140 - 193 - 132 - 103), energia elektr. TWh (5,8 - 64,5 - 122 - 133 - 142), stal mln t (1,2 - 11,8 - 19,5 - 9,9 - 10,5), cement mln t (1,4 - 12,2 - 18,4 - 11,9 - 14,2), przerób ropy naft. mln t (0,1 - 7,5 - 16,1 - 12,6 - ...), maszyny rolnicze tys. t (23,5 - 227 - 343 - 79,2 - ...), samochody tys. szt (0 - 64,2 - 351 - 219 - 533), odbiorniki radiowe tys. szt (7,4 - 987 - 2695 -335 - 46,6), obuwie mln par (3,6 - 62,2 - 72,4 - 22,8 - 42), połów ryb morskich tys. t (23,3 - 451 - 791 - 448 - 200,1), sprzedaż detaliczna towarów w % (51,9 - 100 - 85,2 - 95,4 - ...), odbiorniki TV kolor. tys. szt (0 - 147 - 237 - 619 - ...), samochody zarejestrowane tys. szt ( 479 - 2383 - 5260 - 6504 - 9991), abonamenci telefonii przewod. tys. (1070 - 1942 - 3293 - 3938 - ...), spożycie na 1 mieszk. obuwia par (... - 3,8 - 2,9 - 2,0 - ...), spożycie mydło toaletowe kg (... - 1,7 - 1,5 - 0,9 - ...), spożycie cukru w kg (... - 41 - 44 - 34 - ...), spożycie mleka ltr (... - 262 - 241 - 217 - ...), spożycie jajka kurze szt (... - 223 - 190 - 173 - 180), noclegi w ośrodkach wczasowych, schroniskach, pensjonatach, hotelach itd. razem w tys. (... - 100.433 - 49.149 - 46.792 - ...), natomiast ludność mln (23,6 - 32,7 - 35,7 - 38,4 - 38,6).
Rzeczywiście w latach 80. i 90. gospodarka polska w sumie bardzo niewiele posunęła się do przodu, inni kraje zaszły dalej, mijając nas po drodze. Można powiedzieć, że to epoka stracona dla gospodarki polskiej. Inne powszechnie ogłaszane dane to aktualne bezrobocie wynoszące 3,1 mln osób, prawdopodobny wskaźnik PKB w br. poniżej 1 %, zadłużenie zagraniczne 69,2 mld dol [I kw. 2002 r). Ponad to gospodarka światowa, która zaledwie rok temu rozwijała się w dobrym tempie ok. 4 proc. w skali rocznej, wyraźnie przyhamowała, bo USA, Europa, Japonia i część wielkich krajów rozwijających się przeżywają rzadko zdarzają-cy się jednoczesny spadek koniunktury.
Wysoce negatywnym zjawiskiem jest też pogłębiający się podział społeczeństwa polskiego pod względem bogactwa i biedy. Do 10 % ogółu stanowią rodziny, których dochody przewyższają łączne zarobki pozostałych 90 %. Przy czym ok. 40 % Polaków żyje obecnie w warunkach poniżej minimum socjalnego, zaś dla prawie 10 mln. ludności głównym lub jedynym źródłem utrzymania są różnorakie zasiłki. Zaprzepaszczona także została socjalistyczna zasada równych szans dla wszystkich do kształcenia się, pracy, awansu społecznego, zaś brak tych szans i bieda stały się dziedziczne. Są to dane i tendencje bardzo pesymistyczne.


Dziś chodzi o niewiele, o ruszenie polskiej gospodarki z marazmu i zapaści, konkretnie o uzyskanie za 3 lata 6-7 % wzrostu PKB rocznie, to jest tyle, ile było w 1997 r., przed rozpoczęciem "schładzania" gospodarki przez Balcerowicza. Już przy wzroście PKB o 2,5 % powinno znacząco zmniejszyć się bezrobocie w kraju, będące największą plagą naszej transformacji ustrojowej 1989 r. Brak przyspieszenia gospodarczego w Polsce może spowodować dalszy wzrost bezrobocia. A to uderzy w popyt wewnętrzny - ludzie albo nie będą mieli pieniędzy na zakupy, albo po prostu będą oszczędzać. To zaś może zmusić firmy do ograniczania inwestycji, które i tak już mocno zostały okrojone.
Prowadzenie polityki sprzyjającej rozwojowi gospodarczemu jest mocno utrudnione. Zależy to od wielu decydentów: rządu, NBP, RPP, banków komercyjnych, sejmu, związków zawodowych, prezydenta, Trybunału Konstytucyjnego itd. Przy czym wszyscy oni kierują się różnymi racjami i interesami, często rozbieżnymi.
Na pewno niezbędne są uproszczenia i reformy przepisów finansowych, podatkowych, zmiana kodeksu pracy itp. Najważniejsze zaś zaistnienie tanich i dostępnych kredytów, bez których nic się nie ruszy. To zaś zależne jest przede wszystkim od Narodowego Banku Polskiego i Rady Polityki Pieniężnej. Do nich bowiem należy, zgodnie z konstytucją, stanowienie wysokości bankowych stóp procentowych, które normalnie mają zasadniczy wpływ na wysokość oprocentowania kredytów i wartość złotówki w stosunku do obcych walut.
Wysokość tych stóp procentowych jest właśnie od ponad roku przedmiotem sporu między rządem a NBP i RPP, które wprawdzie obniżają systematycznie te nieszczęsne stopy, lecz bardzo ostrożnie i powoli. Banki komercyjne w związku z tym ochoczo obniżyły oprocentowanie depozytów, ale odsetki od kredytów prawie nie drgnęły. Stąd banki uzyskują niezwykle wysoką marżę 12 % , jaka w krajach europejskich waha się między 1,85% w Niemczech i 3,1% w Hiszpanii. Niespecjalnie przejmują się znacznym zmniejszeniem kredytobiorców, bo ich brak rekompensują zakupem państwowych obligacji. I nie można ich nawet ganić za taką "niepatriotyczną" postawę, bo ich zadaniem jest maksymalizacja własnych zysków a nie dbałość o obcą im gospodarkę polską.
Wskazane jest więc także ograniczenie emisji obligacji państwowych, czyli wewnętrznego zadłużania się państwa. To sprawy trudne, bo potrzeby budżetowe są wielkie, a 90 % wydatków budżetowych stanowią pozycje stałe, w tym największe to wciąż rosnące wypłaty ZUS na emerytury, renty i różnego rodzaju wydatki socjalne. Ponadto z budżetu spłacane jest już istniejące od lat bardzo wysokie zadłużenie wewnętrzne i nieco mniejsze zagraniczne (69,2 mld dol.), przekraczające aż 2,5-krotnie roczne wpływy z eksportu.
Zagraniczny dług państwowy wynosi 33,9 mld dol., a prywatnych firm i banków 35,3 mld dol. Zadłużenie prywatne od 1999 r. przewyższa zadłużenie budżetu państwa, gdyż kredyty w walutach obcych są tańsze, niż oferowane przez banki krajowe. Największy przyrost zadłużenia zagranicznego wystąpił w okresie od 1997 r. do 31 marca 2001 r. z 49,9 mld dol. do 69,2 mld dol., przy czym nie był on rezultatem wysokiej dynamiki zakupów maszyn i urządzeń, nowych technologii i innych dóbr inwestycyjnych, lecz odwrotnie, w okresie tym nastąpił znaczny spadek dynamiki inwestycji z 22,2 proc. do 3,1.
Jak najbardziej wskazana jest również likwidacja zagranicznych kapitałów spekulacyjnych (byle nie gwałtowna), które stanowią rezerwę kapitałową NBP, a wpływają do Polski ze względu na wysokie ich oprocentowanie, najwyższe w Europie. Te obce kapitały powodują wprost aprecjację złotego, potaniając import i podrażając eksport, co hamuje rozwój gospodarczy i zmniejsza zatrudnienie. Działają więc ewidentnie na szkodę gospodarki polskiej.
Oczywiście, że wskazane jest też utrzymywanie jak najmniejszej inflacji, korzystnej zwłaszcza dla konsumentów, bo gwa-rantuje tańsze utrzymanie. Lecz inflacja nie jest jedynym, ani najważniejszym parametrem, charakteryzującym stan gospodarki, jej rozwój czy stagnację. Przykłady światowe wskazują, że zwykle szybszemu wzrostowi gospodarczemu towarzyszy też wzrost inflacji, zwłaszcza w gospodarkach wolnorynkowych. A obecny wzrost wartości złotówki nie wynika z konkurencyjności i wydajności polskiej gospodarki.

Kraków, listopad 2002 r.

Powrót do poprzedniej strony