Skreślone inwestycje
Zalew Centralny i Ratusz w Nowej Hucie


Miasto.jpgPlan generalny nowego 100-tys. miasta Nowa Huta, jaki opracowany został w 1949 roku, miał kształt wachlarza. Centralnym punktem zabudowy był duży prostokątny plac, z którego promieniście rozchodziło się 5 ulic. Środkowa stanowiła reprezentacyjną oś i dzieliła miasto na dwie połowy. Przy tej reprezentacyjnej osi, nazwanej później Aleją Róż, w odległości ok. 300 metrów od Placu Centralnego, miał stanąć monumentalny budynek Ratusza, jako godna siedziba administracyjnych władz nowego miasta. Natomiast na południe od Placu Centralnego, w istniejącej tam niecce terenowej, miał powstać duży Centralny Zalew wodny.

Budowa miasta rozpoczęła się w czerwcu 1949 r. od kilku dwu do trzykondygnacjowych budynków mieszkalnych na osiedlu A-0, od strony istniejącego od XIII wieku klasztoru Cystersów w Mogile. Na osiedlu tym, jako usytuowanym na obrzeżu projektowanego miasta, przewidywano najniższą zabudowę i z tego względu najłatwiejszą do realizacji. W latach 1950-53 kontynuowano budowę kolejnych osiedli obrzeżnych (w stosunku do centrum miasta), oznaczonymi na planie gene-ralnym literami A,B,C, z numerami 1 i 2.
Dopiero w ostatnich miesiącach 1952 r. rozpoczęto budowę dwóch pierwszych obiektów kubaturowych na osiedlu C32, zapoczątkowując w ten sposób realizację osiedli centralnych. Były to budynki Dzielnicowej Straży Pożarnej i duży 4-kondygnacyjny biurowiec. Ów biurowiec miał pomieścić wszelkie biura i organizacje gospodarcze, społeczne i polityczne miasta z wyjątkiem władz administracyjnych, dla którego przewidywano budowę odrębnego, reprezentacyjnego ratusza. Faktycznie po oddaniu do użytku tegoż biurowca w 1953 roku - najważniejszym jego lokatorem stał się Urząd Dzielnicowy Nowej Huty. Bowiem Nowa Huta projektowana początkowo jako odrębne w stosunku do Krakowa miasto satelitarne, w międzyczasie stała się jego szóstą dzielnicą.
W 1953 r. przystąpiono z wielkim rozmachem do budowy osiedli centralnych. Rozpoczęto od realizacji bloków usytuowanych wokół przyszłego Placu Centralnego i przy osi centralnej, zwanej później Aleją Róż. Były to największe budynki dzielnicy i o bogatym wystroju architektonicznym. Projektanci, zgodnie z panującą wówczas modą, wzorowali się w swych projektach na Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej w Warszawie. Elewacje domów ustrojone były arkadami, wieloma gzymsami, attykami, przy czym znaczna część tych elementów i same elewacje były wykładane piaskowcem. Tak, zgodnie z projektami, zostały zrealizowane cztery bloki wokół Placu Centralnego. Natomiast z uwagi na poważne trudności z terminową realizacją kamieniarki i bardzo wielkimi jej kosztami - zaniechano wykonywania wykładzin kamiennych na dalszych blokach, odkładając te roboty na lepsze finansowo czasy. Jak można się było już wówczas spodziewać, nie zostały one nigdy wykonane, z widoczną szkodą dla wyglądu tych budynków.
Był to już bowiem rok 1955, kiedy ujawniły się wyraźnie trudności, głównie finansowe, związane z nadmiernymi inwestycjami w skali całego kraju. Kubłem zimnej wody dla wybujałych programów inwestycyjnych były zwłaszcza protesty robotnicze 1956 roku przeciwko mizernym warunkom bytowym społeczeństwa. Przyhamowano wtedy niektó-re inwestycje przemysłowe, a w budownictwie mieszkaniowym zaczęto szukać różnych oszczędności. Od tego też zaczęła swą pracę nowa ekipa kierownicza Dyrekcji Budowy Miasta Nowa Huta, powołana przez załogę biura w październiku 1956 r.

Po Październiku 1956 r. wielką karierę zrobiło słowo "samorządność". Chodziło o podejmowanie decyzji i odpowiedzialności w różnych kwestiach zarządzania i gospodarki na szczeblu przedsiębiorstw, bez oglądania się i oczekiwania na decyzje szczebla nadrzędnego. Realizując to hasło o samorządności, przede wszystkim dokonaliśmy przeglądu wszystkich większych zleceń do biur projektowych, głównie do Miastoprojektu-Kraków. Biuro to wykonywało bowiem dla nas prawie całą dokumentację projektową, pełniąc wiodącą i autorską rolę w stosunku do miasta Nowa Huta. Wynikało to z faktu sprawowania przez jego dyrektora inż. Tadeusza Ptaszyckiego funkcji generalnego projektanta miasta.
W krótkim czasie wdrożyliśmy w Krakowie, nowatorską w kraju, regionalną typizację projektów. Polegała ona na opracowaniu dokumentacji projektowej na sekcje i całe budynki mieszkalne, które potem w szerokiej skali stosowane były na osiedlach D w Nowej Hucie i licznych osiedlach Krakowa.
Natomiast zrezygnowaliśmy, częściowo lub całkowicie, z realizacji m. in. radiofonii przewodowej, pralni domowych i schronów przeciwlotniczych.
Od początku budowy we wszystkich budynkach mieszkalnych Nowej Huty projektowana była i instalowana radiofonia przewodowa. To znaczy w mieszkaniach, w głównych pokojach nad drzwiami, montowano głośniki, podłączane przewodami do centrali osiedlowej. Nie było to realizowane konsekwentnie, gdyż opóźniała się budowa central osiedlowych i nie wszędzie też zawieszano "gadające" skrzynki. Radiofonia przewodowa rychło okazała się jednakże anachronizmem, wobec szybkiego rozpowszechniania się odbiorników radiowych. Zdecydowaliśmy się więc na dokończenie w pełni tych instalacji, to znaczy uruchomienie central nadawczych, jedynie na dwóch osiedlach, gdzie były one najbardziej zaawansowane. Na dalszych zrezygnowaliśmy z radiofonii przewodowej całkowicie.
Podobnie wyglądał problem instalowania pralni domowych. Zgodnie z normatywami projektowania w każdym nowym budynku, projektowane były w piwnicach pomieszczenia na pralnie do zbiorowego użytkowania przez mieszkańców. Oprócz nich w piwnicy lub na poddaszu projektowano też suszarnie na mokrą bieliznę. Również w tym przypadku nie przewidziano masowego rozpowszechnienia się indywidualnych pralek domowych, w jakie od połowy lat 50. zaopatrywały się rodziny w nowych mieszkaniach W tej sytuacji wykorzystywanie pralni zbiorowych było bardzo problematyczne. Były one dewastowane i najwidoczniej okazywały się zbędne. Podjęliśmy więc decyzję poważnego ograniczenia projektowania pralni zbiorczych, wyposażając je za to w kilka uziemionych gniazd elektrycznych i miejsce na ustawienie pralek elektrycznych. Oczywiście przy założeniu, że te pralki zakupią i ustawią w pralni do wspólnego korzystania sami mieszkańcy, ewentualnie przez komitety blokowe. Pomysł ten ostatecznie nie wypalił i z biegiem czasu zostały w piwnicach same suszarnie na mokrą bieliznę.
Od 1950 r., to znaczy od wybuchu wojny w Korei, na każdym nowym osiedlu, w wybranych budynkach, projektowane były piwniczne schrony przeciwlotnicze. Kosztowało to niemało, gdyż wiązało się z wykonywaniem ciężkich żelbetowych stropów i ścian, awaryjnych wyjść tunelowych, przedsionków i drzwi gazoszczelnych oraz odpowiedniej wentylacji mechanicznej. Ale od początku brak było konsekwencji w wyposażaniu schronów w instalacje wentylacyjne i drzwi gazoszczelne. Na początku 1956 r. to brakujące wyposażenie zaczęto uzupełniać. Lecz, z kolei, było ono dewastowane przez mieszkańców. Wystąpiliśmy więc zdecydowanie do ministerstwa o zaniechanie w ogóle budowy schronów na nowych osiedlach. I póki co, na własne ryzyko, polikwidowaliśmy schrony w nowoprojektowanych budynkach.
Wszystkie te decyzje, podejmowane samodzielnie przez nas, miały na celu wyeliminowanie zbędnych robót i poprawienie jakości i użyteczności nowego budownictwa mieszkaniowego w Nowej Hucie. W rezultacie wskaźniki jednostkowe kosztów budowy w Krakowie stały się wkrótce najniższe w skali całego kraju i doczekaliśmy się przybycia specjalnej komisji z Ministerstwa Budownictwa, która badała tego przyczyny.


Pod koniec 1956 r. Nowa Huta liczyła już ok. 60 tys. mieszkańców. Kończono realizację ostatnich osiedli mieszkaniowych w zespołach A, B i C wraz ze szkołami podstawowymi, przedszkolami, żłobkami i przychodniami lekarskimi na tych osiedlach. Działały już: nowoczesny Teatr Ludowy, duże kino "Świt" (bliźniacze kino "Światowid" uruchomiono w roku następnym), ogólnomiejski Szpital im. Stanisława Żeromskiego, dwa wielkie stadiony sportowe KS "Wanda" i KS "Hutnik", oraz nieduży rekreacyjny zalew wodny przy ul. Bulwarowej. Przygotowywano natomiast dokumentację projektowa na dalsze obiekty użyteczności publicznej, wieńczące budowę 100-tysięcznej Nowej Huty.
W tej sytuacji w 1957 r. dokonaliśmy również krytycznego przeglądu wszystkich projektowanych, poważniejszych obiektów użyteczności publicznej w Nowej Hucie. W jego wyniku zrezygnowaliśmy z realizacji dwóch znaczących przedsięwzięć inwestycyjnych, jakimi były Zalew Centralny i Ratusz.

Dzielnica Nowa Huta usytuowana jest na wysokim tarasie Wisły. Pomiędzy rzeką a zabudową dzielnicy rozciąga się rozległy pas terenu, zajmowanego przez podmokłe łąki, ugory i użytki rolne. Tam właśnie, na południe od Placu Centralnego, plan generalny NH przewidywał urządzenie wielkiego zalewu wodnego o powierzchni 80 hektarów. Miały być na nim tory regatowe, wydzielone kąpieliska, zaś na skarpie amfiteatralne widownie, wielki stadion sportowy i wiele innych urządzeń rekreacyjno-sportowych.
Było to przedsięwzięcie pomyślane z dużym rozmachem i wielokierunkowo. Wg badań geologiczno-inżynierskich na tym terenie zalegała górą około dwumetrowa warstwa torfów borowinowych, a poniżej drobnoziarniste piaski i żwiry. Projektanci Zalewu zakładali więc, że warstwa borowiny zostanie zdjęta i przynajmniej częściowo wykorzystana dla celów przyrodoleczniczych, a pokłady piasku miały być przez kilka lat eksploatowane przez pobliskie Zakłady Prefabrykacji Żelbetonowej w Łęgu-Czyżynach.
Żaden zakład przyrodoleczniczy, ani ZPŻ w Łęgu nie przejawiały jednakże większego zainteresowania przedkładanymi im propozycjami finansowego zaangażowania się w przedsięwzięcie. Zainteresowane akwenem było tylko lobby żeglarskie w Krakowie, lecz bez możliwości współudziału w finansowaniu inwestycji. A potrzebne byłyby olbrzymie nakłady pieniężne, nie mieszczące się w żaden sposób w środkach finansowych przeznaczanych na budowę miasta.
W krótkim czasie faktycznie przerwaliśmy więc opracowywanie przez krakowski Miastoprojekt kolejnych studiów projektowych. W pewnym sensie podparłem się w swej decyzji ekspertyzą zakomarzania, opracowaną w związku z protestami przełożonych klasztoru w Mogile, którzy obawiali się plagi komarów po urządzeniu płytkiego akwenu. Ekspertyza potwierdzała, acz nie jednoznacznie, te obawy.


Z ratuszem sprawa była nieco prostsza. Do 1957 r. wykonanych zostało aż kilkanaście wersji szkiców i koncepcji architektonicznych. Pięknych i kolorowych. Ratusz miał być bowiem wizytówką Nowej Huty. Przebogaty architektonicznie, strzelisty, z wieżą ratuszową. Ale na os. C32 funkcjonował duży biurowiec, w którym od 1954 r. mieściły się wszystkie agendy Urzędu Dzielnicowego Nowej Huty. Oceniłem, że w tej sytuacji odrębny i bardzo kosztowny ratusz jest zbędny. Po zakończeniu więc kolejnej pięknej koncepcji wstrzymałem dalsze opracowywanie projektów obiektu, tłumacząc prosto, że w najbliższym czasie nie przewiduje się jego realizacji.
Może ktoś jeszcze myślał, że za lat kilka opracowanie projektów zostanie wznowione i inwestycja ratusza zostanie wprowadzona do planu. Nikt jednakże nie protestował, ani pytał o ciąg dalszy. Ja wiedziałem, że go nigdy już nie będzie, bo po prostu nikomu nie jest potrzebny. Władze dzielnicy siedziały wygodnie w biurowcu na os. C32. A gdy zrobiło się tam ciasno w latach siedemdziesiątych, to nadbudowano budynek o jedno piętro i do dziś jest to jedyny większy obiekt administracyjny w nowohuckiej dzielnicy, liczącej prawie 260 tys. mieszkańców.
Gdy z początkiem lat 60. finalizowano ostatnie obiekty w Centrum - wtedy przyszła też kolej na zagospodarowanie i uporządkowanie placu, na którym miał ratusz stanąć. Poradzono sobie z tym bez większych dyskusji i problemów. Kierownik odpowiedniego działu Dyrekcji Budowy zlecił po prostu wykonanie na placu dwóch szerokich chodników na krzyż, wzdłuż ścieżek, wydeptanych przez mieszkańców osiedla. Wykonano następnie projekt zieleni, posadzono drzewka, ustawiono ławki, a z czasem nawet sympatyczny pomniczek kamienny w kształcie ryby. Dziś zamiast ratusza i placu ratuszowego przy Alei Róż jest przepiękny park z brzozami płaczącymi, jesionami, topolami oraz rozłożystymi kasztanami i starsi już nie pamiętają, zaś młodzi nie domyślają się nawet, że miał tu być budowany strzelisty ratusz.
Jeszcze tylko refleksja: A może szkoda, że ratusza w Nowej Hucie nie wybudowano ? Byłby obiektem zwiedzanym przez wycieczki, pięknym symbolem Nowej Huty, zdobiłby widokówki i albumy Krakowa. Ostatecznie byłaby to tylko jeszcze jedna "zbytkowna" budowla wśród setek innych, wybudowanych w twórczym zapale tamtych pierwszych dziesięcioleci Polski Ludowej. I może raptem o jeden dzień, czy nawet tylko kilka godzin, szybciej załamałby się system, który na swe barki brał ciężary ponad swe możliwości dziejowe. Za to zostałaby jedna więcej spuścizna po moim powojennym pokoleniu, którą raczej trudno byłoby rozebrać, nawet gdyby ktoś, kto nigdy nic nie zbudował, miał na to wielką ochotę.

Kraków, 12.1999

Powrót do poprzedniej strony